Rozdział XXXII

4.4K 412 68
                                    

Z zapisków Hella
Dzień 1 (sobota)
Nic specjalnego się dziś nie działo. Może dodam, że NIC się nie działo. Sky umówiła się w parku z przyjaciółmi. Zara zaproponowała swoje towarzystwo, a jak można było się spodziewać normalna nie odmówiła. Kiedy one poszły się bawić, ja pilnowałem wszystkiego dookoła. Nie napotkałem, żadnych oznak wskazujących na Eartha lub jego popleczników. Wszytko było spokojne, a jedynym niepokojem był strasznie głośny śmiech Zary, Sky i jeszcze jakichś dziewczyn...

- Co tam skrobiesz? - spytała nagle dziewczyna, przerywając mój spokój.
- Notuje postępy z dzisiejszego dnia. Choć postępy to chyba trochę zbyt wyolbrzymione określenie... "przebieg" byłby znacznie bliższy prawdzie - powiedziałem bez entuzjazmu.
- No weź Hell - westchnęła Zara. - Dzisiejszy dzień nie by do końca klapą. Poznałam przyjaciółki Sky i trochę się do niej zbliżyłam - powiedziała radośnie szukając w walizce piżamy. Przewróciłem oczami.
- To nie ty musiałaś tylko przesiadać się z ławki na ławkę i sprawdzać każde drzewo, w obawie, że w dziupli można znaleźć tuzin granatów - zauważyłem. Dziewczyna uniosła brwi.
- Ach tak? No to jutro to ty idziesz z Sky i dziewczynami, a ja będę was pilnować z oddali - zaproponowała. Usiadłem na łóżku i spoważniałem.
- Nie - powiedziałem krótko, aczkolwiek dobitnie.
Choć nie wystarczająco dobitnie, bo dziewczyny to nie ruszyło.
- Skoro masz narzekać, to może zobaczysz, że moja praca też nie jest prosta - upierała się przy swoim. Przewróciłem oczami.
- Ale ty działasz, myślisz i mówisz jak normalna. Ty JESTEŚ normalna. Dla mnie to spory wysiłek, który mi zupełnie nie sprawia przyjemności - wyjaśniłem, choć było to raczej oczywiste. Zara nie wydawała się tym wzruszona.
- To jak będzie? Sky umówiła się na jutro z Lisą i Izabell na zakupy. Ty pójdziesz z nimi, a ja będę was pilnowała...
- Czy ja się zgodziłem na tą jakże nieatrakcyjną zamianę ról?! - przerwałem jej machając rękoma. - Wolę dziuple z granatami niż trzy piszczące babsztyle w centrum handlowym... - wzdrygnąłem się na samą myśl. Zresztą nadal mam kiepskie wspomnienia z centrum handlowym w tle. Dean, Gordon, pułapka...
Otrząsnąłem się.
- Mam nadzieję, że ustaliliśmy już nasz podział na jutro - westchnąłem. Wstałem z łóżka i zbliżyłem się do swojej walizki.
- Wykąpałaś się już? - upewniłem się. Zara pokiwała głową.
- Jak wyjdziesz to się przebiorę, a potem odpłynę na jakąś godzinę... - "odpłynięciem" nazywała złożenie wielkich słuchawek i pogrążenie się w jakiejś lekturze. Próba rozmowy z nią w tym czasie byłą daremna, ponieważ słuchawki zatrzymywały praktycznie każdy dźwięk z zewnątrz.
- Bosko. Jestem za kilka minut - rzuciłem poprawiając pod pachą płyn do kąpieli, szampon i piżamę. Wyszedłem z pokoju gościnnego i korytarzem przeszedłem do jednej z dwóch łazienek. Zdjąłem ubranie i wszedłem pod prysznic. Odkręcając kurek pozwoliłem wodzie trysnąć mi prosto w oczy.
Uwielbiałem to uczucie, gdy wszystkie problemy są spłukiwane przez gorącą wodę. Nie znikały - to fakt - ale czułem się wtedy taki... lekki. Miałem wrażenie, że woda zmywa ze mnie po kolei wszystkie warstwy niepewności, furii, przerażenia, smutku i w końcu tą cienką warstwę żałoby, którą noszę w sobie od kiedy dowiedziałem się o tacie. Od tymi warstwami jestem już tylko ja. Mały chłopiec, psychopata, morderca.
Przeczesałem palcami ciemne włosy. Wycisnąłem trochę szampony na dłoń i długo bawiłem się rosnącą ilością piany. Kiedy spłukałem cały szampon, zakręciłem kurek. Wyszedłem z kabiny i przepasany szarym ręcznikiem stanąłem przed lustrem.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Hej... zostawiłam tam stanik, mogę wejść Zara? - i nie czekając na odpowiedź, do łazienki wszedł nie kto inny jak Sky. Dziewczyna zorientowała się, że coś tu nie gra dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi. Stałem oszołomimy w samym ręczniku, a ona w krótkich spodeczkach od piżamy i luźnej koszulce na ramiączka.
- G-Gordon...! - pisnęła przerażona. Natychmiast odwróciła się do mnie plecami i pośpiesznie nacisnęła klamkę. Jedną ręką natychmiast złapałem się za skraj ręcznika, jakby uprzedzając głupie pomysły losu.
Dziewczyna szarpała klamkę. Bez skutku. Uderzyła barkiem w drzwi, ale jedynym efektem był jej jęk.
- Zara! Zaaaraaa! - krzyknęła błagalnie. Spuściłem głowę załamany z lekka.
- Nie usłyszy - powiedziałem cicho. - Powiedziała, że będzie słuchała muzyki... dopiero za godzinę da się z nią skontaktować - wyjaśniłem, choć wolałem w ogóle się nie odzywać. Sky odwróciła się do mnie i zdałem sobie sprawę z kilku nieprzyjemnych rzeczy.
1) Zakrywam się tylko ręcznikiem, a to trochę niekomfortowe;
2) odsłonięte są wszystkie moje blizny, w tym efektowne esy-floresy na moim ręku;
3) Sky jest tylko w cienkiej, krótkiej i prześwitującej piżamie w ananasy.
Może i jestem psychopatą, ale jestem też nastolatkiem. A to znaczy, że moje hormony zaczęły świrować. Dodam od siebie, że jeszcze nigdy nie byłem w tak... ekhm... specyficznej sytuacji.
- Gordon... Co to jest na twoim ręku...? - zapytał niepewnie. Wypuściłem powietrze z płuc.
- To taka ozdoba...
- Co wykazują twoje badania psychologiczne? - Muszę ją pochwalić za spokój, którego w moim myślą zabrakło. Już prawię zapomniałem jak normalni uwielbiają to pytanie.
- J-Ja... Mieszkam za granicą - wyrzuciłem z siebie. - No wiesz, przyjechałem tutaj zwiedzać więc nigdy nie miałem badań psychologicznych - kłamałem. Sky pokiwała głową, a jej wzrok jakby przesuwał się w...
- Wiesz Sky - spanikowałem. - Wygląda na to, że będziemy tu przez chwilę zamknięci, więc czy mógłbym cię prości, abyś się na sekundę odwróciła? - zapytałem niepewnie. - No wiesz, abym się ubrał trochę - dorzuciłem. Sky oblała się rumieńcem, który zagościł już dawno na mojej twarzy.
- Skoro... Dobrze! Już się... w sensie... - plątała się strasznie, co można było nazwać nawet uroczym. W końcu bez zbędnych słów, dziewczyna odwróciła się do mnie plecami, dodatkowo ukrywając twarz w dłoniach.
Szybko naciągnąłem dresy i czarny podkoszulek i po kilku sekundach powiedziałem, że dziewczyna może już się odwrócić.
- Już...?
- Tak Sky już się ubrałem - westchnąłem. Dziewczyna niepewnie, kroczek za kroczkiem, odwróciła się do mnie twarzą. Nadal miała lekki rumieniec na twarzy.
- Ładna piżama... - mruknęła lustrując mnie wzrokiem, a potem znów załapała się za usta. Mimo woli zaśmiałem się z jej miny.
- Spokojnie, nie gryzę - zapewniłem, choć to nie do końca była to prawda w ustach psychopaty.
Kiedy Sky opuściła dłonie, na jej twarzy nadal widniał rumieniec. Przez myśl przemknęło mi, czy nie wyglądam podobnie kiedy Dean stoi w pobliżu... jednak szybko odgoniłem tą myśl. Jeszcze tego brakowało bym porównywał swoje reakcję do tej sytuacji.
- Twoi rodzice często wyjeżdżają? - zaciekawiłem się chcąc choć odrobinę rozluźnić sytuację. Sky oparła się o drzwi.
- Nie. W tym tygodniu wypada ich dziesiąta rocznica ślubu i postanowili to uczcić wyjazdem. - Dziewczyna westchnęła. - Miłość, która mimo upływu lat nie osłabła mimo kłótni i zmian, to piękna miłość... Nie wiem, czy kiedykolwiek taką znajdę - powiedziała jakimś dziwnym rozmarzonym tonem. Blah... słuchanie ckliwych tekstów nastolatki to nie jest moje wymarzone zajęcie na wieczór. Ale trzeba się maskować. Psychopata pewnie udałby odruchy wymiotne i strzelił kuksańca dziewczynie za takie rozpływanie się nad głupotami, a potem zmienił temat (tzw. Sposób na Artmate). Jednak normalny powinien przytaknąć i drążyć temat.
Przez chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią, aż w końcu pokiwałem głową.
- Pewnie masz rację... Ale może znajdziesz taką miłość - stwierdziłem. Sky przygryzła wargę.
- Może kiedyś się uda...
- Czekaj... Nie masz chłopaka? - Pytanie szybciej opuściło moje usta niż zdążyłem je przemyśleć. Nie było ani w stylu psychopaty, ani normalnego, tylko w popisowym stylu Hell-Nie-Myśli-Co-Mówi.
Dziewczyna, tak jak przewidziałem, była lekko onieśmielona.
- N-Nie... nigdy nie miałam... - wyznała. Wytrzeszczyłem oczy.
- Żartujesz? Jesteś piękna, zgrabna, pomocna, miła i co tam jeszcze, ale nikt się tobą nie interesuje? - upewniłem się już zupełnie zapominając o czymś takim jak takt, albo myślenie. Sky podziwiała swoje palce u stóp.
- Ale jeszcze nigdy nie poczułam czegoś takiego... takiego wyraźnego - wyjaśniła. Teraz mój wewnętrzny psychopata przewrócił oczami, a mnie znudziło się drążenie tego tematu.
Potarłem szwy na ręku i spojrzałem na swoje lustrzane odbicie. Ponura twarz udręczonego nastolatka. Też mi nowość.
- Gordon...?
- Hm?
- Bałeś się czegoś kiedyś? - spytała dziewczyna. Odwróciłem wzrok od lustra i spojrzałem na jasnowłosą. Czułem napięcie w jej głosie.
- Jasne. Strach to coś normalnego - stwierdziłem. Sky podniosła na mnie ciemne oczy.
- Mam wrażenie... że ktoś mnie prześladuje - powiedziała szeptem. Musiałem zamrugać i zamknąć usta, które mimo woli otwarły się z wrażenia.
Właśnie tutaj, w tej niewielkiej łazience, dowiaduje się czegoś szalenie ważnego dla misji, a akurat odbiera mi mowę.
- J-Jakto prześladuje? - pytam zaskoczony. Sky przygryzła wewnętrzną część policzka. Po krótkim milczeniu otworzyła usta:
- Ktoś mnie obserwuje , ale także jest w pobliżu. Kiedyś miałam bałagan na biurku przez co nie mogłam myśleć. Poszłam po kawę, a kiedy wróciłam... wszytko było czyste. I jeszcze karteczka z uśmiechniętą buzią. Była całkiem sama w domu - powiedziała szybko. - Innym razem zapomniałam piórnika z domu. W szkole sobie o tym przypomniałam, jednak gdy otworzyłam szafkę... piórnik leżał tam i czekał na mnie spokojnie, znów z taką samą karteczką - mówiła coraz ciszej, a jej ton był bardzo napięty. Mój mózg pracował na najwyższych obrotach. Jeśli Earth to wszystko robił, to dlaczego wydaje się być to miłe i pomocne? Z drugiej strony jest to zbyt psychiczne jak na tajemniczego wielbiciela. Więc musi to być psychol, ale czy Earth...? Może to jakiś jego sposób? Gdyby podrzucał jej na wycieraczkę zdechłe koty, pewnie trochę minąłby się z celem, bo Sky zgłosiła by się do odpowiednich służb.
- Czy ja jestem... psychopatką? Czy tylko sobie ubzdurałam prześladowce? - zapytała, prawie łkając. Znów musiałem opanować się i nie otworzyć ust jak krowa.
- Skąd takie wnioski?
- Może robię te rzeczy nie świadomie? Tarce przytomność, a potem okazuje się, że to wszystko robiłam ja... ale nie ja...
- Chodzi ci o rozdwojenie jaźni - domyśliłem się, a Sky na dźwięk tych słów wzdrygnęła się, jakbym wykrzyczał najgorsze ze znanych ludzkości przekleństw.
Pierwsze co przyszło mi do głowy na temat rozdwojenia jaźni, to Azrael i Alan, ale tam jaźń przejęła kontrolę nad prawdziwym światem. Poziom psychiczny Alana jest znacznie naruszony, dlatego chłopak chciał się ukryć za niezniszczalną ścianą. Dlaczego miało by to dotyczyć Sky? Dziewczyna zdaje się nie mieć problemów w życiu.
- Kiedy zaczęły się dziać te dziwne rzeczy? - zapytałem. Sky pomyślała przez chwilę.
- Mniej więcej kilka dni po świętowaniu Dnia Ustawy - powiedziała, a ja wypościłem powietrze z płuc. - W szkole mieliśmy festyn tak huczny, że sprzątanie trwało kilka dni. To wszystko zaczęło się kiedy pewnego dnia miałam przenieś kilka wielkich worków ze śmieciami do kontenera za liceum. Kiedy przytargałam pierwszy i wróciłam po kolejne... już niczego tam nie było - wyjaśniła. Pokiwałem głową.
- I pewnie na miejscu worków leżała ta karteczka z uśmiechem - zgadłem. Sky pokiwała głową.
Wtem dziewczyna, która opierała się dotychczas o drzwi, upadła do tyłu, gdy drzwi się otworzyły. Zara niepewnie zajrzała do środka.
- Długo nie wracałeś i się zaniepokoiłam... - mruknęła próbując zrozumieć co tu się wyprawia. Sky natychmiast wstała z ziemi i kiedy wydukała ciche "dobranoc" ulotniła się z pola widzenia.
Zara spojrzała na mnie.
- Co ty jej zrobiłeś? - spytała, jakby spodziewała się odpowiedzi "nastraszyłem" albo "opowiedziałem o swoim życiu". Choć to jedno i to samo...
- Nic. Rozmawialiśmy... Zara, wołaj po Alice. Mam ważne informacje - powiedziałem wychodząc z dusznej łazienki.

- To niepokojące... - podsumował android kiedy opowiedziałem im o rozmowie mojej i Sky. Zara zawtórowała Alice, kiwając głową.
- Nie jestem pewny, czy to "oznaki wrogości" Eartha - zauważyłem cytując dokumenty operacji "Sky". Alice milczała chwilę, a gdy przemówiła, była śmiertelnie poważna - tak poważna może być tylko maszyna.
- To on - zaczęła. - A przynajmniej tak musimy obstawiać. Bardzo dobrze się spisałeś Hell zdobywając te informacje. Jeszcze dziś przekaże to dyrektorowi. Rozkazy bez zmian - powiedziała. Znów zasalutowałem, tym razem z większą powagą. Zara schyliła głowę, nie patrząc na androida.
Potem Alice wyskoczyła przez okno, a Zara zamknęła je, zasłaniając zasłony.
- Zbliża się burza - mruknęła cicho, a potem spojrzała na mnie. Biednego psychopatę, siedzącego na jednym z dwóch łóżek i nie wiedzącego co ze sobą zrobić.
- Może to jakiś nowy sposób przesłuchań? Wsadź do małego pomieszczenia dwójkę pół nagich ludzi i patrz co z tego wyniknie... Aż zaproponuje to Deanowi gdy wrócimy...
- Nawet nie próbuj! - jęknąłem. - Jeszcze będzie chciał wypróbować na mnie - zauważyłem z niekrytym przerażeniem. Zara zaśmiała się, a potem zgasiła światło...








#Rozdział wychodzą w miarę dobrych odstępach. Jestem z siebie dumna.
Jak wrażenia? Hall aka Gordon daje radę, nie?

#Capricorn
/Gordon, który nawet nie przeczytał, ale postanowił się podpisać, bo czemu nie/

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz