24. 462 rok Przymierza Thorab, wczesna wiosna

567 117 3
                                    

Chyba udało mi się wystarczająco znudzić wakacjami, żeby wziąć się do roboty. Mam nadzieję, że się cieszycie ;)

* * *

Merrill nawet nie wychwycił momentu, w którym jego umysł zwyczajnie zapadł się do wewnątrz. Już od kilku godzin czuł, że jest koszmarnie zmęczony i zdążył się z tym pogodzić. Pewnie to właśnie dlatego nic nie zauważył; po prostu osunął się na ziemię bez przytomności, nie czując nawet impetu uderzenia o skamieniałą lawę.

Pojawienie się ifryta zupełnie wytrąciło go z równowagi. Nie wyglądał na kogoś, kto miałby dobre zamiary. Był na to zbyt pewny siebie, zdawał się raczej panem sytuacji niż sojusznikiem. Było w nim coś, co kazało elfowi uciekać, i to właśnie zrobił. Uciekł, a nim się spostrzegł, zapędził się daleko poza możliwości organizmu i teraz ponosił tego konsekwencje.

Dobrze, że były przy nim małe smoki. Gdy tylko pojawiło potencjalne zagrożenie, nowy towarzysz wezwał resztę stada, ułatwiając tym samym elfowi ucieczkę. Nawet gdy był już daleko od ifryta, skrzydlate gady krążyły wokół niego i trącały troskliwie noskami, zupełnie jakby wyczuwały, że był na skraju wycieńczenia fizycznego.

Opadając bezwładnie na ziemię, czuł jak gady swoimi drobnymi ciałkami starają złagodzić upadek. Chyba nawet im się to udało, bo nim dosięgnęło go jakiekolwiek ukłucie bólu, zdążył zanurzyć się w cudownie miękką i kojącą ciemność nieświadomości.

Śnij zapomnianeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz