Rozdział XLI

4.4K 384 82
                                    

[Perspektywa... darujmy może to sobie, co?]

Witajcie.

Chyba się jeszcze nie mieliśmy okazji dobrze poznać.
Nazywam się Xanthopolus. Jestem długowieczny od dość dawna. I więcej informacji nie potrzebujecie. Mieliście okazję poznać mnie jako Dyrektora Szkoły Morderców.
Urocze.
Chyba wydarzenia z ostatnich dni wydają się wam absurdalne? Ależ skąd. Wystarczy się wykazać odrobiną spostrzegawczości.
Hell jest spostrzegawczy, jednak natłok emocji normalnego człowieka często przytłacza jego psychopatyczny sposób bycia.
Zacznijmy może od początku...
Hell. Chłopiec od którego się wszytko zaczęło.

Potrzebowałem sprytniejszej kryjówki na serum tak cenne. Tyr był przez długi czas dobrym strażnikiem, jednak w końcu zaczął być kłopotliwy.
Zmieniłem mu więc część wspomnień. Jak? Nieistotne.
Nie mogłem go zabić z tej prostej przyczyny, że rząd zaczął by mieć co do mnie podejrzenia. Ja jako długowieczny? Oczywiście, to zrozumiałe. Jednak ja, jako strażnik tak potężnej substancji jaką jest serum? Już niekoniecznie.
Dobrze, że przymykali oczy na moje liczne potomstwo... dlaczego liczne? Ah... mogę być psychopatą, ale nikt mi nie odmówi moich najprymitywniejszych potrzeb, czyż nie?
Mniejsza o to. Wróćmy do tematu Hella.
Tak więc potrzebowałem nowej skrytki na serum, ale na tyle bezpiecznej by nikt nie zagroził jej, ale na tyle dla mnie dostępnej, bym mógł mieć nad nią kontrolę.
Najpierw chciałem tą odpowiedzialność dać mojej córce - Sky, która dopiero co przyszła na świat. Jednak po pierwszym spojrzeniu na jej malutkie i wątłe ciałko wiedziałem - żadne z moich dzieci nie miało możliwości się nadawać.
W każdym razie, obawiałem się co będzie dalej z szukaniem skrytki na przepis serum. A wtedy zwiała uczennica.
Mia. Taaaak, zdolna dziewczynka. Byłaby idealną skrytką. Jednak kiedy przybyła do mojej placówki była już odrobinę za stara na eksperymenty. Ale gdy dowiedziałem się o jej synie? Byłem uratowany. Syn najlepszej morderczyni oddany na "malutki" eksperyment w moje ręce? Spełnienie marzeń.
Ten chłopiec był naprawdę fascynujący. Jak na niemowlaka bardzo cichy. Czasami trudno mi było stwierdzić czy czegoś chce. Nawet eksperyment przebiegł gładziutko. Jakby mówił "rób co masz zrobić i a potem mnie zostaw".
Hell. To imię zdecydowanie oddawało wszytko.
Śmiem powiedzieć, że gdyby był z mojej krwi, chyba bym pękł z dumy.
Potem oddałem go pod skrzydła matki. A ta żyła sobie z nim spokojnie, przez szesnaście lat. Nie podejrzewając nawet jak potężny może być jej synek. To słodkie.
Chip w jego mózgu. Dzięki temu mogłem go pilnować, a serum było w stu procentach bezpieczne.
Wzmocnione mięśnie. Silniejsze serce. Jest w stanie lepiej wykorzystać przepływ adrenaliny, a przy okazji mięśnie serca mu nie staną.
Sprytne prawda?
Bo ze mnie w ogóle sprytny gość. Ukartowanie wszystkiego nie należało do najłatwiejszych. Choć mając zaufanie całej Szkoły? Zabranie mojej cennej receptury wraz z opakowaniem w postaci Hella, było proste. Zlecenie Zarze, by zadała pytanie zmuszające go do przystąpienia do Szkoły Morderców, też nie należało do trudnych.
Zaskoczyła mnie sytuacja z Gumi. Albinoska wyraźnie nie nadawała się do Szkoły, ale już nie jednego takiego spotkałem, więc nie usunąłem jej z placówki. Jednak to co z nią zrobił Hell... przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Gumi miała porywczy i często nie wytłumaczalny charakter, ale rzucenie się na Hella... cóż, mój wojownik poradził z nią sobie wzorowo.
Chyba to był mój gwóźdź do grobu, gdy za bardzo spocząłem na laurach. Pojawił się Earth.

[Wydarzenia sprzed kilku miesięcy]

Wpadli do mojego gabinetu w trakcie kiedy przygotowywałem raport dla rządu. Najpierw kilku uzbrojonych po zęby strzelców i on. Zamaskowany wszedł ostatni chyba tylko po to by zbudować napięcie. Nie udało mu się to, ponieważ znam jego styl aż za dobrze.
- Earth... Absolwent odwiedza stare śmieci? - uśmiechnąłem się do niego promiennie. Przykro mi, ale nie potrafiłem brać na poważnie tego komicznego przebrania.
- Nie. Przyszedłem po serum. Mam już twoich uczniów i Tyra. Ty masz nam tylko powiedzieć, jak mam zdobyć przepis, a jeśli nie... - Poczułem każda z luf broni została skierowana na moją twarz.
Wyglądało to kiepsko, bez dwóch zdań. Jednak nie z takich sytuacji się wydostawałem.
- Receptury nie ma Tyr, drogi uczniu...
- Nie? - chyba był całkiem zaskoczony.
- Chyba to powiedziałem. Wiem, że lubisz wyznania... Może podejmiesz moje wyzwanie?
- Na czym miałoby polegać...? - widać, że jeszcze nie był do końca przekonany, ale wyzwanie to był zgrabny unik. Kątem oka widziałem jak strzelcy opuszczają karabiny.
- Wśród czołowych morderców mam nową twarz... syn kogoś kogo znasz...
- Młody Aliquid?
- Chyba już go poznałeś...
- Wygląda jak ona. Nawet blizny ma na tej samej ręce.
- Więc on obecnie jest powiernikiem serum... Choć sam o tym nie wie - powiedziałem tajemniczym głosem. To zawsze działało. I wyglądało na to, że i tym razem mnie nie zawiedzie.
- Czyli wydajesz mi swoich najlepszych uczniów, w zamian za swoje życie. A co jeśli uda mi się zdobyć przepis?
- Będzie twój. Choć wątpię, że ci się uda...
- Ja bym nie wątpił... - zauważył Earth patrząc na mnie tymi wyłupiastymi szkłami maski.
Pokazał coś swoim ludziom, i odwrócił się na pięcie wychodząc z pomieszczenia, a strzelcy za nim, noga w nogę.

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz