13. Przeszłość

349 12 7
                                    

Selena POV

Poczułam szarpnięcie i kopnięcie w brzuch. Płakałam z bólu. Nie wiem dlaczego on mi to robi. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam. Zobaczyłam, że Nate idzie w stronę łazienki wiec wybiegłam od niego z mieszkania i biegłam ile sił ze łzami w oczach.

Demony przeszłości, które tak bardzo kochałam nawiedzają mnie w snach. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam biały sufit, który zaczął mnie razić. Zapach powietrza był specyficzny. Było czuć mieszankę wszystkich leków i duchotę. Zrobiło mi się gorąco więc postanowiłam się lekko odkryć.

Na rękach miałam wenflony, a na klatce piersiowej jakieś kable. Byłam zmieszana całą sytuacją. Wszystkie mięśnie mnie bolały i zakręciło mi się w głowie.
Nagle zobaczyłam twarz jakiegoś starszego mężczyzny w jasnym ubraniu.

- Dzień dobry Seleno. Jestem doktor Jim. Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru ?

Próbowałam wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk ale nie miałam siły. Lekko jęknęłam na co lekarz zapisał coś w swoich papierach, spojrzał się smutnym wzrokiem i powiedział

- Twoi rodzice i przyjaciele są na korytarzu. Ale jeszcze ich do Ciebie nie wpuszczę. Jesteś zbyt słaba. Ale dobrze, że wróciłaś do nas i kontaktujesz. - uśmiechnął się i skierował w stronę drzwi.

Chciałam sobie przypomnieć wszystko z wczorajszego wieczoru.
Nooo Selena. Dasz radę. - głos w mojej głowie się odezwał. Otworzyłam oczy i popatrzyłam w sufit. Jedyne co umiem sobie przypomnieć to melodie piosenki, którą śpiewał Justin, strzał i pisk ludzi. Zamknęłam pomału oczy. Nagle przed powiekami ukazała mi się klatka po klatce z koncertu. Spojrzenie Justina. Ostatnie słowa, które kierował w moją stronę, strzał z broni, pisk ludzi, i opadające ciało na scenie, mój krzyk i w tym momencie robiła się totalna pustka przed oczami. Nie wiem co było dalej.
Łzy zaczęły mi spływać po policzkach.

- Co się do cholery stało ! Co.. Dlaczego ?! - krzyknęłam i zalałam się łzami. Serce zaczęło mi bić szybciej i nie potrafiłam zaczerpnąć tego duszącego powietrza, jakie panowało w sali chociaż tak bardzo tego chciałam. Usłyszałam jak metalowe pudełko zaczęło piszczeć. Zaczęłam odpływać. Usłyszałam krzyki ludzi, płacz z korytarza. Poczułam coś dziwnego na mojej twarzy, świeże powietrze zaczęło wpływać do moich płuc ale i tak odpłynęłam.

- On nie żyje?! Rozumiesz ? Rozumiesz to kurwa ?!. - Nate wybiegł z mojego domu z płaczem a ja siedziałam na łożku. Nawet się nie poruszyłam.

Przebudziłam cała spocona. To był tylko zły sen. Próbowałam się uspokoić, bo przecież to już przeszłość. To tylko złe wspomnienia. To już jest za mną. Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić piosenkę Justina, którą dla mnie napisał. W głowie miałam jego głos, który o dziwo mnie uspokaja.
W tym momencie do mnie doszło, że to Justin leżał na tej scenie. To on. Zaczęłam pomału oddychać, żeby znowu nie odpłynąć.
Ale to nie może być prawda. To nie może być on. Poczułam jak łzy wylewają się z moich oczu ale zaczęłam oddychać najspokojniej jak potrafiłam. Chciałam się wszystkiego dowiedzieć ale nikt nie mógł do mnie wejść. Zaczęłam znowu nucić piosenkę J, zamknęłam oczy i zasnęłam.

Obudziły mnie jakieś głosy w sali. Otworzyłam oczy i zobaczyłam tego starszego mężczyznę, który jest moim lekarzem i pielęgniarkę. Zrobił ze mną wywiad. Musiałam udawać, że już się lepiej czuje więc odpięli mi te kable z klatki piersiowej ale nadal miałam wenflon. Lekarz spytał czy jestem gotowa spotkać się z rodzicami i przyjaciółmi. Kiwnęłam głowa, zgadzając się na to.

Po chwili weszli rodzice. Mama była cała zapłakana i roztrzęsiona. Tata ją przytulił. Zadali mi mnóstwo pytań na które nie potrafiłam odpowiedzieć, bo za wiele nie pamiętałam.

- Mamo, kto jest na korytarzu ? - zapytałam z nadzieją, że usłyszę słowo Justin.
- Vanessa i Zack. Chcesz z nimi porozmawiać ? - powiedziała przez łzy.
- Tak. Bardzo.

Po chwili w pomieszczeniu znaleźli się moi przyjaciele. Usiedli na miejscu rodziców, którzy wyszli z sali. Pewnie się domyślali, że chcę trochę prywatności.

- Powiedzcie mi co się stało. Jak. Jak to się mogło stać ?!- zaczęłam się jąkać, zadawać te same pytania ale w innych formach.
- Spokojnie Selena - usłyszałam głos Zack'a i jego dłoń na swojej.
- Jesteś już bezpieczna. - Vanessa spojrzała mi w oczy. Widziałam po jej spojrzeniu, że boi mi się czegoś powiedzieć. Oczy miała podpuchnięte i zapłakane.

- Co się stało ?! Mam prawo wiedzieć ! Chce tego! Gdzie jest Taylor ?! Co z Justinem ? - zaczęłam zadawać milion pytań i oczekiwałam odpowiedzi, chociaż nie byłam pewna czy chce je znać.

- Taylor jest w szpitalu. Spokojnie S. - powiedziała cichym głosem Vanessa.
- Co z Justinem ? - łzy zaczęły mi lecieć z oczu.
- Został postrzelony. - powiedział obojętnym tonem Zack.
- Cooo ?! - wrzasnęłam. Czułam, że odpływam. Zaczęłam głęboko oddychać, zamknęłam oczy i skupiłam się na tym aby znowu nie stracić przytomności.
- Dlaczego ?! Gdzie on jest, co z nim ?! - zadawałam tak szybko pytania, że ledwo co mogli mnie zrozumieć.
- Leży na chirurgii, jest po operacji. Podobno jego stan się polepsza. Już jest poprawa i pomału się wybudza. - zobaczyłam łzy w oczach Vanessy.
- Kłamiesz ! Chce znać prawdę ! - łzy poleciały mi znowu z oczu.
- Przysięgam Ci na wszystko, że mowię Ci prawdę Selena. - Vanessa wytarła swoje łzy i spojrzała mi prosto w oczy.
- Nie mam powodu aby Cię okłamywać. Jest w tym samym szpitalu co Ty. Leży piętro niżej. Taylor przy nim siedzi.

Nagle w drzwiach pojawił się Taylor.

- Jak się czujesz ? - spytał cichym tonem głosu.
- Uwierz T, bywało lepiej. Jak się czuje Justin ? - popatrzyłam w oczy Taylora.
- Obudził się. Kontaktuje z otoczeniem. Jest dobrze. Stan jest stabilny. Został postrzelony w ramie.

Pół godziny rozmawiałam jeszcze z przyjaciółmi ale widziałam po nich, że są wykończeni. Powiedziałam, żeby zbierali się do domu, odpoczęli i jutro mnie odwiedzili. Pożegnaliśmy się i znów spojrzałam w sufit. Nagle mi się przypomniało, że wczoraj dostałam wiadomość z nieznanego numeru z tekstem przepraszam. Miałam nadzieję, że to był numer Justina i ma swój telefon przy sobie.
Poszukałam swojej komórki, znalazłam ją w szafce koło łóżka, wyciągnęłam ją i napisałam smsa.

Do Nieznany: Na której leżysz sali? S.

Minęła chwila i usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Przeciągnęłam palcem i wyświetliła mi się wiadomość od J.

Od Nieznany: 4. Jak się czujesz ? Nic Ci nie jest ?

Postanowiłam nie odpowiadać tylko spróbować się do niego dostać co nie będzie łatwe.

Ubrałam szlafrok i uchyliłam lekko drzwi. Rozejrzałam się po korytarzu. Była już cisza nocna a pielęgniarki siedziały u siebie w pomieszczeniu. Wyszłam kierując się w stronę schodów przeciwpożarowych. Znalazłam się na pietrze Justina.
Odnalazłam jego drzwi i chciałam wejść gdy nagle usłyszałam kłótnie Justina z jakąś osobą.

- To nie moja wina ! To nie byłem ja do cholery ! Ja tego nie zrobiłem ! - rozpoznałam głos Justina przez zamknięte drzwi co nie było takie łatwe.
Pomału je otwarłam i zobaczyłam Justina leżącego na łożku i mężczyznę, który stał do mnie plecami. Nagle osoba się odwróciła w moją stronę. Zauważyłam, że trzymała broń w prawej ręce. Spojrzałam na twarz mężczyzny i zakręciło mi się w głowie. Jedyne co mogłam z siebie wydusić to jedno zdanie..
- Nate, co Ty tutaj robisz ??!. - wzrok mojego byłego skrzyżował się z moim i znowu usłyszałam strzał pistoletu...

*~*~*~*~*~*~*~*

Kochani, pamiętajcie o gwiazdkach ❤️🌟. To dla mnie ważne i motywujące.

I'm a normal girl... /J.B ~ S.G Justin Bieber ffWhere stories live. Discover now