- Dużo się zmieniło jak widzę - powiedziałam. 

- Nie zaprzecze, może usiądziesz to porozmawiamy - zaproponowała, po czym przeniosła spojrzenie na mojego chłopaka - Oj my się nie znamy, Mandy Jeffrey. 

- Wiem kim pani jest. Andy Biersack, jestem chłopakiem Libby - odpowiedział brunet. Pomógł mi ściągnąć kurtkę i sam zdjął swoją. 

          Mandy zaprosiła nas do salonu, gdzie usiedliśmy na granatowej kanapie. W całym mieszkaniu były nowe meble. Kobieta zrobiła herbatę, a następnie usiadła naprzeciw nas. Nastała krępująca. 

- Ale wyrosłaś i jak wyładniałaś. Te włosy ci bardziej pasują niż naturalne - przerwała ciszę moja biologiczna matka. 

- Jakoś przez te kilkanaście lat tego nie zauważyłaś - odparłam. Nie wiem co czułam. Chyba żal, złość i ciekawość jednocześnie. 

- Wiem, że nie byłam najlepszą matką, ale ja naprawdę się zmieniłam. Twój ojciec trafił do więzienia, a ja dostałam nową szansę i ją wykorzystałam - powiedziała.

- Szkoda, że dopiero po tym jak trafiłam do domu dziecka - odparłam. Na kolanie poczułam dłoń Andy'ego, która dawała ulgę oraz uspokajała. Spojrzałam na niego. Z uwagą patrzył na Mandy. 

- Sama tam poszłaś, ja nie mogłam cię zatrzymać. Byłaś taka uparta, taka silna w tym wszystkim - mówiła - Z resztą długo po tym jak cię zabrali było tak samo. Wszystko się zmieniło dopiero rok temu. Mam nadzieję, że dobrze cię traktują. 

- Lepiej nie mogłam trafić - powiedziałam. 

- Opowiadaj. Nawet nie wiesz ile razy się zastanawiałam co u ciebie - odparła, a ja czułam, że prawda. Może to coś w jej spojrzeniu, a może i nie. Po prostu wiedziałam, że mówi prawdę. 

- Trafiłam do rodziny, która mnie kocha. Mam mamę, tatę i siostrę. Niedługo wychodzi za mąż z resztą. W szkole znalazłam grupkę przyjaciół no i chłopaka - powiedziałam, splatając nasze dłonie. Andy popatrzył na mnie, posyłając mi poprzedzający uśmiech, który znaczył dla mnie więcej niż cokolwiek. Spojrzałam na swoją biologiczną matkę. Patrzyła na mnie z spokojem i delikatnym uśmiechem. 

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ci się udało - powiedziała. 

- Co u Zayna? Dalej tu mieszka?

- Jestem! - usłyszeliśmy ze strony drzwi. Do mieszkania wkroczył mężczyzna w średnim wieku. Był ubrany w szeroką koszule w kratę, która miała ukryć jego odstający brzuch oraz jeansy. Miał krótkie czarne włosy, które powoli zamieniała siwizna. Wokoło oczu koloru jasnego piwa, miał pełno zmarszczek. 

- Chodź, chodź kochanie, chcę Ci kogoś przedstawić - zawołała Mandy. Mężczyzna zmarszczył brwi widząc mnie i Biersacka. 

- Co ty tu robisz Andy? - zapytał. 

- Cześć Fred - odpowiedział Andy wstając. Uścisnął dłoń nieznajomego. Wstałam będąc niesamowicie zdziwiona. Co znajomy Andy'ego miał wspólnego z moją biologiczną matką. 

- To Libby moja dziewczyna - przedstawił mnie Biersack. 

- A moja córka, o której Ci opowiadałam - powiedziała Mandy. 

- Fred Kimmel - przedstawił mi się mężczyzna. 

- Fred to mój partner - dopowiedziała szatynka. 

- A wy skąd się znacie? - zapytałam wskazując Andy'ego oraz nowoprzybyłego. 

- Fred przez jakiś czas pracował jako ochroniarz w firmie mojego ojca. 

- Och - powiedziałam. Byłam zdziwiona. Jaki ten świat jest mały. Fred uśmiechnął się. Nie mogłam uwierzyć, że Mandy znalazła sobie kogoś innego niż mój ojciec. Była szczęśliwa widziałam to po niej. Czułam się z niej dumna. Poznałam ją od strony, której nigdy nie znałam. Dalej nie traktuje jej jak mamy, ale wiem, że wykorzystała drugą szansę od życia i cieszyłam się. W końcu to ta kobieta urodziła mnie. Zajmowała się mną w najmłodszych latach. Pomimo alkoholu w jakiś sposób się o mnie troszczyła i byłam jej wdzięczna. 

- Myślę, że będziemy się zbierać - powiedziałam. Andy skinął głową i poszedł po nasze kurtki.

- Pytałaś co z Zaynem - powiedziała jeszcze Mandy. Kiwnęłam głową, by kontynuowała - Poznał dziewczynę i wyprowadził się z miasta, jego mama dalej mieszka tam gdzie mieszkała, ale jej czasy również się skończyły, z resztą teraz jest pod stałą opieką pielęgniarki, Zayn jest u niej raz w tygodniu w sobotę. 

- Dziękuję - odpowiedziałam cicho. Mandy podeszła do mnie i jakby z wahaniem przytuliła. Nie wierzyłam, że to się dzieje. Moje nogi wrosły w ziemię, a ja nie wiedziałam co powiedzieć i zrobić. Nigdy nie doświadczyłam od niej takiej czułości. To było tak nowe oraz niezręczne, iż myślałam, że zemdleje. 

- Dziękuję, że przyjechałaś,  chciałabym żebyś wiedziała, że gdybym mogła cofnęłabym czas, mam nadzieję, że odwiedzisz mnie jeszcze - powiedziała. Musiałam stąd uciec jak najszybciej. Jednak dojrzałam nad jej ramieniem dwie pary drzwi. Jedne należały kiedyś do mnie. Powoli się od niej odsunęłam. Bez słowa podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wszystko było tak jak je zostawiłam, a ja się zastanawiałam dlaczego. Małe drewniane łóżko, drewniane mebelki, które kiedyś były białe. Jeden ulubiony miś na środku pokoju i pozytywka z czasów, gdy matka jeszcze pamiętała, że ma dziecko. Zebrałam obie rzeczy i wyszłam. 

- Nie chciałam niczego zmieniać, to nie było moje - powiedziała, a ja tylko skinęłam głową. Andy podszedł i pomógł mi założyć kurtkę. 

            Skinęłam im tylko głową, a następnie wyszłam. Andy wyszedł zaraz po mnie. W rękach niosłam pozytywke i misia. Nie mogłam uwierzyć, że Mandy to ta sama osoba. Byłam szczęśliwa, że wyszła z nałogu, ale dlaczego dopiero teraz? Przecież mogła bym teraz być z moją biologiczną, kochającą matką. Byłam zmęczona i słaba. Nic o mnie nie wiedziała, zawsze byłam słaba. Tak cholernie słaba. Nienawidziłam tego. Chciałam być silniejsza, udawałam kogoś kim nie jestem. Tak bardzo pragnęłam by ludzie postrzegali mnie za silna, chociaż wieczorami płakałam. Gdy tylko wyszłam na świeże powietrze zaczęłam płakać. Nie mogłam powstrzymać łez. Poczułam jak ktoś mnie obraca i przyciska do piersi. Nie miałam siły się bronić. Potrzebowałam tej bliskości. Czułam mięte i papierosy i wiedziałam, że to Andy. Tylko u niego ta mieszanka była tak cudownie piękna. Tylko u niego była tak kojąca. Wdech, wydech. Powoli się uspokajałam. Wdech, wydech i już nie płacze. Wdech, wydech. Odsunęłam się od niego. Skinęłam głową, że już wszystko w porządku. On otworzył samochód, a ja od razu siadałam na miejscu pasażera. 

- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytał. Patrzę chwilę na niego. Otworzył szybę i spokojnie palił papierosa. Później popatrzyłam przez swoją szybę. Odnalazłam właściwe okno i zobaczyłam jak Mandy przygląda się nam przez okno. Znów przeniosłam wzrok na Andy'ego, który wypuszczał dym patrząc na mnie wyczekująco. 

- Potrzebuje czasu - odparłam. Kiwnął głową, że rozumie, by następnie wyrzucić końcówkę papierosa i odpalić silnik. Wiedziałam, iż nie chce już więcej tu wracać. Miałam swoją rodzinę i tak powinno zostać. 

W końcu sobota tak? Dobra, a teraz parę informacji. O ile się nie mylę są jeszcze dwa rozdziały i epilog, a chwilę przed epikogiem wstawię Prolog i pierwszy rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję, że tam zajrzycie, a teraz dajcie mi znać jak rozdział i co o nim myślicie.
All the love xx

Własne Piekło // Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now