Rozdział 9

16.9K 547 53
                                    

*Skyler*
- Do pracy? - zapytał zdziwiony, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

Po prostu szlam przed siebie za wszelką cenę chcąc się nie obejrzeć za siebie. Po pięciu minutach doszłam do kawiarnii "Kameralna". Przywitałam się z szefową, wytłumaczyła mi wszystko i zabrałam się za prace. Szło mi bardzo dobrze, tylko po głowie ciagle chodził mi Bellamy. Spychałam jednak myśli o nim na tył głowy i starałam się skupić. O 16:15, kiedy wszystko było już posprzątane, oddałam fartuszek, który miałam przewiązany wcześniej w pasie i żegnając się ze wszystkimi wyszłam z lokalu. Byłam naprawdę zadowolona tą pracą, bo może nie był to mój szczyt marzeń, ale przyjemnie mi się ją wykonywało. Ponieważ trochę się ochłodziło przyspieszyłem kroku i ruszyłam w stronę domu Chloe. Do moich myśli powrócił Bell. Ten idiota tak bardzo zwrócił mi w głowie... Wyjęłam klucz spod wycieraczki i otworzyłam zamek w drzwiach. Odetchnęłam ponieważ w środku było dużo cieplej niż na dworze. Ledwo weszłam w głąb domu i poczułam jak mój telefon wibruje. Odebrałam go nie patrząc na to kto dzwoni.

- Halo?

- Hejka Sky! - powiedział promiennym głosem Zack.

Bardzo ucieszyłam się, że dzwoni, bo dawno nie rozmawialiśmy.

- Słyszałem, że mieszkasz teraz u Chloe, nie? - zapytał, a ja mu przytaknęłam.

Ciagle z telefonem przy uchu powędrowałam do sypialni w celu zmiany ubrań.

- Mógłbym może wpaść? Dawno się nie widzieliśmy, a do mnie nie za bardzo dzisiaj możemy, bo przyjechali rodzice no i wiesz.

- Jasne, bardzo chętnie! - wypiszczałam zadowolona. - Zamówię pizzę. Lubisz hawajską?

- Uwielbiam. W takim razie świetnie! Do zobaczenia! - rzuciłam krótkie "cześć", odłożyłam telefon na łóżko i skierowałam się w stronę szafy.

Przebrałem się w szare dresy, różowy t-shirt i tego samego koloru puchate skarpetki. Ci którzy mnie znają wiedza, że zawsze jest mi zimno w stopy. Włosy zaczesałam w kucyka i powlokłam się do salonu. Wybrałam numer pizzeri, zamówiłam dużą hawajską i nastawiłam wodę na herbatę. Zalałam torebki z herbatą jaśminową i usłyszałam dzwonek domofonu. Nie fatygując się krzyknęłam tylko szybkie "otwarte" i zaniosłam napoje na stolik w salonie. Szatyn wszedł do środka, a ja rzuciłam mu się na szyje. Potrzebowałam jego obecności, bo... Eh, bo on bardzo przypominał mi Bellamiego.

- Czeeeeść Zack! - wykrzyknęłam i dałam chłopakowi buziaka w policzek, na co ten pięknie się wyszczerzył.

- Cześć Sky, nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem...

- Ja też... To co siadasz? - machnięciem ręki wskazałam mu kanapę i wspólnie się na niej rozsiedliśmy.

- Powiesz mi coś, co u ciebie? Jak ci się mieszka u Chlo? - pociągnęłam duży łyk herbaty i już miałam mu odpowiedzieć, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.

- Przepraszam, to pewnie pizza. Zaraz wracam. - posłałam mu uśmiech i poszłam otworzyć.

Wzięłam od chłopaka karton z posiłkiem, zapłaciłam i zostawiłam drobny napiwek zamykając drzwi. Oblizałam wargę i usiadłam na kanapie z pudełkiem na kolanach.

- No to jedzmy! - wzięłam durzy kawałek do buzi i zaczęłam przerzucać.

Szatyn zrobił to samo i wznowił rozmowę.

- To jak teraz mi powiesz? - zapytał ponaglające mnie.

- Tak, tak. No, jak już wiesz obecnie mieszkam u Chloe. Bardzo dobrze mi się z nią mieszka, gorzej tylko jeśli przychodzi Charlie, bo wtedy dosłownie pożerają się wszędzie. W łazience, w salonie, w kuchni... - zaśmiałam się, a chłopak mi zawtórował.

Wepchnęłam kolejny duży kawałek do ust i przeżuwałam z otwartą buzią.

- Już wiem kto kiedyś uczył cie jeść pizzę, bo jesz zupełnie tak jak Bell. - zaśmiał się, a ja się spięłam na imię bruneta, jednak Zack na szczęście tego nie zauważył.

Posłałam mu sztuczny uśmiech i wróciłam do rozmowy zmieniając temat.

- Miałam iść na studia architektury, ale nie miałam ostatnio czasu się tym zająć, więc będę studiować od przyszłego roku. Teraz zatrudniłam się w kawiarni "Kameralnej" i pracuje jako kelnerka, także jak masz ochotę na pyszną kawę zapraszam. - uśmiechnęłam się do niego promiennie i zaczęliśmy jeszcze rozmawiać o jakichś bzdetach.

Po dziewiętnastej szatyn wyszedł, a ja znów zostałam sama w czterech ścianach.

*Zack*
Wyszedłem od Sky, wsiadłem do samochodu i z piskiem opon zjechałem z podjazdu. Szczerze powiedziawszy chętnie został bym u niej dłużej, ale Bellamy już mnie bombardował sms-ami kiedy będę w domu. Naprawdę dziwie się, że przez tak długi okres ich znajomosci Bellamy nic do niej nie poczuł... Ja znam ją od miesiąca i gdyby nie to, że jej podoba się właśnie brunet, to już dawno bym do niej startował. Zaparkowałem pod domem i wysiadłem z auta. Wszedłem do środka, zamknąłem drzwi, zdjąłem buty i pozostając w zielonych skarpetkach ruszyłem do salonu.

- No nareszcie jesteś! - rzucił krótko i machnięciem ręki kazał mi usiąść na kanapie.

Sam zajął miejsce na fotelu, ujął twarz w dłoniach i podparł się łokciami na kolana.

- No więc Sky ciagle mieszka u Chlo. - zacząłem, a chłopak dokładnie analizował każde moje słowo.

On naprawdę okropnie się przejmował, co było do niego niepodobne.

- Nie idzie na razie na studia, dopiero od przyszłego roku, na razie pracuje w kawiarnii "Kameralnej" jako kelnerka i... - zawahałem się.

Nie wiedziałem czy mu powiedzieć, bo nie wiedziałem jak zareaguje.

- I co? - przez chwile jeszcze milczałem. - I co?!

- I mówiła jeszcze, że... że bardzo za tobą tęskni... - podniósł głowę i spojrzał na mnie.

W jego oczach widziałem pustkę i przemęczenie.

- T-tęskni, za mną? - zapytał z ogromną nadzieją w głosie, a ja tylko twierdząco pokiwałem głową.

*Bellamy*
- I mówiła jeszcze, że... że bardzo za tobą tęskni... - podniosłem gwałtownie głowę do góry i dokładnie zacząłem przyglądać się kumplowi.

Bez niej czułem się taki pusty, taki samotny... Tak bardzo chciałem żeby znów było jak dawniej...

- T-tęskni, za mną? - zapytałem z nadzieją w głosie, a szatyn tylko twierdząco pokiwał głową.

Wstałem, zabrałem klucze od samochodu Zacka, bo mój był w naprawie i poszedłem założyć czarne new balance, które swoją drogą dostałem od Sky...

- Gdzie idziesz? - zapytał i zmarszczył brwi.

- Jadę do Sky. - odparłem i nie przejmowałem się tym jak zareaguje na to chłopak.

- Ale ty nie... - nie wysłuchałem go do końca i wyszedłem trzaskając drzwiami.

Wsiadłem do auta, przekręciłem kluczyk w stacyjce i pojechałem w stronę domu Chlo. Zaparkowałem pod budynkiem i wysiadłem z pojazdu chcąc wejść do środka. Przez okno kuchenne zauważyłem uśmiechniętą twarz brunetki. Nie chciałem tego psuć, tego uśmiechu, bo przy naszej rozmowie napewno by płakała, więc zawróciłem i z powrotem ruszyłem do domu. Muszę się na to dobrze przygotować.

My Best FriendWhere stories live. Discover now