Rozdzdział 8

18.2K 570 50
                                    

*Skyler*
Dzisiaj jest 1 września, a co to oznacza? Dokładnie, skończyły się wakacje. Miałam iść na studia, ale ostatnio po przeprowadzce miałam bardzo dużo na głowie i do tego jeszcze ta kłótnia z Bellamym nie pomogła mi w zapisach i w ogóle ogarnięciu się. Postanowiłam, że w tym roku dam sobie spokój ze szkołą i że zacznę studiować od następnego roku. Jednak nie chciałam wyjsć na leniwą i postanowiłam zatrudnić się w pobliskiej kawiarnii. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień pracy i szczerze powiedziawszy trochę się denerwuje. Cały czas mieszkam u Chloe. Nie byłam w stanie spojrzeć w oczy Bellowi, a Chlo powiedziała, że mogę zostać u niej tak długo jak tylko będę chciała. Chloe idzie w tym roku na pierwszym rok studiów medycznych. Naprawdę życzę jej ogromnego szczęścia, bo nie jest to łatwa szkoła. Obudziłam się na dźwięk budzika. Była godzina 6:30 co oznaczało, że mam dwie godziny na ogarnięcie się i dojazd do pracy. Wyjęłam z szafy czarne rurki z przecięciami na kolanach, zwykły szary t-shirt i czarny sweterek. Z szuflady zabrałam świeżą bieliznę oraz skarpetki i wszystkie rzeczy położyłam na krześle. Tak, u Chlo spałam w pokoju gościnnym więc miałam tam całą szafę dla siebie. Podśpiewując fragmenty piosenki "Treet You Better" ruszyłam w stronę łazienki. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Pozwoliłam wodzie dać się odprężyć. Nałożyłam żel truskawkowy na gąbkę i dokładnie umyłam ciało. Wychodząc spod prysznica ubrałam puchowy szlafrok i stanęłam przed lustrem żeby się pomalować. Postawiłam na delikatny make-up żeby pierwszego dnia w pracy nie wyjsć na jakąś tapeciare. Zakryłam wory pod oczami, pomalowałam rzęsy i usta delikatnie przejechałam błyszczykiem. Włosy uczesałam w grubego francuza i skierowałam się z powrotem do sypialni. Ubrałam się w przygotowane wcześniej rzeczy i spojrzałam w lustro.

- Całkiem nieźle Sky... - westchnęłam i zabierając ze sobą torebkę i telefon udałam się do kuchni.

Na blacie leżało przygotowane śniadanie i kawa, a obok nich karteczka.

Dziś miałam szybciej zajęcia. Przygotowałam ci śniadanko, więc nie musisz się fatygować ;) Wrócę późno więc nie czekaj na mnie z kolacją, której i tak lepiej żebyś nie przygotowywała ;D
Kocham Cie, Chloe ;*

Uśmiechnęłam się w duchu na jej liścik i chwyciłam talerz z kubkiem. Spojrzałam na zegar, była 7:57, więc mając duży zapas czasu, rozsiadłam się na kanapie i włączyłam jakieś durnowate kreskówki. Spałaszowałam śniadanko, nastawiłam zmywarkę i ruszyłam w stronę wyjścia. Co prawda miałam jeszcze dwadzieścia minut, ale postanowiłam zrobić dobre wrażenie i być trochę szybciej. Założyłam bordowe fluksy i zakluczyłam drzwi. Klucze schowałam pod wycieraczką, bo zawsze je tam chowałyśmy żeby w razie czego druga mogła wejść do mieszkania. Pomimo tego, że rozpoczął się dopiero wrzesień to na dworze czuć było przyjemny chłód. Szlam ulicami Nowego Yorku, kiedy poczułam, że na kogoś wpadam. W sumie nie wiem jak to się stało, ale jakoś na nikogo nie zwracałam uwagi, po prostu ślepo szlam przed siebie. Upadłam na ziemie i zaczęłam rozglądać się wokoło. Nie zgadniecie na kogo wpadłam... Oczywiście musiał to być Bellamy... Wydawał się jakiś taki... Nieobecny? Kiedy zauważył, że leżę na ziemi szybko się otrząsnął, chwycił mnie w pasie i pomógł wstać. Na jedno dotyk przeszło mnie po ciele przyjemne uczucie ciepła, a moje serce zabiło mocniej.

- Nic ci nie jest Sky? - zapytał zdenerwowany.

Czułam jak swoim wzrokiem wywierca dziurę w mojej twarzy. Spuściłam wzrok i patrzyłam na nasze stopy. Nie chciałam, nie mogłam patrzeć mu w oczy, bo chyba nie powstrzymałabym się przed rzuceniem się mu na szyję. Tak bardzo za nim tęsknie...

- Yyy, tak. Dzięki. A teraz przepraszam, ale spieszę się do pracy. - rzuciłam krótko i nie czekając na jego reakcje zaczęłam iść przed siebie.

- Do pracy? - zapytał zdziwiony, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

*Bellamy*
Snułem się ulicami Nowego Yorku. Tak bardzo tęskniłem za Sky. W sumie nie wiem dlaczego... Pierwszy raz w życiu czułem coś takiego... Co to jest za uczucie? Przywiązanie...? Pogrążając się w myślach szedłem bez celu nie patrząc przed siebie, kiedy nagle poczułem, że ktoś na mnie wpada. Na początku nie zwróciłem na to uwagi jednak kiedy zauważyłem, że to Sky, poczułem się lepiej, bo nareszcie mogłem ją zobaczyć. Podszedłem do niej, chwyciłem ją w pasie i pomogłem jej wstać. Była taka leciutka...

- Nic ci nie jest Sky? - zapytałem widocznie zdenerwowany, bo dziewczyna jeszcze przed chwilą leżała na chodniku.

Brunetka spuściła wzrok i widziałem na jej twarzy zakłopotanie. Tak bardzo chciałem żeby się uśmiechnęła, przytuliła mnie, albo chociaż normalnie na mnie patrzyła...

- Yyy, tak. Dzięki. A teraz przepraszam, ale spieszę się do pracy. - już chciałem ją zatrzymać, ale nagle mnie zamurowało.

Jak to do pracy... Czy Sky nie miała iść na studia architektury?

- Do pracy? - zapytałem zdziwiony, jednak ta już mi nie odpowiedziała i szła dalej nie odwracając się.

Na początku chciałem za nią pójść, ale tego nie zrobiłem. Wściekły na siebie zacząłem biec w stronę domu Zacka. Przebiegiem kilka przecznic wpadając po drodze na masę ludzi. Nie zwracałem na to uwagi, po prostu chciałem się już znaleść u przyjaciela. Będąc pod jego domem zapukałem dwa razy i po chwili zobaczyłem zdziwioną twarz szatyna w drzwiach.

- Co tu robisz stary? Tak bez zapowiedzi? To do ciebie nie podobne... - zaczął mowić, ale go nie wysłuchałem, wyminąłem go szybko, wszedłem w głąb domu i zacząłem krążyć nerwowo po salonie. - Coś się stało Bell? Jesteś jakiś dziwny... - zmrużył oczy i zaczął mi się przypatrywać.

- Kurwa... Ona nie chce mnie widzieć, nie chce ze mną rozmawiać, po prostu mnie olewa! - wrzasnąłem i walnąłem z całej siły pięścią w stół.

- Powiesz mi o co chodzi? - zignorowałem go totalnie i dalej zacząłem mowić.

- Wiem. Spierdoliłem to totalnie, ale niech chociaż że mną porozmawia!

- Ale kto? - ciagle wypytywał się podirytowany już chłopak.

- Niech powie mi dokładnie o co jej chodzi i da mi wszystko wyjaśnić!

- Cholera Smith powiesz mi o co chodzi?! - wydarł się w końcu, a ja oprzytomniałem.

Oparłem się o blat kuchenny, skrzyżowałem ręce na piersi i spojrzałem na szatyna.

- Chodzi o Sky. W dniu imprezy trochę się schlaliśmy i wyszło na to, że ją puknąłem. - powiedziałem przypominając sobie tamto cudowne przeżycie.

Chłopak wytrzeszczył oczy, ale ja mówiłem dalej.

- Można powiedzieć, że jeszcze tego samego dnia umówiłem się z Soph i ją też chciałem przelecieć, ale coś mi na to nie pozwoliło. Nie wiem co. Jakaś blokada psychiczna, więc po prostu ją wyprosiłem zanim do czegoś doszło. Sky dowiedziała się o zajściu z rudą i się obraziła. - pokiwał głową na znak, że rozumie. - Ale ty nie rozumiesz Zack. Ona płakała. Płakała przeze mnie. Moja najlepsza przyjaciółka, jedyna dziewczyna którą tak naprawdę szanuje w życiu płakała właśnie przeze mnie. Chciałem z nią porozmawiać, wytłumaczyć jej wszystko, ale ona tylko powiedziała, że coś jej obiecywałem i że nie mam do niej szacunku. Po tym mnie wyrzuciła za drzwi i od tygodnia tyle ją widziałem. Teraz mieszka u Chloe, więc przynajmniej wiem, że jest bezpieczna, ale... Ale mi jej cholera tak bardzo brakuje Zack! Tak pusto jest bez niej w domu... - okropnie się rozgadałem, ale przyjaciel wysłuchał mnie do końca.

- Rozumiem Bell. Nie wiem czy mogę coś zrobić, ale spróbuje ci pomóc. - ukazałam mu wdzięczny uśmiech, a on odwzajemnił mi ten gest, którego tak bardzo teraz potrzebowałem.

Potrzebowałem go od Sky...


My Best FriendOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz