9

3.1K 221 6
                                    

           We wtorek tylko płakałam. Przeklinałam przyjaciół, że zachciało im się pić w środku tygodnia. Byłam zła na Andy'ego,  że się mną zajął. Nienawidziłam Nialla za jego ojca, ani taty Meg za to, że ma szlaban, a przede wszystkim siebie za to co powiedziałam. Byłam taka głupia, zbyt impulsywna. Leżałam na łóżku Andy'ego i przeklinając wycierałam słone łzy.  Czułam się cholernie słaba, a najgorsze, że brunet był wszystkiego świadkiem. On nie naciskał, nie pytał, po prostu się mną zajmował. Przynosił mi wodę, herbatę oraz jedzenie. Nawet dał mi przeciwbólowe, jakby zdawał sobie sprawę, jak bardzo boli mnie głowa. Jednak nie siedział przy mnie, za co byłam mu wdzięczna. Nie chciałam by widział mnie w takim stanie.
            Gdy się ściemniło, wyszłam z otępienia. Wstałam ostatni raz przecierając oczy. Odetchnęłam głęboko i wyszłam z pokoju. Andy stał w kuchni, robił kanapki.
- Łazienka to te drzwi z mleczną szybą - powiedział, nawet na mnie nie patrząc. Bez słowa weszłam do pomieszczenia, o którym mówił Andy. Załatwiłam potrzebę i umyłam dłonie. Przestraszyłam się tego co zobaczyłam w lustrze nad zlewem. Byłam cała blada, a moje oczy były czerwone i napuchnięte, nie mówiąc o sincach pod nimi. Usta miałam spierzchnięte oraz suche. Koszulka Andy'ego zwisała na mnie i była zalana łzami. Przemyłam twarz wodą, pocierając mocniej skórę, tak by nabrała trochę kolorów. Odetchnęłam głęboko, a następnie wyszłam z łazienki. Biersack właśnie skończył robić kanapki i postawił je na blacie wyspy kuchennej. Zajęłam miejsce przed nim oraz wzięłam jedną kanapkę.
- Nie będę pytał, ale powiedz chociaż na ile zamierzasz tu zostać i co potem zrobić - powiedział, siadając obok. On również wziął jedną kanapkę.
- Tydzień, później wrócę do domu i powiem rodzicom, że wcale nie chciałam powiedzieć tego co powiedziałam. Na razie wszyscy musimy ochłonąć - powiedziałam.
- A dlaczego nie Meg, albo Niall, albo Harry?
- Meg ma przypał przeze mnie, Niall i Harry nie odbierali - powiedziałam. Zdecywałam się na częściowo kłamstwo. Niall tylko mi zaufał na tyle, że powiedział mi o swoim ojcu pijaku, który go kiedyś bił. Teraz jedyne co dlatego człowieka się liczyło to wódka, którą mu syn przynosił jak sam był w domu.
- Rozumiem - odparł. Popatrzyłam na niego. On też wyglądał na zmęczonego. Zrozumiałam, że źle go oceniłam. Ja go traktowałam jak idiotę, a on mnie jak przyjaciółkę. Nagle poczułam jakby wdzięczność do niego i miałam ochotę go przytulić. Tak też zrobiłam. Przysunęłam się bliżej niego i objęłam go za szyję mocno przyciągając. Przez chwilę był zdezorientowany, ale później odwzajemnił mój uścisk.
- Co za odmiana. - Zaśmiał się w moje włosy. Uśmiechnęłam się na to.
- Dziękuję - odparłam. Poczułam jak się uśmiecha.
- Nie ma za co - odpowiedział. Trwaliśmy tak jeszcze przez chwilę, co już na zawsze zmieniło naszą relacje. Pomimo tego, że dalej się droczyliśmy, wiedziałam, że mogę na nim polegać. Znałam go kilka tygodni, ale dopiero teraz mu zaufałam.
- Jednak do nas wróciłaś? - zapytała Norma, która właśnie weszła przez drzwi. W rękach trzymała siatki. Szturchnęłam Andy'ego, na co ten popatrzył na mnie z nie zrozumieniem, dlatego wskazałam mu głową jego mamę. Niechętnie wstał i do niej podszedł.
- Ty się dobrze czujesz? - zapytała blondynka widząc poczynania syna.
- Nie - odparł z sarkazmem. Norma spojrzała podejrzliwie na bruneta, a następnie wzruszyła ramionami. Przeszła do aneksu kuchennego i umyła dłonie.
- Mamo - powiedział Andy, idąc za matką - Libby zostanie u nas kilka dni.
- Dlaczego? - Kobieta popatrzyła na mnie. Zaczerwieniłam się. Liczyłam na to, że nie zapyta mnie o szczegóły.
- Chodzi o to, że powiedziałam coś głupiego I rodzice jakby kazali wynosić mi się z domu - powiedziałam.
- I ty ich posłuchałaś?
- Sytuacja w moim domu jest skomplikowana. Oczywiście zamierzam do nich wrócić, ale nie dziś, ani jutro - odpowiedziałam.
- A kiedy? - zapytała Norma.
- W następnym tygodniu - odparłam. Ona pokiwała głową.
- No dobrze, ale nie bierzcie przykładu ze mnie - powiedziała poważnie.
- O to nie musi się pani martwić - zaśmiałam się. Kobieta w odpowiedzi uśmiechnęła się. Norma nastawiła wodę, po czym odwróciła się w naszym kierunku.
- To od kiedy się spotkacie? - zapytała.
- My... um... nie jesteśmy parą - zająkałam się i spuściłam wzrok, co spowodowało ściągnięcie zaciekawionego wzroku bruneta.
- Oh, no trudno... Cóż myślałam, że mój syn jest dojrzalszy niż takie znajomości, ale cóż lepsze to niż jednorazówki - wymamrotała Norma. Spojrzałam na nią z niezrozumieniem, a Andy wprost kipiał ze śmiechu.
- Zmieniając temat, Ashley przywiezie mi jutro jeszcze rzeczy ze starego mieszkania - powiedział chłopak. Jego mama tylko skinęła głową.
             Rozmowę przerwał dźwięk dzwonka mojego telefonu. Dobiegał on z pokoju chłopaka. Szybko wstałam i poszłam po komórkę. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer.
- Tak? - zapytałam do słuchawki.
- Chciałem żebyś przekazała swoim przyjaciołom, że moja córka już nie będzie się z wami zadawać, a od jutra zmienia szkołę - odezwał się surowy głos ojca Megan. Nawet nie pozwolił mi odpowiedzieć, ponieważ od razu się rozłączył. Wiedziałam, że muszę coś wykombinować. Nie mogłam stracić jedynej przyjaciółki.
- Andy! - krzyknęłam. Potrzebowałam jego pomocy. Chłopak zaraz się pojawił w futrynie. Szybko wstałam. Jednym ruchem wyjęłam z torby rurki i założyłam je na siebie. Z łóżka podniosłam również kurtkę, ponieważ na dworze nie było najcieplej. W końcu trwa jesień.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Ojciec Meg chce ją przepisać do innej szkoły i zabronił nam kontaktów - odparłam. Andy uniósł brwi, po czym zabrał z biurka kluczyki do samochodu, a z szafy wyjął obcisłe spodnie. Szybko się ubrał i chwilę później już siedzieliśmy w jego samochodzie, który był czystszy niż zawsze.
- Gdy miałaś chwilę słabości, posprzątałem - wyjaśnił. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Andy otworzył szybę i jedną ręką prowadząc popalał papierosa.
- Nie mógłbyś się skupić na jeździe? - zapytałam.
- Wątpisz w moje zdolności jeździeckie? - zripostował.
- To zabrzmiało jakbyś jechał jakimś pieprzonym rumakiem, a jeździsz samochodem - powiedziałam z ironią.
- Nie bez przyczyny jest to mustang - powiedział.
- Jesteś chory - powiedziałam z delikatnym uśmiechem, bo tylko na tyle było mnie stać tego dnia. Andy starał się bym zapomniała o wydarzeniach, które miały miejsce kilka godzin temu, ale prawda była taka, że nie wiem co by musiał zrobić, bym całkowicie przestała o tym myśleć. Gdy stanął pod domem przyjaciółki westchnęłam. Zaczekałam, aż brunet otworzy mi drzwi, bo sama w życiu bym nie wysiadła z tego auta. Andy wyciągnął dłoń, którą ujęłam. Gdy wysiadłam znalazłam się blisko niego i dopiero teraz zauważyłam, że żaden z jego kolczyków nie był na miejscu.
- Boje się - wyszeptałam.
- Wiem, ale to może być ostatnia szansa na zobaczenie Megan - powiedział. Musiałam przyznać mu rację, choć tak bardzo chciałam zaprzeczyć.
- Wszystko mi się dziś wali, wiesz? - zapytałam.
- Nie spieprz tego bardziej. - Uśmiechnął się,  jednak bez kpiny i musze przyznać, że do twarzy mu z uśmiechem.
- Dzięki za wiarę, prawdziwy z ciebie przyjaciel - powiedziałam, odwracając wzrok.
- Czekaj, czekaj... Od kiedy my się przyjaźnimy? - zapytał.
- Po prostu nie spieprz tego - odparłam, na co on się szeroko uśmiechnął.
            Ostatni raz na niego spojrzałam i ruszyłam w kierunku domu przyjaciółki. Andy stał obok mnie, gdy pukałam do drzwi wejściowych. Otworzył nam wysoki mężczyzna o siwych włosach, podłużnej twarzy i niebieskich oczach. Wyraz jego buzi był tak surowy oraz nieprzyjemny, że to mógł być tylko ojciec Megan.
- Czego tu szukacie?! - warknął.
- Nie może pan przepisać Meg - powiedziałam stanowczo.
- Macie na nią zły wpływ - powiedział.
- To najwyraźniej jej pan nie zna - odparłam.
- Znam ją doskonale i wiedziałem jak to się skończy. Jakieś dziecinne nastolatki, które zrobią sobie tatuaże i myślą, że już wszystkie rozumy pozjadały nie będą mi mówić co dla mojej córki jest dobre, na za dużo jej pozwoliłem i są konsekwencje - powiedział tata Megan.
- Jakie konsekwencje? - zapytałam z niezrozumieniem.
- Meg jest w ciąży - odparł, a mi odpłynęła krew z twarzy.
- Jest pan pewien? Testy nie dają stuprocentowej pewności - powiedziałam.
- Ale lekarz daje, więc najlepsze co dla niej w tej chwili mogę zrobić to odsunięcie jej od was - odparł mężczyzna.
- Dziecko musi mieć ojca - powiedział Andy - Później będzie za późno, on musi być od początku, a Louis kocha Meg i dziecko też pokocha.
- O ile ona je urodzi - odparł mężczyzna.
- Chyba pan nie zabije swojego wnuka - powiedziałam oburzona.
- Ta decyzja zależy od Megan.
- Niech pan chociaż pozwoli nam się z nią pożegnać - powiedział brunet obok mnie. Ojciec Meg skakał wzrokiem ode mnie do Andy'ego, aż w końcu skinął głową.
- Nie dłużej niż 30 minut.
- Dziękuję bardzo - powiedziałam, gdy przepuścił nas w drzwiach. Od razu popędziłam do pokoju przyjaciółki. Z dołu jeszcze słyszałam jak Andy pyta, czy może chwile poczekać w środku.
         Bez pukania wpadłam do środka. Widok jaki przedstawiała Meg był żałosny. Dziewczyna leżała tak jak ja jeszcze niedawno i zanosiła się łzami, przytulając misia, którego kiedyś dostała od Louisa. Podeszłam do niej i ją mocno przytuliłam.
- Jak usunę to może tu zostaniemy, tak powiedział tata - zaszlochała mi w klatkę piersiową.
- Dobrze wiesz, że i tak czy tak twój tata cię przeniesie - powiedziałam.
- On nie tylko mnie przeniesie, ale i wywiezie na drugi koniec stanów - powiedziała cicho. Jej łzy wciąż moczyły koszulkę Andy'ego.
- Obiecaj, że wychowasz to dziecko jak najlepiej się da i gdy osiągniesz tą pieprzoną pełnoletność wrócisz tu z dzieckiem do Lou - powiedziałam. Dziewczyna zapłakała głośniej, ale pokiwała głową na znak, że się zgadza.
- Co się z tobą wczoraj działo, że rodzice cię szukali? - zapytała. Czułam się paskudnie, że to przeze mnie Meg ma kłopoty, ale dziecka i tak by nie była w stanie ukryć.
- Spałam u Andy'ego i nie powiadomiłam ich, a później powiedziałam coś okropnego i zostałam zdana na jego łaskę - powiedziałam.
- Obie zjebałyśmy - powiedziała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziałam i zamrugałam kilka razy, by odgonić łzy.
- To by wyjaśniało, dlaczego masz jego koszulkę - powiedziała. W tym momencie do pokoju wszedł Andy.
- Musimy iść Libby - powiedział. Ostatni raz przytuliłam Meg, a po moim policzku spłynęła łza. Meg uśmiechnęła się smutno i mi ją otarła, a następnie podeszła do bruneta. Przytuliła go.
- Zajmijcie się Louisem - powiedziała, odsuwając się od niego i jeszcze dodała - a ty Andy, dbaj o nią jak o księżniczkę.
- Masz to jak w banku - powiedział z powagą. Dziewczyną wstrząsnął szloch. Pokazała nam tylko na drzwi i odwróciła się w stronę okna, by nie patrzeć jak opuszczamy jej pokój.
         Nie chciałam jej zostawiać i gdyby Andy mnie nie pociągnął za rękę, w ogóle bym stamtąd się nie wydostała. Jak w amoku opuszczałam dom przyjaciółki i dopiero trask drzwi mnie obudził. Miałam ochotę tam wrócić i nakrzyczeć, na tego palanta, który zwał się ojcem mojej Meg. Andy widząc, że zabieram rękę z jego uścisku, a następnie juz kieruje się w stronę domu, który przed chwilą opuściliśmy, przyciągnął mnie do siebie. Chociaż się wyrywałam, on mocno mnie trzymał, bo wiedział, że tak pogorszyłam bym tylko sytuację. Gdy po chwili się uspokoiłam, a po moim policzku spłynęła łza, zaprowadził mnie do samochodu.
- Nienawidzę cię za to w jakim stanie mnie widzisz i za to, że potrafisz mnie z niego wyciągnąć - powiedziałam, patrząc za okno, ale mogłam wyczuć uśmiech satysfakcji wypływający na jego wargi.

Własne Piekło // Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now