Rozdział 6

19K 638 48
                                    

*Bellamy*
Pomimo tego, że miałem zapomnieć o tym co się stało nie mogłem tego zrobić. Dlaczego? Nie wiem, po prostu cały czas chodziło mi to po głowie. Cały czas przyłapywałem się na myśleniu o tym, o Sky i na patrzeniu na nią. Ale to nic nie znaczy, nie? Przecież to tylko moja przyjaciółka... Przecież ona mi się nie podoba... Przecież to co się stało to tylko wypadek... Nie wiem dlaczego, ale chciałem sobie i wszystkim udowodnić, że to był tylko przypadek, więc postanowiłem umówić się ze Soph. Wiem, że Sky jej nie cierpi, bo zdążyły się już poznać, ale co jej do tego... Wykręciłem numer do rudowłosej.

- Cześć Soph. - rzuciłem krótko.

- Ooo, cześć kochaniutki. Dobrze się wczoraj bawiłeś? - zapytała przesłodzonym głosem, a ja na wspomnienie wczorajszego wieczoru cicho westchnąłem.

- Jasne... Em, nie masz może ochoty wpaść do mnie? - zapytałem trochę bardziej niepewny tego co robię.

- Bardzo chętnie! Będę za dwadzieścia minut, buziaczki. - wypiszczała i się rozłączyła.

Sky chyba nie było w domu więc tym lepiej. Przebrałem się szybko w coś stosownego i zszedłem z powrotem do salonu.

*Skyler*
Leżałam na łożku i próbowałam się skupić na tym co muszę kupić, jednak moje myśli wciąż krążyły wokół Bellamiego. Dopiero po tym co się stało zrozumiałam, że tak naprawdę go kocham. Nie będę potrafiła od tak tego zmienić... Sama nie wiem co mam robić... Wszystko jest coraz bardziej zagmatwane. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Bellamiego chyba nie było w domu więc postanowiłam otworzyć, jednak się nie spieszyłam. Ubrałam bluzę, zabrałam telefon z szafki nocnej i w kapciach zeszłam na dół. Kiedy podeszłam do drzwi nikogo tam nie było jednak po chwili usłyszałam wzdychanie i pojękiwania dochodzące z salonu. Weszłam do pomieszczenia. Zamarłam. Na kanapie leżała pół naga już Steph, a pod nią Bell. Kiedy rudowłosa mnie zauważyła spojrzała na mnie z triumfalnym uśmieszkiem i zaczęła całować bruneta. Poczułam ogromne ukłucie w sercu, czułam jakby rozpadło się na milion kawałeczków... Do moich oczu błyskawicznie zaczęły napływać łzy jednak starałam się je powstrzymać. Założyłam szybko czarne vansy i wybiegłam z domu. Nie wytrzymałam już dłużej i wybuchnęłam ogromnym szlochem. W sumie nie wiedziałam dokąd idę. Po prostu szłam. Dlaczego on mi to zrobił?! Wiem, nie byliśmy parą ani nic, ale przecież obiecał, że nigdy nie będę jedną z tych jego panienek na jedną noc... Mógł chociaż odczekać kilka dni, a nie ledwo po tym co się stało wskakiwać do łóżka innej. I to jeszcze Soph. Myślałam, że chociaż coś dla niego znaczę... Nienawidzę go! Płakałam jeszcze bardziej. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Nie wierze, że musiałam zakochać się akurat w takim kretynie! Nim się spostrzegłam byłam już pod domem Chloe. Zapukałam głośno dwa razy. Cisza. Zaczęłam walić. Dalej cisza. Dopiero kiedy zaczęłam kopać, drzwi się otworzyły. W wejściu stanęła rozpromieniona Chloe, jednak kiedy mnie ujrzała na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie.

- Cholera! Co się stało Sky? Wchodź szybko. -Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju.

Usiadłam na jej łożku i zaczęłam ryczeć w poduszkę. Nie mogła opanować łez.

- Powiesz mi co się stało mała? - zapytała troskliwie i mocno mnie objęła.

- Gdzie są gumki Chlo? - usłyszałam głos Charliego i jeszcze bardziej się popłakałam, bo pomyślałam o tym co teraz robią Soph i Bell...

Mój kochany Bell...

- Zamknij się Charlie i idź do domu! Mam tu większy problem. Zadzwonię do ciebie skarbie. - posłała mu buziaka w powietrzu i ponownie mnie przytuliła. - To jak będzie, powiesz mi? - tym razem zwróciła się do mnie.

My Best FriendUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum