Rozdział XXXVII

4.5K 379 177
                                    

Dean stanął nad nieprzytomnym Casperem i zastygł z nożem w ręku.
- Był chłopakiem Hariet, a kiedy ona zginęła, załamał się - wyjaśnił. Zara patrzyła na niego wściekła. Wiedziałem, że była normalna, jednak jej mina nadal przyprawiał mnie o dreszcze.
- Co nie upoważnia cię do zamordowania go. Pomógł nam narażając swoje życie... - wysyczała. Dean nie okazywał żadnych emocji.
- Jednak nie daje mu dalszych szans przeżycia. Będzie nas tylko spowalniał i utrudniał wszystko. Zresztą sam chce zginąć...
- To nadal nie jest wytłumaczenie! - wrzasnęła, a Sky stojąca z boku aż drgnęła. Dean zaczął się denerwować uporem dziewczyny.
- Albo on, albo my Zara! Nic nie poczuje, a dołączy do swojej dziewczyny...
- Po co w ogóle masz się jej tłumaczyć - mruknęła Mia pod nosem przewracając oczami. Dean mrużąc oczy spojrzał na moją matkę stojącą z założonymi rękoma.
- Milcz suko. Jesteś ostatnią, która może się teraz odzywać - wycharczał, a kobieta zerwała się z miejsca zaciskając pięści.
- Coś jeszcze synku?! Za równe masz te zęby? Może poprawić?! - podjęła wyzwanie. No oczywiście, że Dean musiał zamachnąć ostrzegawczo nożem w stronę morderczyni, a ta musiała zrobić kilka kroków w stronę Deana szykując prawy sierpowy.
Ja pierdole, żyję z narwańcami.
- Spokój do cholery! - warknąłem w stronę matki, a ta fuknęła coś pod moim adresem, ale wycofała się na swoje miejsce. Przez chwilę - błogosławioną chwilę - panowała cisza, a potem brunet znów zbliżył się do uśpionego Caspera.
Zara nie wytrzymała i w kilka susów dostała się do Deana i złapała jego rękę trzymającą nóż.
- Nie masz prawa...  - zaczęła, ale Dean jednym silnym popchnięciem odrzucił dziewczynę, tak, że przewróciła się na plecy. Zector, który pojawił się dosłownie znikąd, wyrósł przed leżącą dziewczyną blokując Deanowi do niej dostęp.
- Zostaw - powiedział niskim głosem jakby sama śmierć przez niego przemawiała. Podziałało. Dean opuścił rękę i spojrzał na ponuraka.
- Ty też uważasz, że to zły pomysł? - zapytał brunet. Zector podniósł na niego wzrok i przez kilka krótkich chwil nawiązała się mierzy nimi nić porozumienia. Stojąc z boku nie mogłem nawet w połowie rozszyfrować tego połączenia.
- Nie. Podziwiam ten pomysł - odparł w końcu i cisza przepełniona napięciem rozluźniła się w jednym momencie.
Zara cicho pisnęła za plecami ponuraka. Zector odwrócił się do niej i pomógł wstać.
- Zabiorę ją stąd... - powiedział łapiąc ją w łokciu. Potem spojrzał na mnie.
- Gdzie jest ten samochód?
- W garażu. Te drzwi i po schodach w dół - odpowiedziałem wskazując niepozorne drewniane drzwiczki. Ponurak pokiwał głową i ruszył tam z Zarą.
Dean uniósł nóż nad głowę...

[Perspektywa Zectora Rickardsona]

Weszliśmy do garażu i zobaczyłem ten nieszczęsny samochód którym mieliśmy uciekać z tego miasta.
Zwykła terenówka przystosowana do miasta o zwykłym szarym lakierze.
Zara wyrwała mi się z uścisku.
- Idiota. Jak mogłeś się na to zgodzić... - wycharczała oskarżycielsko. Spojrzałem na niską czarnowłosą przewodniczącą samorządu.
- Tak jak ty mogłaś nie wspomnieć o swoim ojcu - odparłem gładko. - Nie jesteś ode mnie lepsza.
- Nie, nie jestem, ale jak mogłeś się zgodzić, aby go zamordowali? - znów zapytała. Zmarszczyłem brwi i zrobiłem krok w jej stronę. Ona cofnęła się praktycznie natychmiast.
Bała się mnie? Przecież jestem tylko kolejnym mordercą takim jak ona. Prawda? Chyba, że nie...
- Nie jesteś psychopatką - zrozumiałem. Zara spojrzała na mnie z przerażeniem. Najprawdziwszym przerażeniem.
- Co ty robisz w Szkole? - pytam dalej. Dziewczyna patrzy na mnie tymi wielkimi oczami i nic nie mówi. Zaczyna mnie to milczenie denerwować.
- No dalej! - ponaglam, a Zara kuli się.
- Ja... robię to dla ojca. Kryje go. Nikt nie może wiedzieć, że ma córki...
- Córki? Liczba mnoga? - wciąłem się w jej zdanie. Zara skuliła się jeszcze bardziej i zaczęła się cofać do momentu aż wpada na ścianę. Zbliżyłem się do niej.
- Mów śmiało - powiedziałem grzecznie. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę.
- Mam starszą siostrę... to Sky... ona też jest normalna - wydukała. Pokiwałem głową, a gdy coś sobie uświadomiłem prychnąłem.
- Niewiele się różnisz od Hella. Ojciec też skazał Cię na życie psychopaty, a ty nie miałaś na to wpływu - orzekłem. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że coś się zmieniło w spojrzeniu dziewczyny. Zaiskrzyło jakby... oburzenie?
- Mylisz się - powiedziała twardo. - To nie tak, że nie dał mi szansy. Dawał nawet często, ale ja to robię dla niego. Gdyby okazało się, że wielki dyrektor  ma córki... zabili by jego, mnie i Sky. Udawałam psychopatę, twardą babkę, dla której wszytko jest banalne, a tak naprawę... - momentalnie straciła pewność siebie i było to widać nawet po oczach.
- Boisz się mnie - podsumowałem. Zara pokiwała głową. Patrzyłem przez chwilę na nią.
Zawsze w pewien sposób ją podziwiałem. Przewodnicząca Szkoły, silna i uparta. Czasami jej upór mnie śmieszył tak jak gdy się złościła. Choć trudni było mi ją czasami rozszyfrować, chyba tą tajemniczość lubiłem w niej najbardziej.
- Jesteś świetną aktorką w takim razie - przyznałem. - Nie wiem czy dałbym rade udawać normalnego przez tak długi czas jak ty grałaś stukniętą.
- Oj daj spokój... - mruknęła. - Hell dał radę wytrzymać do momentu gdy go znaleźliśmy prawda?
- Ale do co innego - stwierdziłem, a potem zmarszczyłem brwi. - Wiesz o eksperymencie na Hellu? - zapytałem. Dziewczyna opuściła głowę z milczeniem. Zrobiłem krok do przodu i podniosłem jej podbródek wyżej. Pozbawionym barwy głosem zapytałem raz jeszcze patrząc w jej oczy.
- Wiesz o eksperymencie na Hellu?
Dziewczyna milczała. Dość długo. Było tak cicho, że byłem pewien iż słyszę kłótnie na górze, co mają zrobić z ciałem. Zara chyba też ją słyszała, bo zbladła.
Przygryzłem dolną wargę z niezadowoleniem. Jeśli się nie skupi na moim pytaniu nie dowiem się co eksperyment zrobi Hellowi, a ta wiedza może być bardzo przydatna. Co w takim razie mogłem zrobić?
Ująłem twarz Zary w ręce i przez kilka sekund złączyłem nasze usta w pocałunku. Nigdy z nikim się nie całowałem, więc nie mogę powiedzieć, czy było to udane, czy nie. Z reszta mało mnie to wszystko obchodziło. Ważne, że skutecznie zwróciłem uwagę dziewczyny.
- Wiesz o eksperymencie na Hellu? - zapytałem po raz trzeci gdy puściłem Zare. Wyglądała dziwnie. Najpierw zrobiła się czerwona. Czubki uszu miała trochę ciemniejsze i przez to wyglądała jak elf.
- W-wiem... - wydukała. - Zector co to...
- Opowiedz mi co zrobili Hellowi - przerwałem jej stanowczo. Dziewczyna najwidoczniej nadal się mnie bała, ponieważ skuliła się. Zaczynało mnie to zdrowo wkurzać. Złapałem ją za ramiona i pochyliłem się bardzo blisko.
- Musisz mi powiedzieć co wiesz, rozumiesz?

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz