Rozdział IV

13.8K 1K 301
                                    

Stałem i patrzyłem próbując sobie wszystko poukładać.
Wbiłem nóż w Alice. Chciałem ją zabić... Moje najgorsze koszmary o tym, że tracę panowanie nad sobą, zaczęły przybierać fizyczną formę.
Następną ciekawą informacją jest chyba fakt, że Alice NAPRAWDĘ nie jest normalna.
- Jesteś... robotem? - zapytałem, gdy... to coś wyjmowało sobie mój scyzoryk z... ciała?
- Androidem - poprawiła mnie z lekkim znudzeniem. Zamrugałem, nadal wiele nie rozumiejąc.
Ach taak, android - to mi cholernie wiele tłumaczy.
- Dokładnie androidem ze sztuczną inteligencją, zaprojektowanym, aby znajdować przyszłych uczniów Szkoły Morde...
- MILCZ! - teraz rozumiem. I wcale mi się to nie podoba. Skoro próbowałem ją zabić - choć wcale tego nie chciałem - to oznacza... że teraz jestem na ich celowniku?
- Wybacz Hell, ale muszę ci coś powiedzieć... - zaczęła Alice oddając mi scyzoryk. - Wiem, że nie masz najlepszego zdania o Szkole Morderców, ale...
- Tak, tak. Wybór zabij, albo zostań zabity obowiązuje, ale Ja na to kicham - przerwałem jej - nie mam zamiaru tańczyć tak jak mi zagrają! Nie będę mordercą! - wykrzyczałem w twarz androida.
Alice patrzyła na mnie smutno.
- Hell... Ale już za późno na groźby - wyszeptała.
Potem zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- C-co...
- To tylko środek usypiający, abyś się nie wyrywał. - To były ostatnie słowa jakie usłyszałem. Potem powieki opadły, a ja pogrążyłem się w śnie.

Szkoła Morderców - w moim wyobrażeniu miejsce pobytu największych i najgorszych psychopatów na świecie. No wiecie - miejsce pilnie strzeżone i unikane.
I przede wszystkim - pustawe. Kto wybiera zabijanie?

- Hell! Obudź się!
- Jeszcze pięć minutek tatku...
- Cholera! Hell Stigmatus! Jesteś przywoływany do porządku, przez najwyższy samorząd Szkoły Morderców. - Kiedy budzą cię takie słowa... Cóż byłem lekko przerażony. Tym bardziej, że właśnie zacząłem coś gadać o ojcu...
Leżałem na metalowym łóżku w wielkiej sali, całej w bieli. Wyglądało to jak sala szpitalna dla całej armii zaprojektowana przez jakiegoś króla... wszystko wyglądało na zadbane, odkurzone i nowe...
Naprzeciw mnie stały dwie dziewczyny i jeden chłopak.
Jedną z dziewczyn była Alice. Miała już naprawionym obojczyk. Druga miała burzę czarnych włosów z granatowymi pasemkami. Gdzieniegdzie widziałem zaplecione małe warkoczyki. Patrzyła na mnie z oburzeniem i irytacja.
Chłopak, który stał obok... Cóż, mogę go opisać jednym zdaniem: wyglądał jak grabarz na własnym pogrzebie. Miał twarz zastygłą w śmiertelnej prowadzę, a jego kasztanowe włosy były starannie przylizane i równiutko ścięte, tak, że żaden włosek nie dostawał nawet na milimetr. Wpatrywał się we mnie, zza okularów, w przerażający sposób. Jego źrenice były zimne, twarde... I budziły najprawdziwszy strach.
Wszyscy mieli sweterki bez rękawów z tarczą Szkoły Morderców.
- Hell... - zaczęła łagodnie Alice, ale ciemno włosa dziewczyna pokazała jej, aby zamilkła.
- Jestem przewodniczącą samorządu Szkoły Morderców, a to mój zastępca - pokazała na chłopaka, który nawet nie drgnął. - Zgodnie z ustawą 7 jestem zmuszona do zadania kilku pytań. Wszystko co powiesz, będzie mieć znaczący wpływ na twoje życie...
- To pytaj w końcu! - warknąłem tracąc cierpliwość.
Mam zaraz wydać na siebie wyrok śmierci. Niech ta baba się pośpieszy!
- Czy ukończyłeś szesnaście lat?
- Tak.
- Czy przeszedłeś ostateczne badania?
- ... A te przeprowadzone przez Alice się liczą? - zapytałem niepewnie. Dziewczyna wywróciła oczami, a chłopak... tak... jego kąciki ust uniosły się nieznacznie!
- Aby nie przedłużać, mogę ci to uznać. Ale wiedz, że na podstawie tych badań zostałeś formalnie uznany psychopatą.
- Lepszy rydz niż nic - mruknąłem wzruszając ramionami. Dziewczyna chyba udała, że tego nie słyszy, bo zanim skończyłem mówić zadała mi pytanie:
- Czy chcesz zginąć? - Zapadła cisza. Chyba nie tylko ja zdziwiłem się treścią pytania. Chłopak i Alice wpatrywali się wraz ze mną z niezrozumieniem w przewodniczącą. Tylko ona była pewna wypowiedzianych słów.
- Zara... trochę to inaczej brzmiało - zauważyła Alice. Dziewczyna nadal nic nie mówiła tylko z wyczekiwaniem patrzyła na mnie.
- No... ja nie chcę umierać. Lubię życie, choć daje mi w kość...
- To mi wystarczy. Od jutra zaczynasz naukę. Alice, zaprowadź to do męskiego akademika...
- Chwila! - przerywam jej jednocześnie wściekły i przerażony. - Ja nie chcę się tu uczyć! Nie chce zabijać!
- Chcesz, chcesz... - zapewniła mnie. - Tylko jeszcze się do tego nie przyznajesz przed sobą.
- Co? O czym ty chrzanisz kobieto? Ja NIE CHCĘ być mordercą! - Siarczysty policzek przeciął powietrze i trafił w moją twarz. Po wielkiej sali odbiło się głuche echo, a ja z zaskoczenia nawet nie wydałem dźwięku.
- Jestem Zara Xanthopoulos. Zaraz po nauczycielach, najważniejsza osoba w tej szkole. Postaraj się nie zabić w Szkole Morderców. - A potem wyszła.
Wszyscy wyszli.
A ja zostałem sam w istnym wariatkowie... w czystej postaci piekła na ziemi.


#Heej! I Jak? Co Hell z tym zrobi? Czy Zara miała jakiś powód, aby zatrzymać go w Szkole? Odpowiedzi później. Czkam na opinię ☺

























...aicyż ęzdiwanein

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz