Rozdział 17 - dwa dni

1.2K 126 31
                                    

Lucy

Leżałam na łóżku, rozmyślając o jutrzejszym wyjeździe. Tak bardzo nie chciałam jechać. Tak bardzo związałam się z tym miastem. Tak bardzo pragnęłam tu zostać z przyjaciółmi, koleżankami, kolegami i ukochanym. Po tych niecałych czterech miesiącach, po tych wszystkich wydarzeniach, co tu przeżyłam mam po prostu je porzucić i wyjechać w świat? Nie chcę!

Kolacja zakończyła się dokładnie godzinę temu. Igneel i Natsu byli bardzo zdenerwowani, a mój ojciec zachowywał się, jakby ta wyprowadzka była dla niego niczym poważnym. To takie irytujące. Myśli tylko o sobie. Halo?! On ma jeszcze córkę?! Gdyby była tutaj mama, na pewno zaprzeczyła temu wyjazdowi i zrozumiałaby mnie. Zawsze stała po mojej stronie. Nigdy nie podniosła na mnie ręki. Była moim aniołem stróżem. Tak bardzo mnie kochała, a ja ją. Mamo, czemu musiałaś umrzeć? Dlaczego?

Patrzę na godzinę. Jest dwudziesta trzecia. Zeszłam z łóżka i poszłam do ojca. Tak do ojca. Idę protestować. Nie myśli, chyba że całe życie będzie mi rozkazywał, a ja będę posłuszną i kochaną córunią? Nie w tym życiu. O nie. Też mam własne życie i chce z niego czerpać radość.

Zeszłam dosyć cicho po schodach i po chwili znalazłam się pod drzwiami do pokoju taty. Ręce zaczęły mi się lekko pocić, a moje ciało zaczęło drżeć. Serce waliło mi jak oszalałe. Pierwszy raz stanę przed ojcem twarzą w twarz, pierwszy raz powiem mu, jak bardzo się myli, pierwszy raz sprzeciwię się mu, pierwszy raz będę nieposłuszną córką i pierwszy raz powiem mu, że... mam dość takie życia, w którym mój własny ojciec się mną nie interesuje. Ogarnęłam swoje ciało i umysł. Zapukałam. Po chwili usłyszałam ciche "proszę". Nacisnęłam klamkę i otworzyłam powoli drzwi. Zastałam tatę pracującego przy biurku. Obliczał dosyć duże sumy pieniędzy. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do niego.

- Tato? - zapytałam bardzo łagodnie.

Dopiero teraz mnie dostrzegł.

- O co chodzi Lucy?

- Możemy porozmawiać? - muszę przyznać, że bardzo się stresuję, chociaż jest to mój ojciec.

- Teraz?

- Teraz - nalegałam.

- No dobrze - odsunął się miejsca pracy.

Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na wygodnych fotelach.

- To o czym chciałaś porozmawiać? - rzekł.

- O wyprowadzce - przeszłam do sedna, bo po co przedłużać?

- Jutro wieczorem - jak widać miał już idealnie ułożony plan.

- Muszę? - popatrzyłam na niego szklanymi oczami.

- Nie rozumiem - skrzywił się.

- Musimy się wyprowadzać? Musimy? - jęknęłam błagalnie.

- Nie chcesz wyjeżdżać? - zdziwił się.

- To chyba proste, że nie chcę - prychnęłam. - Za bardzo przywiązałam się do tego miejsca i przyjaciół. Naprawdę nie chcę zostawiać tego, co zbudowałam podczas tych czterech miesięcy. Proszę!

- Nie wiem, co odpowiedzieć - zmieszał się i poprawił krawat.

- Chcę usłyszeć tylko trzy słowa - pokazałam trzy place u ręki. - Nigdzie. Nie. Jedziemy.

Wziął głęboki oddech.

- Tato bardzo cię proszę - złożyłam ręce jak do modlitwy. - Nie utrudniaj mi życia. Zawsze byłeś tylko ty i pieniądze. Nie było miejsca dla mnie. Zwykle siedziałam gdzieś w cieniu i patrzyłam, jak sobie radzisz i z pracą i z obowiązkami domowymi. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę, abyś się mną zainteresował. Kiedyś próbowałam różnych sposobów, abyś mnie dostrzegł, albo przynajmniej zobaczył i uświadomił sobie, że ma córkę. Tato, czy tobie w ogóle na mnie zależy?

- Lucy zależy, ale nie mogę wiecznie cię pilnować. Masz siedemnaście lat - wytłumaczył się. - Jesteś prawie dorosła.

- Wiem. Tato? - zapytałam, a on spojrzał na mnie pytająco. - A co będzie z tym "Killerem"?

- Sam nie wiem. Skoro nasz wyjazd jest nieaktualny, to nie mam pojęcia, co zrobić - wzruszył ramionami.

- Nieaktualny? - powtórzyłam z niedowierzaniem.

- Nie będę cię zmuszał - słabo się uśmiechnął. - Nigdzie. Nie. Jedziemy. - Powtórzył te słowa, które sama chciałam usłyszeć wcześniej.

- Tak się cieszę! - rzuciłam mu się na szyję.

- Ja też. Wybacz, powinienem spytać cię, czy chcesz się przeprowadzać, czy też nie. Przepraszam cię Lucy, nie jestem pewnie takim ojcem, jakiego chciałabyś mieć. W dodatku wychowujesz się bez matki. Podwójne nieszczęśliwe życie. Ale wiesz, że staram się dla ciebie jak najlepiej? Nigdy nie chciałem, aby cię ktoś poniżał, obrażał lub bił. Jesteś moją córką, dlatego nikomu na to nie pozwolę - objął mnie szczelnie ramionami i pogłaskał po głowie.

Po chwili odkleiłam się od taty i spytałam smutno:

- Tato, a gdyby tak oddać te pieniądze? Temu "Killerowi"? - propozycja była trafna.

- Ile to tam było tysięcy? - podrapał się po głowie.

- Dziesięć tysięcy.

- No cóż, ta kwota jest bardzo mała - poprawił marynarkę.

- Czyli będę mogła mu ją...

- Zapłacić - dokończył i lekko się uśmiechnął.

- Tato, jesteś pewien? - zapytał z niedowierzaniem.

- Jak nigdy dotąd! - zaśmiał się i wstał z fotela.

- Gdzie idziesz?

- Cóż... uważam, że nasza rozmowa jest skończona - wyszedł.

Cóż ja też tak uważam. Wyszłam z salonu, ubrałam kurtkę, kozaki i na szyję zarzuciłam czarny szalik. Zabrałam klucze i opuściłam dom. Musiałam to wszystko sobie poukładać w myślach. W domu niezbyt mi to wychodziło. Uwielbiałam spacery. Było trochę zimno. Nie dziwiłam się, przecież była zima. Śniegu jeszcze nie napadało, ale za to był mróz. Spacerowałam kamienną ścieżką pomiędzy pięknymi drzewami. Latarnie świeciły bladożółtym kolorem. Spojrzałam w prawo. Jakaś para szła, trzymając się za ręce. Zakochani. Odwróciłam wzrok i zwolniłam krok.

Nigdzie nie wyjeżdżam. Zostaję tutaj. Z przyjaciółmi. Zostaję.

Odetchnęłam z ulgą. Teraz wystarczy tylko zapłacić temu przeklętemu Killerowi. Ciekawe co on zrobi z tymi pieniędzmi? Wykorzysta? Spłaci jakiejś długi? A może ma biedną rodzinę? Rodzinę? Biedną? On? Ktoś, kto grozi komuś kwotą dziesięciu tysięcy na pewno nie ma dobrego zamiaru, aby jakoś wykorzystać te pieniądze. A może? Jutro muszę mu zapłacić. Zastanawiam się, czy nie zabrać ze sobą Natsu.

Trochę się boję. Powinnam wrócić już do domu. Gdy chciałam się odwrócić, ale ktoś zakrył mi oczy rękami. Prawie straciłam równowagę. Wzdrygnęłam się. Kto o tej godzinie albo po prostu kto stoi za mną? Boję się czy przypadkiem nie jest to Killer. Pamiętam o jego umowie! A co jeżeli to nie on? A może to Natsu? Albo Masaki, Loki, Gray, Erza... Nie mam pojęcia!

Prawie podskoczyłam ze strachu, gdy usłyszałam głos osoby za mną.

- Nie bój się, złotko - nawet nie patrząc, zdałam sobie sprawę, że w tej chwili się szyderczo uśmiecha. - Mam do ciebie jedno pytanie.

- Jakie? - przełknęłam głośno ślinę.

- Zgadnij, kto stoi za tobą?

Czuję, że moja odpowiedź będzie jak najbardziej prawidłowa, ale boję się, co stanie się potem.
Pomocy?

Szkolny zawrót głowy - NaLu ✔Where stories live. Discover now