Rozdział 8

481 38 3
                                    

Castiel całkiem się obudził, ale nie to było dla Balthazara skrajnym zaskoczeniem.

On wstał.

Jakby tego było mało, dotarł aż do gabinetu swojego brata. Ten jednak, zamiast ucieszyć się na jego widok, dostał dwóch zawałów i wylewu. Był w niemal stu procentach przekonany, że Cas umarł, po czym wrócił do tego świata jako Jimmy-Zombie.

Gówniana sprawa.

Castiel jednak okazał się całkowicie żywotny. Na tyle, że zanim upadł twarzą w miękki dywan, zażądał natychmiastowego transportu do Deana.

Nie było to jednak możliwe, szczególnie ze względu na fakt, że aktualnym miejscem pobytu łowcy była Dziecinka.

Deszcz uderzał o blaszany dach Impali. W ciepłym wnętrzu samochodu leciało zapętlone Dust In The Wind zespołu Kansas. Sam przysypiał, a Dean analizował wszystko to, co stało się w ostatnich dniach.

Balthazar przybył do nich niczym błogosławieństwo prosto z Nieba, zarówno dosłownie jak i w przenośni. Zalał braci potokiem nowych informacji, które odciągnęły ich od wzajemnej, zdecydowanie zbyt napiętej relacji. Zostali wyzwoleni z klatki opatrzonej napisem Rutyna, trafiając prosto pod rynnę.

Deanowi to pasowało. W końcu zobaczył Castiela, a jego zszargane emocje znalazły ujście. Łowca wylał swoje smutki i żale za pomocą rzeki łez, która prawdopodobnie wciąż wsiąkała w łóżko anioła. Chcąc nie chcąc, stęsknił się za Casem, jego ciepłym dotykiem i pełnymi troski spojrzeniami tych niesamowicie niebieskich oczu.

Nie, żeby przeszło mu z Jo. Dziewczyna nadal siedziała mu gdzieś z tyłu głowy. Ale, powiedzmy sobie szczerze, to ona go zostawiła. Dean mimo to zastanawiał się, co robi, z kim rozmawia i gdzie stawia kroki. I może jeszcze trochę się martwił.

W tej chwili jednak bardziej przejmował się osobą Silat.

Demonica go intrygowała i przerażała jednocześnie. Jeśli sam podobno nieśmiertelny Crowley się jej obawiał, to znaczy, że sprawa rzeczywiście nie wygląda kolorowo. Jedno było jednak pewne - Lilith mogła schować się przy córce Władcy Piekieł.

Z zamyślenia wyrwały go szumy w radiu. Urwały piosenkę akurat w jego ulubionym momencie. Ze złością uderzył w sprzęt.
- Pieprzone, zardzewiałe gówno - wymamrotał, ale zaraz zorientował się, że radio to przecież jakaś część Dziecinki. Natychmiast zrobiło mu się wstyd. Pogłaskał kierownicę przepraszająco, po czym postanowił wyłączyć odbiornik. Jego dłoń była centymety od przycisku, kiedy nagle z urządzenia wydobył się trzeszczący przez zakłócenia głos Balthazara.

- Wiedziałem, że was tu znajdę.

Dean wystraszył się nieziemsko i z całej siły przycisnął hamulec. Samem zarzuciło do przodu. Boleśnie uderzył głową o przednią szybę.

- Ochujałeś do reszty? - wrzasnął Łoś, kiedy w sprzed oczu zniknęły mu wirujące plamy.

Dean przyłożył palec do ust, a drugą ręką wskazał radio, ale Sam zignorował to. Jego sen został przerwany akurat w momencie, w którym Gabriel rozrapywał mu plecy, podczas gdy on robił mu kolejne malinki biegnące od szyi w dół brzucha, więc nie mógł tego tak zostawić. Był zły, że został obudzony w tak niefortunnej chwili.

Już miał powyzywać brata od kretynów, kiedy nagle z odbiornika popłynął głos Balthazara.

- Mogą podsłuchiwać, więc będę się streszczał. - Zamilkł na chwilę, a samochód wypełniły trzaski. - Chłopak Deana się obudził i, cóż, sami musicie to zobaczyć, bo pewnie żaden nie uwierzy mi na słowo. W każdym razie, na ekranie radia zaraz pokażą się współrzędne. Będę tam na was czekać. Pośpieszcie się tylko.

Córka Demona || SPN (2)Where stories live. Discover now