Rozdział 20

14.9K 456 76
                                    

*Bellamy*

Szedłem za rękę ze Skyler wtulając ją w siebie. Jej drobniutka postura idealnie pasowała do mojej, która mówiąc krótko była dwa razy większa. Brunetka sięgała mi tylko do brody więc śmiesznie to wyglądało kiedy szliśmy za rękę. Miałem nadzieje, że chwila ta będzie trwać wiecznie bo zdawało się być idealnie. No właśnie. Zdawało się. Po chwili przyjemnego spaceru przypałętał się ON. Ten pierdolony Sean Carter. Szedł w ciszy obok Sky co chwilę na nią zerkając i uśmiechając się pod nosem. Widziałem, że dziewczynie nie bardzo się to podoba jednak nie chciałem w to ingerować, bo mógłbym się nie powstrzymać przed rzuceniem się na niego z pięściami. A więc szliśmy tak w trójkę i nagle blondyn zatrzymał się przy stoisku z rzucaniem piłeczek do puszek. 

- Chodźcie! Wygram coś dla ciebie Sky. Co byś chciała? - zapytał ją ciągnąć ją za rękę w stronę straganu.

Widziałem jej niezadowoloną, może nawet trochę przestraszoną minę, kiedy to robił. Tak bardzo chciałem mu wpieprzyć i po prostu mu powiedzieć, że ma stąd spadać, ale wiedziałem, że Sky się to nie spodoba.

- Em, chyba tą dużą pandę... - powiedziała niepewnie przyciszonym głosem i mocniej ścisnęła moją dłoń.

Chłopak podał sprzedawcy trzy dolary i chwycił za trzy piłeczki. Rzucił pierwszą. Nie trafił. Rzucił drugą. Zbił trzy puszki. Rzucił trzecią. Ponownie spudłował. W głębi duszy cieszyłem się, że nie wygrał dla niej tego pluszaka, bo wiedziałem, że ona wprost ubóstwia pandy i z jakiej racji miałaby takową dostać od tego debila?

Trochę zawiedziony chłopak zabrał maskotkę pocieszenia, pingwinka od starszego pana i podał ją dziewczynie z tym swoim sztucznym uśmieszkiem. Oczywiście nie nazywał bym Bellamy Smith jakbym nie próbował być od niego we wszystkim lepszym. Mrugnąłem do mojego aniołka i rownież podałem sprzedawcy pieniądze. Chwyciłem za piłeczki i wycelowałem w wieżyczkę. Rzuciłem pierwszą. Zbiłem trzy puszki. Rzuciłem drugą. Zbiłem pozostałe puszki i odłożyłem ostatnią piłeczkę na blat.

- Brawo proszę pana! - zawołał uradowany mężczyzna i klasnął w dłonie. - Proszę wybrać sobie jedną z głównych nagród.

Machnięciem głowy wskazałem mężczyźnie na ogromną, pluszową pandę, a ten mi ją podał. Zabrałem dziewczynie małego pluszaka i oddałem sprzedawcy, a sam wręczyłam jej dużego misia. Brunetka nic nie powiedziała, tylko przygryzła wargę aby się nie uśmiechnąć. Blondyn za to wywrócił oczami i wściekły zacisnął pieści podchodząc do mnie.

- Za kogo ty się uważasz niby? - zapytał z widocznie wyczuwalną irytacją w głosie po tym jak odeszliśmy kawałek od stoiska.

Stanąłem odwracając się w jego stronę, tym samym zasłaniając przed nim Sky i patrząc na niego spod byka. Zmierzyłem go wzrokiem i następnie spojrzałem w jego oczy, które płonęły ze złości.

- Za najlepszego chłopaka tej o to wspaniałej istotki. - powiedziałem dumny z siebie widząc jego zdezorientowaną minę i chwyciłem przestraszoną trochę dziewczynę za rękę chcąc pokazać, że należy do mnie.

- Ale to nie znaczy, że możesz sobie pozwalać na takie coś! Wydałem na to trzy dolary kretynie! - pomimo głupiego przezwiska z jego strony zachowywałem spokój i ruszyłem spacerem z brunetką.

- Oczywiście, że mogę, bo to moja dziewczyna i nie chcę, żeby dostawała od kogoś innego prezenty, bo czuje się zazdrosny. No cóż, nie wygrasz z zazdrosnym kretynem. - puściłem mu oczko z łobuziarskim uśmiechem i spojrzałem na swoją dziewczynę szczerząc się do niej, a ta bezgłośnie powiedziała tylko "głupek" i odwzajemniła mój gest.

My Best FriendWhere stories live. Discover now