Rozdział XX

7.2K 455 191
                                    

I co teraz robić?
Nic. Na cały dzień, świat zamarł w bezruchu. Nic się nie działo. Wszyscy po krótkim świętowaniu z okazji powodzenia misji (Tyr wytrzasnął skądś alkohol, a ja przeżyłem w swoim życiu pierwszego kaca), rozeszli się po pokojach. A dziś po śniadaniu nikt z nikim nawet nie rozmawiał. Pomińmy, że spotkałem tylko jednookiego jak robił sobie kawę. Wróciłem po śniadaniu do pokoju (leczyć kaca) i położyłem się na łóżku.
Tak wygląda dzień po misji? Mamy po prostu leżeć na wyrku i czekać, aż coś się stanie?
Powiem tyle - po takim zastrzyku adrenaliny jaki przeżyłem w tam tym pomieszczeniu, mam ochotę na więcej. Nosi mnie. Nie mogę się uspokoić. Cały czas drżą mi ręce, a kiedy usiądę, noga skacze mi jak po porażeniu prądem.
W skrócie, wyglądam jak alkoholik na odwyku. I widać, że kiepsko mi ten odwyk idzie...
Robiłem najróżniejsze rzeczy, aby pozbyć się tego. Czytałem gazetę, zszyłem sobie bluzę, zrobiłem notatki dla pana Honesta z przebiegu misji - a miałem nie robić - i nawet waliłem przez chwilę w ścianę. Tak po prostu zacząłem walić pięściami w ścianę. Zdarłem sobie skórę na kostkach, a potem na ścianach w kolorze kości słoniowej widniały krople mojej krwi.
Usłyszałem śmiech.
- Będziesz musiał myć ścianę - zauważył Artmate. Odwróciłem się do niego. Chłopak widząc mój stan skrzywił się ze współczuciem.
- Nosi cię?
- A żebyś wiedział - odparłem. Spojrzałem na poranione dłonie i patrzyłem jak krew powoli płynie mi po palcach. Artmate podał mi chusteczkę.
- Przyzwyczaisz się. Tak nagły zastrzyk energii dla tak słabej psychiki nie jest dobry...
- Że niby jestem słaby?
- Nie. Masz słabą psychikę - westchnął. - Wszyscy mamy słabą psychikę. Gdybyśmy mieli ją silniejszą nikt z nas by tu nie trafił - wyjaśnił spokojnie. Pokiwałem głową, a potem dotarło do mnie coś zastanawiającego.
- To dlaczego ty jesteś tak spokojny, skoro zazwyczaj jesteś jak chodząca bomba energii?
- Bo Tyr zrobił mi dzbanek melisy - wyjaśnił. - zawsze po jednym kubku jestem troszkę spokojniejszy. Więc po całym dzbanku jestem już całkiem spokojny.
- Dobry pomysł... chyba też zaparzę sobie melisy. A tak właściwie to po co przyszedłeś? - Artmate zaśmiał się. Wyciągnął coś z kieszeni bluzy. Jakieś cztery karteczki.
- Co to? - zapytałem. Artmate uśmiechnął się tajemniczo.
- Właśnie wróciłem z Zectorem od Honesta - powiedział. Uniosłem brew.
- I...?
- I wynegocjowaliśmy jednodniowe przepustki - dokończył z szerokim uśmiecham. Szerzej otworzyłem oczy.
- Przepustkę? - powtórzyłem. Artmate pokiwał głową.
- Tak. Po misjach Wykonawcy dostają przepustki na wyjście gdzieś w miasto - powiedział jakby była to najoczywistsza rzecz pod słońcem. I moją twarz rozjaśnił uśmiech.
- Czyli ty, Zector, Zara i ja możemy wyjść po za obszar Szkoły?
- A czy właśnie tego nie powiedziałem? Z resztą na Zare nie licz. Ona nie opuszcza Szkoły Morderców nawet z przepustką - powiedział. Zastanowiłem się. Głowa nadal mnie bolała, więc używanie mózgu nie było takie proste.
- Czyli możemy wziąć jeszcze kogoś w zamian za Zare? - upewniłem się. Artmate wyszczerzył zęby, a wszystkie kolczyki na uchu i brwi zadzwoniły radośnie.
- Tak - potwierdził, ale zaraz jednak przybrał minę pełnego skupienia. - Choć nie wiem kogo weźmiemy. Tyr nie będzie chciał. Azrael... nawet nie wspomnę... Septimus to straszny sztywniak...
- Septimus?
- Septimus Powell. Zastępca przewodniczącej. Chyba go poznałeś kiedy cię rekrutowali?
- Rekrutowali - mruknąłem, ale zaraz się otrząsnąłem. - Tak, widziałem go. Dobra, a Hariet? Julie? Alice?
- Serio, Hariet? - jęknął. - A chcesz, aby ten świat jeszcze trochę pożył? Julie jest za mała, a Alice... Alice to robot do cholery!
- Okej, rozumiem... ale wiesz, że nie wymieniłeś jeszcze jednej osoby?
- Pani Berty z gabinetu lekarskiego? - zapytał z nadzieją w głosie. Spojrzałem na niego sceptycznie.
- Myślałem, że lubisz Deana - zauważyłem. Artmate wywrócił oczami.
- To nie tak, że go nie lubię! Po prostu... Dean zawsze musi... uwielbia łazić po sklepach i wybierać mi i Zectorowi ubrania - powiedział. Pokiwałem głową.
- I TO jest prawdziwy problem... Ale chyba da się go jakoś rozwiązać.

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz