Rozdział 7 - Dla ciebie wszystko

1.5K 154 22
                                    

- Natsu? - Lucy zdawało się, że się przesłyszała.

- Tak! - podskoczyła z radości i wstała z ławki, kręcąc się naokoło. - Kiedy tylko tu przyjechałam, nie mogłam oderwać od niego wzroku! Ma śmieszny kolor włosów, ale sama przyznaj, że jest bardzo przystojny! - wyrzuciła ręce w powietrze.

Lucy miała ochotę zapaść się pod ziemię lub zasnąć i nigdy się nie obudzić. Coś dziwnie ukłuło ją żołądku. Masaki nadal nie przestawała wymieniać zalet chłopaka, ale blondynka pogrążyła się we własnych myślach. Lucy, gdy odpowiadała na pytanie przyjaciółki, kto jej się tak naprawdę podoba, pierwsze co przyszło jej namyśl, to Natsu. Czuła się w pewien sposób winna. Postanowiła, że nie będzie drążyć dalej tego tematu i trzymać kciuki za Masaki. Głupotą jest, aby dwie dziewczyny kłóciły się o tego samego chłopaka. Lepiej odpuścić, przecież na świecie jest tysiąc takich chłopaków.

- Lucy! Słuchasz ty mnie?! - zdenerwowana Masaki tupnęła nogą jak małe dziecko.

- Co? A tak, słucham cię - nie potrafiła poprawnie sformułować zdania i pogubiła się we własnych słowach.

- Dzwonek był! Choć szybko, bo się spóźnimy! - dziewczyny pobiegły pędem do klasy.

~*~

Natsu przyglądał się całe pół godziny Lucy. Nawet nie przysnął tym razem! Blondynkę to naprawdę irytowało i nie raz tłumaczyła mu, że nie ma humoru, ale on chciał wiedzieć, czemu się tak smuci! Po lekcji Lucy udała się na dwór, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Prawda była taka, że chciała wszystko sobie przemyśleć w osamotnieniu. Usiadła na pobliską ławkę i jak to miała w zwyczaju, skierowała wzrok na błękitne niebo.

- Kogo ja tu widzę? - usłyszała piskliwy głos Lisanny, który powodował u Lucy nerwowość.

- Mnie. - Odpowiedziała na pytanie i zrobiła dziecięcą minę.

Obok niej usiadła wysoka dziewczyna z krótkimi, białymi włosami i niebieskimi oczami. Lucy tylko zmierzyła ją wzrokiem i już wiedziała, że będzie to niemiła rozmowa. W końcu to Lisanna. Westchnęła głośno.

- Posłuchaj mnie. Nie jestem tu po to, aby się zaprzyjaźnić. Tylko po to, aby cię ostrzec - Lucy spojrzała na dziewczynę.

- Już wiem, że będzie padać. Spóźniłaś się - odpowiedziała kapryśnie, gdyż od śniadania miała zepsuty humor i jedynie to, o czym marzyła, to jej ciepły kocyk, herbatka i dobra książka.

- Jeżeli zbliżysz się jeszcze raz do Natsu, to cię zabiję - jej głos był ciężki i ostry.

- Co? - dopiero teraz blondynka zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.

- Nie zgrywaj idiotki. Przecież widzę, że go lubisz i to mnie wkurza! - wybuchła.

- Coś w tym złego? Lubię dużo osób, a Natsu jest jedną z nich - próbowała to jakoś logicznie wytłumaczyć.

- Natsu jest mój.

Na te słowa blondynka zamilkła. Współczuła Masaki, która ponownie zauroczyła się po uszy w chłopaku i obwiała się, jakie to przyniesie konsekwencje. Co prawda nigdy nie widziała Lisannę i Natsu bardzo blisko siebie. Tylko się tulili na przywitanie i to był ich codzienny limit.

- Mam nadzieję, że wolałabyś jeszcze pożyć i mnie posłuchać. No, chyba że życie ci niemiłe i chcesz leżeć zamknięta w grobie dwa metry pod ziemią - pokazała jej na pożegnanie ten swój szyderczy uśmieszek i odeszła w pełni zadowolona ze swej przemowy.

- Skąd wie, ile metrów trumna leży pod ziemią? - zapytała sama siebie i odprowadziła dziewczynę wzrokiem. - Może jest grabarzem? - wzruszyła ramionami i wcale nie wzięła do siebie przestrogi o zakazie zbliżania się do Natsu.

~*~

Około piętnastej trzydzieści skończyły się lekcje. Uradowana klasa pobiegła do szatni, przebrała obuwie, założyli kurtki i już chcieli iść do domu, gdy w ostatnim momencie zauważyli deszczową pogodę. Lało ogromnymi ilościami deszczu. Krople odbijały się od ziemi. Ich miny skwasiły się. Niektórzy trzymali torbę na głowie, aby się chronić przed ulewą. Inni pozostawali w szkole, mając nadzieję, że pogoda się zmieni, natomiast Lucy wyszła spod dachu szkoły z plecakiem na obu ramionach i olała wszystko, nawet pogodę. Nie zwracała uwagi na spływające po niej krople deszczu ani na przesiąkające wodą ubrania. Szła bez pośpiechu. W domu nikt na nią nie czekał, więc nie było powodu do obaw. Wędrowała tak już ze dwadzieścia minut. Po chwili się zatrzymała. Opadała z sił. Nie wiedziała, gdzie idzie ani gdzie się znajduje. Rozejrzała się dookoła. Stała na drewnianym moście. Słychać było szum rzeki, płynącą pod kładką. Miejsce niby znajome, a jednak obce. Podeszła do drewnianej barierki i obserwowała rzekę. W tym samym momencie przestało padać. Promyki słońca przebijały się przez ciemne chmury. Mimo że ulewa się zakończyła, na rzekę kapały niewielkie krople. Najpierw spadła jedna, potem kolejna, a na końcu spływały jedna za drugą. Tak, Lucy płakała. Nie mogła powstrzymać tego potoku łez. Zbyt długo trzymała to wszystko w sobie. Nie dawała rady. Poddała się. Jej oczy były coraz bardziej czerwone. Ta okolica była bardzo znana i zwykle kręciło się tutaj sporo ludzi. A teraz? Nie było tu nikogo. Żadnej żywej duszy, nie licząc zapłakanej Lucy. Po chwili jednak się to odmieniło. Słychać było nadchodzące kroki. Pojawiła się sylwetka wysokiego i dobrze zbudowanego mężczyzny. Trzymał w prawej ręce parasol, a w drugiej torbę. Kierował się w stronę Lucy. Gdy już miał przejść obok, niespodziewanie zatrzymał się i zapytał miłym tonem:

- Dlaczego płaczesz?

- Nie płaczę! - pociągnęła nosem i udawała obrażoną.

- Lucy? - gdy usłyszała swoje imię, natychmiast się obróciła i zdziwiła się. - Co ty tu robisz?

- Jestem, jak widać - rzekła dosyć sarkastycznie i zaczęła wycierać rękawem łzy.

Rzucił parol i torbę na bok, jakby nie było to nic cennego. Zbliżył się do Lucy i nic nie mówiąc, jednym ruchem przyciągnął ją do siebie i objął w talii. Na początku próbowała się wyrwać, ale zrozumiała, że jednak potrzebowała kogoś w tym momencie. Nie obchodziło ją, że jest to obiekt westchnień Masaki ani pewna własność Lisanny. Teraz to ona miała go dla siebie. Odwzajemniła uścisk i poczuła rozchodzące się po niej ciepło. Stali tak przytuleni kilka minut. Nagle Natsu szepnął jej do ucha zachrypniętym głosem:

- Już dobrze?

Kiwnęła głową.

- Dlaczego płakałaś? - odsunął się od niej i spojrzał prosto w oczy. - Ktoś ci coś zrobił? - zaprzeczyła. - Wyzywał? - ponownie pokręciła głową. - To, co się stało?

- No widzisz... - nie wiedziała jak poprawnie zacząć. - Nie wiem, czy powinnam ci to mówić.

- Śmiało - uśmiechnął się szeroko, ale po chwili sam spytał. - Chodzi o Lisannę?

- Tak... nie... to znaczy... - westchnęła głośno.

- Zajmę się tym - uśmiechnął się i otarł jej łzy z policzków.

Popatrzył na jej potargane włosy i również doprowadził je do ładu.

- Dziękuję - poprawiła jeden kosmyk włosów.

- Dla ciebie wszystko - powiedział z małym rumieńcem i ogromnym uśmiechem na twarzy.

Chwycił ją za rękę, aby dodać jej pewności siebie i razem pokierowali się do domu Lucy.

Szkolny zawrót głowy - NaLu ✔Where stories live. Discover now