Rozdział XXIX

4.3K 394 122
                                    

OPRRACJA "SKY"

Nie dołączać do ogólnych rozkazów Szkoły Morderców; nie dołączać do Archiwum Szkoły; nie powielać; nie rozpowszechniać. Ściśle tajne.

OPIS OPERACJI "SKY"

1. Sytuacja:
Morderca Earth zagraża Sky Xanthopoulos. Sky nie wie o swoim pochodzeniu i prawdopodobnie nie potrafi się w żaden sposób obronić przed wspomnianym Earthem. Jej ochroniarz działający pod przykrywką nauczyciela i wychowawcy, doniósł, iż dziewczyna często jest bez opieki i często spotyka się z przyjaciółmi i wychodzi w miasto. Często wraca niewiele przed godziną policyjną. Dla Eartha to łatwy cel, a z nią Morderca mógłby zagrozić dyrektorowi w tym samej Szkole.

2. Zadanie:
Przeniknąć do otoczenia Sky i pilnować ją przez określony termin (tydzień). Jeśli Earth nie zaatakuje, wrócić do Szkoły Morderców. Jeśli jednak zostały by odnalezione akty wrogości charakterystyczne dla Eartha, celem operacji będzie sprowadzenie bezpiecznie Sky do Szkoły Morderców.

3. Wykonanie:
Wyznaczeni Wykonawcy mają śledzić Sky Xanthopoulos i uważać na nią 24h/7. Gdyby wymagała tego sytuacja, wcząć walkę z bezpośrednim aktem wrogości (w tym samym Earthem).

4. Koordynacja:
Niemożliwa pomoc z zewnątrz. W skład zespołu wchodzi Zara Xanthopoulos, Alice.2.75. i wybrany przez nią zaufany psychopata. Na miejscu możliwa pomoc w rozpoznaniu ze strony ochroniarza. Nad operacją czuwa dyrektor Szkoły Morderców.

5. Dowództwo:
Pełna odpowiedzialność i kontrolę nad zespołem ponosi Alice.2.75. Zastępcą dowódcy zostaje Zara Xanthopoulos.

...

- Nie podoba mi się to Hell - zauważył Artmate widząc moje przygotowania. Próbowałem go zbyć, jednak kolorowy nie miał zamiaru słuchać ani moich próśb, ani gróźb.
- Nie tobie to oceniać - odparłem ostrząc nożyk do rzucania. Artmate machał nogami siedząc na moim biurku.
- A co na to Dean...?
- A co do tego ma Dean? - zdziwiłem się unosząc głowę. Artmate wzruszył ramionami.
- Myślałem, że się z tobą nie rozstaje od Dnia Ustawy nr 7 - stwierdził. Przewróciłem oczami i sięgnąłem do szafy po jakąś koszulkę.
- Chyba nie łapie twojego rozumowania - podsumowałem. - Ale po krótkim zastanowieniu, nie mam zamiaru w to wnikać...
- Nie ma w co wnikać. Dean jest gejem i jest tobą poważnie zauroczony - powiedział lekko. Zastygłem. Powoli przeniosłem wzrok na kolorowego. Nadal machał nogami siedząc na biurku.
- Słucham...?
- Czy to jest takie trudne do powiedzenia? - spytał się Artmate. - Z Zectorem tylko zastanawiamy się czy też jesteś gejem, czy bi. On twierdzi, że to drugie, ale osobiście obstawiłem pięć dych na to, że jesteś homo. Zara obstawiła, że jesteś jednak hetero, ale ja już dawno w to zwątpiłem. Po mojej stronie został już tylko Santiago, bo Septimus i Tyr już się założyli ze mną i z Santim o grube pieniądze...
- Chwila... SŁUCHAM?! - krzyknąłem. Artmate zaskoczył z biurka, a ja nie mogłem zamknąć ust z zaskoczenia.
- Chcesz mi powiedzieć, że wy się zakładacie za naszymi plecami, o naszą orientację seksualną?
- Tylko o twoją. Deana znamy.
- To nie zmienia faktu, że... nie nie wiem... NIE MOŻNA TAK?! - wrzasnąłem oburzony. Kolorowy zadzwonił kolczykami kiwając głową.
- A kto nam zabroni? - zapytał beztrosko. Potem nacisnął klamkę i jeszcze na chwilę się odwrócił.
- Może powiedź mu o wyjeździe? Lepiej, żeby usłyszał to od ciebie niż ode mnie - zauważył i wszedł z mojego pokoju.
Nie mogłem uwierzyć. Żeby zakładać się o... to czy jestem ku**a homo, bi czy jednak hetero?! Załamałem się.
... jest tobą poważnie zauroczony...
Złapałem się za głowę.
Cholera Hell, nie myśl o tym. Skup się na misji. Na zadaniu. Na operacji "Sky".
Rzuciłem brzytwą w ścianę, gdy w myślach stanęły mi te piep***ne ciemnozielone oczy.
- Cholera, cholera, cholera... - syczałem. Walnąłem pięścią w ścianę. Jak ja mam tego wszystkiego dość...

Minęła niespokojna noc. Wyszedłem rano z sypialni i z torbą na ramieniu po cichu ruszyłem korytarzem. Jednak z mojego cichego wymykania się nic nie wyszło bo w salonie siedzieli Artmate, Zector i Tyr i grali w karty.
Artmate mnie zauważył i pomachał.
- Czeeeść Hell - powitał mnie. Obrzuciłem trio zażenowanym i ostentacyjnym spojrzeniem. Tyr zmarszczył blizny.
- A tobie co?
- Dowiedział się o zakładach - wyjaśnił za mnie kolorowy. Zector spojrzał na mnie ponuro i tylko wzruszył ramionami.
- Mam tylko nadzieję, że jesteś bi, bo zbankrutuje - zauważył. Poczerwieniałem ze złości.
- Idioci! - krzyknąłem i wyszedłem z pokoju nr 2.
Strzelałem piorunami z oczu, i każdy psychopata który na mnie spojrzał tylko kręcił głową. Ile osób jest w ten głupi zakład zamieszany?! Cholera, to moje życie!
- Spokojnie Brzytwa - zauważył mechaniczny głos. Alice zrównała ze mną kroku.
- Nie nazywaj mnie tak. Niech wszyscy w ogóle o mnie na jakiś czas zapomną! - żachnąłem się. Android wzruszył ramionami. Nic nie powiedziała tylko szła ze mną aż do głównej bramy.
- Ile można? - zapytała Zara aka Miss Roztrzepanych Włosów.
- Szliśmy na tyle długo, że mogłaś jeszcze raz się założyć - wysyczałem wściekle. Zara najpierw nie zrozumiała, ale zaraz prychnęła.
- A ty o tym. Weź nie bądź takim egoistom i rusz tyłek. Przed nami długa droga - powiedziała dziewczyna wskazując vana. Przynajmniej nie tylko ja nie chcę o tym gadać. Weszliśmy w trójkę do pojazdu. Prawie...
- Hell! - ktoś się wydarł. Odwracam się i żałuję. To on.
- Czego chcesz Dean?
- Nie mówiłeś, że wyjeżdżasz - burknął brunet. Przewróciłem oczami.
- Nikomu o tym nie mówiłem. Niektórzy sami się dowiedzieli - odwarknąłem. Dean uniósł brwi.
- Co ci? Wróć do bycia słodkim...
- Nie mam zamiaru. A teraz wybacz, ale mam zadanie - rzekłem i chciałem się odwrócić, gdy chłopak chwycił mnie za łokieć i ścisnął.
- Nie lekceważ mnie Hell - powiedział niskim głosem.
Na chwilę zapomniałem o wszystkim co przeszedłem do tej pory. Przypomniałem sobie jak po raz pierwszy ujrzałem Deana i jaki miałem przed nim respekt. Bałem się go. I teraz, przez ułamek sekundy znów poczułem ten strach. Ale co mnie przeraziło najbardziej? Podobał mi się ten dreszczyk. Mógłbym się go bać cały czas. Czułem się jak ofiara na celowniku psychopaty. I podobało mi się to...
- Puść mnie... - warknąłem w końcu, starając się, by głos mi nie zadrżał. Dean nie puścił, ani nie zelżył uścisku. Przysunął się do mnie.
- Jeśli się nie boisz to powiedź.
- J...ja... nie boję się - skłamałem. Dean uśmiechnął się w dziwny sposób. Drugą dłonią przejechał mi po policzku.
- Lubię być drapieżnikiem - oświadczył. Potem puścił mnie i zaczął iść z powrotem do Szkoły.
- Powodzenia! - rzucił tylko zanim Alice pociągnęła mnie za kołnierz do vana.

Zdrzemnąłem się może raz, czy dwa. Alice prowadziła zgodnie z przepisami, czyli wolno i monotonnie. Musieliśmy się włączyć w ruch na głównej ulicy i gdyby ktoś przyłapał dwójkę szesnastolatków i jednego androida za kierownicą, było by ciekawie, a wtedy tajność tej operacji trochę by podupadła.
Gdzieś po sześciu godzinach od wyjazdu z pod bramy Szkoły Morderców, Zara stuknęła mnie w ramie z ozdobnymi szwami.
- Zasłoń ręce. Żaden normalny człowiek nie ma czegoś takiego na rękach - zauważyła. Opuściłem rękawy bluzy i spojrzałem na Zare. Była lekko poddenerwowana i nieustanne skubała rąbek swetra.
- Boisz się?
- Szczerze? Nie mam po co się ukrywać. Zawsze się strasznie boję. A kiedy teraz mam spotkać się z siostrą, która nie ma o mnie zielonego pojęcia...? - wydusiła z siebie. Pokiwałem głową. Trochę straszne musi być życie wśród wariatów...
- Już prawie jesteśmy na miejscu - poinformowała nas Alice. - Wysadzę was na placu głównym, a namierzycie Sky. Spotkamy się w parku o 21 wieczorem. Tam wymienimy się wiadomościami - straciła dziewczyna. Pokiwałem głową i założyłem torbę na ramię.
Dwie minuty później van stanął, a ja i Zara wyszliśmy z pochylonymi głowami.
- No to w drogę... - mruknęła dziewczyna. Chciałem coś powiedzieć, ale właśnie w tej sekundzie coś do mnie dotarło.
- A-ale... to mój dom... - wyszeptałem patrząc na zielone, betonowe ściany i brązową bramę.
Zamarłem kiedy zza białych drzwi wyszła moja macocha.
- Hell? - zapytała widząc mnie. I nie zobaczyłem na jej twarzy strachu. Tylko... jakby zawód...
Trzasnęły drzwi vana i Alice odjechała jedyną drogą ucieczki.




/Ja przyznaje się tylko do wymyślenia zakładu./
#To ja przyznaje się do stworzenia takiej, a nie innej fabuły pełnej zwrotów akcji. I przepraszam, że taki krótki, ale Gordon podrzucił mi ten zakład i jakoś... nie mogłam się powstrzymać...

#Capricorn
/i Gordon/

Szkoła Morderców [Poprawiane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz