Rozdział 29

317 32 3
                                    

Gabriel stał z założonymi rękami w rogu celi i wpatrywał się przymrużonymi oczami w Silat, próbując jakoś pojąć fenomen jej osoby.

Już trzeci dzień przebywała w niebańskim więzieniu, otoczona grubymi murami i pułapkami na demony. Zarówno Dean, Balthazar jak i sam archanioł wszelkimi sposobami próbowali wymusić na niej kapitulację, ale efekt był zerowy. Demonicy nie ruszało absolutnie nic, nawet podtapianie wodą święconą czy traktowanie nożem Ruby. Po prostu cały czas siedziała z kpiącym uśmieszkiem przyklejonym do ust i wpatrywała się pustym wzrokiem w każdego kto przychodził. Na początku wszyscy wzruszali ramionami i stwierdzali, że to minie, ale po 72 godzinach bez zmiany stanu rzeczy ta dotychczas stalowa pewność łowców i Balthazara zaczęła słabnąć. Na miejsce opanowania pojawiła się frustracja. I może jeszcze trochę strachu.

Teraz jednak, dokładnie trzy dni od złapania, pojawiło się coś w rodzaju nikłej nadziei na zmianę stanu rzeczy.

Gabriel, stojąc tak w rogu i patrząc, doszedł do wniosku, że Silat zaczęła powoli pękać. Przemawiał za tym fakt, że dziewczyna nie siedziała już wyprostowana i nieruchoma jak posąg, tylko opuściła głowę na pierś, tak, że posklejane krwią włosy zasłoniły jej poranioną twarz. Do tego zwykle ledwo zauważalny oddech zamienił się w szybkie, gwałtowne hausty powietrza.

Jeszcze trochę, powtarzał sobie archanioł. Daj jej czas.

Jak łatwo się domyślić, najbardziej zirytowany całą sytuacją wydawał się Balthazar. Chciał szybkiego rozwiązania tej całej sytuacji, ale Crowley gdzieś się zaszył, a Silat milczała. Do tego Cas wymusił na starszych braciach pozwolenie na chociaż chwilowe zakwaterowanie Winchesterów w Niebie. Na początku zarówno Balthazar, jak i Gabriel byli do tego sceptycznie nastawieni, bo przy ich nawale pracy wizja przybitego i złego jak gradowa chmura Deana snującego się bez celu po korytarzach niezbyt im pasował.

Teraz jednak musieli przyznać, że przystanie na propozycję Castiela było decyzją jak najbardziej słuszną.

Na ziemi zrobiło się naprawdę nieciekawie. Demony uwolnione przez Silat rozproszyły się po całym kraju i siały zamęt. Nikt nie mógł czuć się bezpiecznie, a już szczególnie synowie Johna Winchestera. Tak przynajmniej byli odizolowani od tego syfu i Gabe mógł mieć oko na swojego wcale-nie-tak-małego-jak-by-chciał Sama.

Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że zupełnie nikt nie był w stanie zaradzić temu, co działo się na dole, nawet kilka anielskich zastępów wysłanych przez Balthazata. Jedyna osoba, która była wstanie coś z tym zrobić, to milcząca, skuta kajdanami Córka Crowleya.

Było źle.

Mimo to Gabe nie tracił resztki nadziei, że w końcu jakoś uda im się ogarnąć ten syf. Był chyba najbardziej optymistyczny z nich wszystkich.

Dean i Balthazar okazali się gburowatymi pesymistami i Gabriel dostawał białej gorączki, jak słyszał ich westchnięcia czy niekończącą się listę zażaleń. Kochał swojego brata, a Deana bardzo szanował, ale na dłuższą metę ile można znosić tyle pretensji?

Cas to Cas. Milczał i obijał się o ściany, a większą żywotność wykazywał tylko wieczorami, kiedy trafiał do jednego pomieszczenia z Deanem.

Sam natomiast uznał, że jest zwykłym, pragnącym odrobiny spokoju łosiem z włosami włażącymi w oczy i prosi o kilkudniowy urlop. Gabe - jak nie trudno się domyślić - uległ. W efekcie Samantha wylegiwał się rozciągnięty na ponad dwumetrowej długości łóżku i na każde pytanie pochodzenia innego niż gabrielowe albo brzmiące nie tak jak Chcesz kawy? albo Może wziąłbyś ze mną prysznic? odpowiadał machnięciem ręki/uciszającym pomrukiem. Słowem - spasował. Nie żeby Gabe mu się dziwił. Sam miał ochotę paść na twarz i przespać najbliższe kilka tygodni, ale ktoś musiał się tym wszystkim zająć, a poza tym przecież nie spał.

Córka Demona || SPN (2)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora