Rozdział 10 - Bohater

1.5K 147 26
                                    

Ale czy to teraz ważne? Stan Lucy się pogarszał! Jej oddechu prawie nie było słychać, stawała się coraz zimniejsza, a cera pobladła. Włosy ułożone w nieładzie, miała małe wory pod oczami, pognieciony i poplamiony (od krwi) mundurek szkolny. Aktualnie niesiona przez jej "wybawcę" do najbliższego szpitala, który widać było już z oddali. Mężczyzna przyśpieszył kroku. Pragnął z całego serca, aby dziewczyna, którą niesie w swych ramionach, nie umarła. Chciał ponownie ujrzeć jej uśmiechniętą twarz, czekoladowe oczy i usłyszeć od niej miłe słowa, które mówiła w słodki dla niego sposób. Pozostało niecałe sto metrów, aby znajdował się pod wybranym budynkiem. Dystans liczył około pięćdziesięciu metrów. Potem czterdzieści... dziesięć... pięć... zero!

Przed wejściem tradycyjnie wykonał "z buta wjeżdżam", co wzbudziło ogromne zdziwienie na recepcjonistce. Prawie spadła z krzesła. Bez żadnych przeszkód, podbiegł do recepcji.

- Lekarza! Szybko! - krzyknął tak głośno, że echo obiło się o ściany.

- Spokojniej, proszę pana! -- powiedziała pani za szklaną szybą. Po chwili zobaczyła dziewczynę, którą niósł. - Boże Drogi! Co się jej stało?!

- Nie mam czasu na wyjaśnienia! - krzyknął po raz kolejny.

- Dobrze, choć za mną chłopcze! Zaprowadzę was do doktora! - wyszła zza lady i pobiegła w nieznanym mu kierunku.

W pośpiechu szli długim białym korytarzem. Dużo ludzi z żalem patrzyło na ranną dziewczynę. Gdy minęli korytarz, recepcjonistka weszła do sali sto osiem, gdzie akurat przebywał lekarz.

- Proszę pana! - krzyknęła, gdy tylko przekroczyli próg pokoju.

- O co chodzi, Magdallen? - poprawił okulary, które spadły mu na nos i dalej nie odrywał się od podpisywania jakichś papierów.

- Tu jest ranna dziewczyna! - próbowała jakoś zwrócić na siebie uwagę.

- Rany są głębokie? - był opanowany.

- Ona umiera! - rzekła ze złami w oczach.

- Co do cholery?! - spojrzał na stojącego przed nim chłopaka, który trzymał umierającą damę.

Pobladł trochę na widok rannej i bez wahania wydawał polecenia.

- Chłopcze, połóż ją na łóżko! Magdallen, zawołał do pomocy drugą pielęgniarkę! Przygotuj sale!

- Co?! Jaką sale?! Chcecie ją operować?! - wybawca niepokoił się.

- Chłopcze, wyjdź stąd na chwilę i poczekaj na poczekalni! Przeszkadzasz mi w pracy! - odepchnął go w stronę drzwi.

- Ale...!

- Żadnych ale! Wyjdź albo wezwę ochronę! - pogroził.

W ten oto sposób wybawca musiał opuścić pokój. Nie czekał długo, ponieważ po niecałych dwóch minutach z sali wyjechała na łóżku szpitalnym Lucy podłączona do kroplówki. Była nieprzytomna.

- Doktorze! - zawołał.

Lekarz obrócił się i smutno spojrzał na chłopaka, który cierpiał bardziej niż ona. Nie fizycznie, lecz psychicznie. Jednak nic nie mógł na to poradzić.

Szkolny zawrót głowy - NaLu ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz