Rozdział XXXIV

4.6K 405 54
                                    

Potarłem skroń siedząc nad kubkiem kawy. Dziewczyny siedziały obolałe w pokoju i odczuwają przykre następstwo po piciu, a ja ledwie żyłem po ich wczorajszych rewolucyjnych.
Sky oświadczyła po przebudzeniu, że nie idzie do szkoły ponieważ nie mają lekcji z powodu jakiejś inspekcji w liceum. Normalnie bym nie uwierzył i wykopał z łóżka w jakkolwiek złym stanie by nie była. Jednak Sky była normalna i raczej wagary były dla niej czymś absurdalnym.
Zara zadeklarowała się, że zostanie ze Sky. Coraz częściej odczuwałem ich siostrzane podobieństwo. Ich wygląd, praktycznie bez pokrycia, nie dorównywał podobieństwu charakterów. Nie we wszystkim były identyczne, ale podobne zachowanie dało się zauważyć na każdym kroku.
Co dla mnie oznaczało tylko więcej pracy.
Rozległo się głuche uderzenie kamieniem w szybę . Poderwałem się i natychmiast spojrzałem przez okno. Ktoś czaił się w krzakach przed domem.
Chwilę walczyłem z niepewnością, ale ostatecznie odłożyłem kawę i po cichu wyszedłem z domu otwierając brzytwę. Wszędzie byłao mokro po wczorajszej nawałnicy, która przeszła nad miastem. Połamane drzewa, zalane ulice i studzienki plujące wodą, to tylko kilka z kilkuset problemów po burzy. W wielu domach nie było prądu, a piwnice były w całości pod wodą. Zbliżające się zimowe chłody, groziły zamrożeniem całej wody i ponownym utrudnieniem życia mieszkańców. Nikt jednak nie narzekał. To było moje kolejne wielkie zaskoczenie normalnymi ludźmi, którzy zamiast narzekając i poganiając rząd do pomocy im, sami wzieli się do pracy.
Kiedy stanąłem przed krzakami uderzyła mnie cisza. Nie słyszałem oddechu osoby, która kryła się w krzkach. Najpierw pomyślałem, że to może moja wyobraźnia i nie było kamienia uderzającego w szybę, tylko jakiś ptaszek zderzył się z oknem, a ja przypisałem to wyimaginowanej osobie w krzakach. Potem stwierdziłem, że ktoś tam napewno jest. Skąd to wiedziałem? Nie wiem, po prostu wiedziałem.
- Wyłaź - syknąłem gotów to zadania ciosu. Przez kilka sekund nic się nie działo i byłem gotów stwierdzić, że to tylko niewinne krzaki, ale później pojawił się ruch.
A dokładniej pojawiła się ręka z karteczką, głoszącą wielkimi literami:
"NIE ZABIJAJ, CHCE POGADAĆ".
Nie szczególnie mnie to przekonało i nie miałem zamiaru schować brzytwy, ale w mojej głowie pojawiły się setki możliwości z kim mam do czynienia.
Zacząłem wykluczać niektóre możliwości od razu. Wie, że zabijam, czyli możliwe jest, że to morderca. Ktoś ze Szkoły? Nikt nie wiedział, gdzie się wybieramy. Earth? On raczej nie chciał by pogadać, a przynajmniej nie bez zabijania.
Choć... może to tylko taki test? Chce zobaczyć, czy jestem na tyle normalny by posłuchać prośby ukrywającego się w krzakach...? Nie, nawet psychopata nie zrobiłby tak chorej próby.
- Dobra Krzaku, rusz tyłek i przejdźmy do ogrodu, bo tutaj jesteśmy za bardzo na widoku - powiedziałem do roślinki. Nie wiedziałem, ani zgody, ani zaprzeczenia, ale ręka z kartką schowała się, a krzak poruszył się.

Przeszedłem do ogrodu, a kiedy uznałem, że tutaj jestem ukryty przed wszelkim wzrokiem rozejrzałem się. Brzytwa nadal była na odpowiedniej wysokości do ataku.
- Hell Aliquid - westchnął psychopata wychodząc z krzaków. Był mniej więcej mojego wzrostu. Umięśniony i obtatułowany. Wzory na rękach, szyi i każdej innej części cała miały wspólny wzór. Wilki. Nie musiałem się długo zastanawiać kim był morderca.
- Wilk - wycharczałem. Pamiętałem go z korytarza. To on stał po prawej stronie chłopaka, z którym rozmawiał Dean.
Wyglądał żałośnie. Wychudzony i bladożółty, prawdopodobnie chory. Wory pod oczami tylko uzupełniały jego fatalny stan. Słowem: jego portret znajdziesz w słowniku obok wyrazu "żałosne".
- Nazywam się Casper Chandler. I uciekłem ze Szkoły Morderców - powiedział słabo. Jakbym się tego już nie domyślił.
- I...?
- I muszę Cię ostrzec Hell. Earth tu jest - wyszeptał. - I nie jest już sam... Hell, błagam...
- Dlaczego miałbym ci wierzyć? - warknąłem.
Nic o nim nie wiedziałem, a jedyne co mogłem zaobserwować, nie przemawiało na jego korzyść. To mogła być płapka, a zauważyłe, że ilekroć opuszczam Szkołę, właśnie to mnie spotyka: płapki, zdady najbliższych i co najmniej jeden trup. Casper nie wyglądał jakby kłamał, ale psychopatom nigdy, przenigdy nie wolno wierzyć na słowo.
- Jestem bezbronny. Jestem sam. Jestem już praktycznie martwy... -wymienił cicho. Uniosłem brwi.
- Praktycznie?
- Earth, gdy uciekałem, strzelał czymś do mnie. Trafiło mnie w nogę, ale wtedy nawet tego nie poczułem. Gdy byłem już daleko, zorientowałem się, że to była zatruta strzałka. Mam już niewiele czasu, a z godziny, na godzinę mój stan się pogarsza. Moim priorytetem stało się powiadomienie cię o Earthcie...
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
- Wiedziałem, że wyjeżdżacie na misję. Jednak kiedy wraz z Mattem dołączyliśmy do Eartha... on wie, gdzie jesteście i co robicie...
- Poczekaj - przerwałem mu obniżając nieznacznie swoją broń. - Podsumujmy: zwiałeś ze Szkoły razem z tym Mattem, dołączyliście do Eartha, ale ty uciekłeś, aby mnie powiadomić, że są w pobliży - skwitowałem. Casper pokiwał głową.
Szczerze mówiąc, podświadomie dałem mu kredyt zaufania. Wydawał się szczery, a swojego kiepskiego stanu raczej nie sfałszuje. Spojrzałem na Caspera z mimowolną niepewnością.
- Powiedz co mam z tą wiedzą począć? - spytałem. Chłopak odwrócił głowę ze zmęczeniem.
- Nie przeżyję długo. Chciałem tą informację po prostu przekazać. Czułem, że tak choć w części naprawie swoje błędy... - pokręcił głową, ale zaraz zakołysał się i w ostatniej chwili zamortyzowałem uderzenie jego głowy o grunt. Był rozgrzany i zlany potem, a jednocześnie drżał z zimna. Nawet jego wytatułowane wilki zdawały się być przerażone.
- Casper... oddychaj, na pewno jest jakiś sposób by ci pomóc - westchnąłem podnosząc go i pomagając iść. Chłopak kręcił głową jak w majaczce.
- Nie... Nie zasługuje... Nawet nie wiesz co o tobie mówiłem... Nie powinieneś mnie ratować... zabij mnie. Zabij...
- Zamknij na chwilę jadaczkę bo muszę się skupić - warknąłem.
Ledwie trzeci dzień. Ledwie zdążyłem polubić łóżko w pokoju gościnnym Sky. Z szybko to się wydarzyło, mieliśmy tylko zbadać sytuację. Dlaczego teraz okazuje się, że Earth depcze nam po piętach?!
- Mówiłeś, że Earth nie jest sam.
- Ma Matta i kilku innych zwolenników ze Szkoły. Ma swoich szpiegów w Szkole i tutaj. On jest wszędzie... gdy nikt nie widział on budował sobie małą armię...
- I to wszytko tylko dla serum?! - nie mogłem uwierzyć.
Rozumiem, ma raka, nie chce zginąć. Jednak dlaczego chce to osiągnąć takim kosztem? Oto prawdziwe oblicze najpotworniejszych psychopatów. Chcą żyć, choćby mieli zabić wszystkich dookoła.
Doszliśmy do tarasu i otworzyłem przeszkolne drzwi. Dziewczyny nadal spały na piętrze. Położyłem Caspera na kanapie i pozwoliłem mu chwilę odsapnąć na czymś wygodnym. Nie wiedziałem jak na przybysza zareaguje Sky, albo Zara, ale ze zdziwieniem uświadomiłem sobie, że chcę mu pomóc. Pamiętam doskonale słowa Dziary, Matta, że jestem człowiekiem najniższej ligi. Ale nie obchodziło mnie to za bardzo. Uciekł Earthowi, a powiedzenie "wróg mojego wroga jest moim przyjacielem", najlepiej opisywało moje nastawienie do Wilka. Złapałem za wyłączony telefon i urochomiłem urządzenie. Zignorołwałem blisko 80 wiadomości od Deana i natychmiast wybrałem numer Alice.
- Hell?
- Mamy problem.
- Co się stało? - zapytał android. Przełknąłem ślinę, zastanawiając się nad doborem słów.
- Znalazł nas Casper. W sensie Wilk. Powiedział, że uciekł Earthowi i chciał nas ostrzec - wyjaśniłem. Zapadła chwila ciszy po drugiej stronie.
- Zabiłeś go? - zapytała krótko. Alice nie mogła tego widzieć, ale przygryzłem wargi.
- Nie. Jest otruty i jego stan jest beznadziejny. Nie zabiję umierającego...
- Rozumiem - przerwała mi Alice. - Musicie się ukryć. Wyjazd z miasta jest urudniony i naprawa dróg po burzy potrwa co najmniej dwa dni. Skoro Casper was znalazł, to może to zrobić także Earth - powiedziała instrukcję. Pokiwałem głową.
- Dobrze. Coś wykombinuje.
- A i Hell... dostałam wiadomość ze Szkoły, że ruszył odział poszukiwawczy za Dziarą i Wilkiem. Możecie się na nich natknąć.
- No dobra, dodatkowe ręce do walki się przydadzą - stwierdziłem.
- Nie możecie im powiedzieć kim jest Sky. To ma być tajemnicą. Jeśli się o nią spytają to jest ona nową psychopatką - poinformowała mnie oficjalnym i robotycznym głosem. Westchnąłem cicho ale mruknąłem na zgodę. Potem Alice rozłączyła się bez pożegnania.
Zaczynamy akcję. Ruszyłem po schodach na górę, by budzić dziewczyny.

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz