20

2.5K 193 13
                                    

          Wibracja i cichy dźwięk dzwonka telefonu. Przeklełam w myślach, nauczyciel już patrzył na mnie otwierając usta. Szybko znalazłam telefon, ale to jaki zobaczyłam numer spowodowało, że uniosłam rękę do góry.
- Niech pan poczeka i nie daje mi kary, to dosłownie telefon życia i śmierci - powiedziałam. Szybko wyszłam przez drzwi na korytarz i odebrałam. Na moje usta wpłynął uśmiech, słysząc znajomy głos.
- Libby? - Megan, brzmiała jakby się stresowała.
- Meg? Matko, wszystko z tobą w porządku? Co z dzieckiem? - z moich ust pytania wystrzeliwały jak pociski z karabinu maszynowego. Dziewczyna zaśmiała się po drugiej stronie.
- Wszystko w porządku, właśnie jestem na wizycie u lekarza, czekamy na naszą kolei. Tata oddał mi stary telefon i pozwolił się z wami spotkać - powiedziała. Odetchnęłam z ulgą. To była moja Meg. Zachowała dziecko i była szczęśliwa. Byłam z niej bardzo dumna.
- To cudownie, a co się stało, że twój tata zmienił zdanie? - zapytałam.
- Andy z nim porozmawiał - powiedziała. Zmarszczyłam brwi, bo brunet mi o niczym takim nie wspominał.
- Jak to Andy z nim rozmawiał? Niby o czym? - zapytałam.
- Tata mi nie chciał powiedzieć - odparła Megan, a ja jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi. Ciekawość wręcz rozpierała mnie od środka. Andy zapewne i tak mi nie powie, ale pewnie powiedział komuś innemu. Byłam prawie pewna, że podzielił się tymi informacjami z chłopakami z zespołu. Oni wiedzieli o wszystkim, znali każdy jego sekret.
- Dobrze, nie będę ci przerywać w lekcjach, zbierz wszystkich to zadzwonię wieczorem na Skype - powiedziała Meg i chwilę później się rozłączyła. Z westchnieniem popatrzyłam na urządzenie przez które chwilę temu słyszałam głos przyjaciółki. Powolnym krokiem wróciłam do sali, gdzie nauczyciel patrzył na mnie ze zmrużonymi oczami, ale nie zdążył wymierzyć kary, gdyż zadzwonił dzwonek. Szybko zabrałam swoje rzeczy i pobiegłam na stołówkę. Odebrałam swoją porcję jedzenia, by następnie usiąść przy stoliku i poczekać na resztę. Byłam tak podekscytowana rozmową z Meg, że nawet nie mogłam zmusić się do jedzenia.
           Pierwszy pojawił się Niall, który dziwnie patrzył na mnie. Cóż widok był rzeczywiście niespotykany. Przecież nie codziennie Libby Peterson, postrach szkoły siedzi z szerokim uśmiechem, a jej palce skaczą radośnie po stole.
- Co ci? - zapytał. Pokazałam mu gestem, że musimy czekać na resztę. Później pojawił się Andy, który zajął miejsce obok mnie, uważnie studiując moje zachowanie. Coraz bardziej niecierpliwie uderzałam palcami o blat. Cieszyłam się z rozmowy z Megan i chciałam im to powiedzieć, ale musieli być wszyscy. Wkrótce pojawił się Louis, który zajął miejsce obok Andy'ego. Tommo chyba nie bardzo zwrócił uwagę na moje zachowanie, bo spokojnie zaczął jeść swój obiad. Szybko pojawił się również Styles wraz z Nat. Oboje zajęło miejsca naprzeciw mnie obok blondyna. Różowo-włosa rzuciła mi tylko ciekawe spojrzenie i już gdy brałam wdech, by zacząć mówić, podeszła moja kuzynka. Poirytowana spojrzałam na nią, bo nie wiedziałam czego tu chciała. Była w tej szkole od jakiś dwóch tygodni, a dalej nie znalazła sobie innych znajomych.
- Mogę się dosiąść? - zapytała cicho. Przewróciłam oczami I machnęłam ręką, co jeszcze bardziej zdziwiło przyjaciół. Nawet Louis uniósł wzrok znad talerza, gdy dziewczyna zajęła miejsce obok niego.
- Meg do mnie zadzwoniła! - prawie krzyknęłam. Harry zadławił się sokiem, a Nathalie próbowała go ratować. Niall patrzył na mnie szerokimi oczami, zdobywając się tylko na kilka mrugnięć. Andy uśmiechnął się, a Louis patrzył na mnie z taką intensywnością, że myślałam, iż przewierci mi dziurę w czaszce.
- Kto to Meg? - zapytała niedoinformowana Diana.
- Och, Zamknij się - powiedziałam, a później skierowałam się do przyjaciół - Mówiła, że wszystko gra i żebym was zebrała, to wieczorem pogadamy przez kamerkę.
- Kupię chipsy - powiedział Niall.
- A ten tylko o jednym - zaśmiał się Andy. Również się uśmiechnęłam.
- To czekam na was o 19 - powiedziałam.
- Dlaczego nie zadzwoniła do mnie? - zapytał Louis. Był jakby nie obecny. Co prawda ostatnio było coraz lepiej. Dużo czasu spędzał z Andy'm I powoli wracał do żywych, ale teraz wspomnienia ukochanej w nim odżyły.
- Będziesz mógł ją odwiedzić - powiedziałam do niego. Złapałam go za dłoń leżącą na stole i delikatnie ścisnęłam. Sama byłam zaskoczona tym co zrobiłam, a co dopiero moi przyjaciele.
- Czasem mam wrażenie, że on ci zrobił pranie mózgu - powiedział Harry, wskazując na Biersacka, który momentalnie podniósł ręce w geście niewinności. W odpowiedzi przewróciłam oczami i zaczęłam jeść swój obiad.
             Najdłuższa przerwa minęła szybko na rozmowach o wszystkim. Zaczęłam doceniać swoich przyjaciół i dziękowałam każdemu bóstwu w które nie wierzyłam, za to że mnie nimi obdarowało. Po ostatniej lekcji wyszłam na dwór, by poczekać na kogoś kto mógłby mnie powieść do domu. Usiadłam na murku przy szkole i zaczęłam przeglądać instagrama, gdy ktoś do mnie podszedł. Nie podnosiłam wzroku z nad ekranu, dopóki nie zobaczyłam przed sobą niebieskich mokasynów. Swoją drogą uważałam te buty, za najbrzydsze na świecie. Przeniosłam wzrok w górę na twarz ich właściciela, bo naprawdę nie widziałam, kto normalny zakłada mokasynów na początku grudnia.
- Nie-dziewczyna mojego brata - powiedział Terrence. Miał białe spodnie i grubą puchową kurtkę. Uśmiechał się, ale sama nie wiedziałam czy ten uśmiech był miły.
- Brat mojego nie-chłopaka - przywitałam go z kwaśnym uśmiechem wstając z murku - co robisz robisz w progach naszej skromnej szkoły? - zapytałam.
- Czekam na Andy'ego, mamy razem jechać do taty - powiedział Terrence.
- On mi coraz więcej rzeczy nie mówi - powiedziałam cicho, wznosząc oczy do nieba. Nienawidziłam niewiedzy.
- Andy z reguły nikogo o niczym nie informuje, często dowiadujemy się o jego zamiarach, gdy już jest w tarapatach - powiedział Terrence.
- Kto jest w tarapatach? - Ni stąd ni zowąd, pojawił się brunet. Jego włosy były w nieładzie, a papieros zwisał z warg. Czarny kolczyk w wardze odbijał światło, a duże dłonie przeszukiwały kieszenie skórzanej kurtki w poszukiwaniu zapalniczki.
- Nikt ważny - odparł Terrence ze złośliwym uśmiechem, takim samym jak Andy'ego. U obu wyglądał tak samo przerażająco.
- Nie mówiłeś, że jedziesz do taty - powiedziałam.
- A miałaś jakieś inne plany? - zapytał Andy, podnosząc wzrok.
- Nie, ale myślałam, że może mnie odwieziesz - odparłam, wyciągając z kieszeni swoją zapalniczke, którą nosiłam na wszelki wypadek. Brunet przyjął ją bez słowa i zapalił używke.
- Podwieziemy cię - powiedział Andy.
- Tata mówił, żeby się nie spóźnić bo to ważne spotkanie, dlatego też kazał mi po Po ciebie przyjechać - odparł Terrence. Brunet spojrzał na niego znudzonym wzrokiem.
- Odwieziemy Libb - powiedział stanowczo.
- Zawsze mogę złapać jeszcze Nialla - powiedziałam, chcąc trochę załagodzić między nimi spór.
- To dobry pomysł - powiedział Terrence.
- Którego słowa w zdaniu "Odwieziemy Libb" nie rozumiesz? - zapytał Andy, gasząc butem fajkę. Terrence westchnął. Brunet był zadowolony z wygranej. Wolałam się nie wtrącać do ich rozmowy, gdyż zdążyłam poznać na tyle Biersacka, by wiedzieć, że nawet gdyby nagle pod szkołę podjechała moja mama on i tak by mnie odwiózł, nawet jakby się waliło i paliło. Bez słowa ruszył w kierunku swojego Mustanga, a ja wraz z Terrence'm ruszyliśmy za nim. Chłopak podszedł na miejsce kierowcy, ale pod surowym spojrzeniem brata siadł z tyłu, a ja zajęłam miejsce z przodu.
Andy od razu odpalił silnik i gdy wyjechał  parkingu, położył dłoń na moim udzie.
- Powiedz Libby, lubisz lalusiów, którzy układają godzinę grzywkę przed lustrem? - zapytał, patrząc na drogę. Wiedziałam do czego bije. Jeżeli Terrence myślał, że poderwie to się pomylił, ale Andy był zbyt pewny siebie. Wolałam być tą nieprzewidywalną, o zdanie której każdy się martwił.
- Nie bardziej niż narcystycznych malowanych bad boy'ów - odparłam, nawiązując do jego blond odrostów, które były dosyć widoczne. Widziałam, że uśmiech Terrence'a się powiększył, a Biersack zacisnął usta w wąską kreskę.
- Zobaczymy wieczorem - powiedział cicho Andy, jednak na tyle głośno bym mogła go usłyszeć zarówno ja, jak i brat z tyłu. Jednym ruchem nogi zrzuciłam jego dłoń, na co on uniósł wysoko brwi, ale nie skomentował. Gdy zatrzymał się pod samym moim domem, popatrzyłam na niego. Zaciskał dłoń na kierownicy.
- Będziesz wieczorem? - zapytałam.
- Mam nagranie - odpowiedział.
- W takim razie możesz nie przyjeżdżać w ogóle - odparłam. Zacisnął wargi w wąską kreskę. Wiedział, że nie żartuje. W końcu Meg była przyjaciółką wszystkich, a on nie mógł pojawić się na rozmowie z nią. Wysiadłam i zatrzasnęłam drzwi. Może zachowywałam się samolubnie, ale jeśli mam być szczera, wcale mnie to nie obchodziło.
            Moja mama była zdziwiona moim zachowaniem, gdy weszłam do domu. Trzaskałam drzwiami i warczałam na wszystkich. Chciałam pobyć tylko chwilę sama w swoim pokoju, ale jak na złość wszyscy mi to utrudniali, a to mama chciała pomocy, a to siostra czegoś potrzebowała. Dlatego o szóstej nie byłam oazą spokoju, a kipiącym wulkanem. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam je z hukiem, a widząc uśmiechnięte twarze przyjaciół wybuchnęłam płaczem. Byłam kompletnie nie gotowa. Trochę się zdziwili, ale Niall nic nie powiedział, kiedy mnie przytulił. Poprowadził mnie na górę do mojego pokoju. Widziałam, że Harry oraz Louis idą za nami. Po chwili się całkowicie uspokoiłam.
- Chcemy wiedzieć co ci Dolega? - zapytał Harry, gdy już przestałam płakać. Pokiwałam przecząco głową. Pokiwali głowami i uruchomili mojego laptopa, bo już za chwilę miała dzwonić Meg. Ostatni raz przetarłam oczy, by choć na chwilę wymusić uśmiech, bo już chwile później rozległ się dzwonek, a na ekranie twarz przyjaciółki.

Własne Piekło // Andy Biersack ✔Where stories live. Discover now