Rozdział 23

376 35 4
                                    

Crowley był zdenerwowany, i to dość konkretnie.

No, co prawda już od kilku dni chodził wściekły, ale dziś jego gniew osiągnął apogeum.

W efekcie miotał się po pałacu jak kot zamknięty w klatce i wzbudzał falę niepokoju wśród poddanych, którzy nie chcąc narażać się na śmierć, postanowili ograniczyć kontakt z Władcą Otchłani do minimum i omijali demona szerokim łukiem.

Szczerze mówiąc, Crowley'owi to nie przeszkadzało. Co więcej, był z tego powodu całkiem zadowolony. Jego poddani w końcu byli idiotami i dłuższa rozmowa z nimi pewnie doprowadziłaby do wybuchu nakładów złości, które w sobie gromadził, a tak miał święty spokój.

Oczywiście żadnen z podwładnych nie miał pojęcia, co tak naprawdę jest przyczyną złego nastroju Króla Piekieł. Od razu więc pojawiło się mnóstwo domysłów i spekulacji. Teorie były przeróżne - począwszy od jakiejś feralnej rozmowy z Roweną, kończąc na zerwaniem umowy z Samem Winchesterem.

Zły humor Crowleya nie był jednak spowodowany błachostką taką jak jakaś wymieniona powyżej. Chodziło o coś o wiele poważniejszego. Coś, co naruszało jego dumę i godność.

Sytuacja, w jakiej się znalazł, postawiła go w ślepej uliczce i demon był zmuszony upokorzyć się w nadzwyczaj niehonorowy sposób - przez poproszenie niebiańskich sił o pomoc.

Pomoc. To tak żałośnie brzmi. Starał się je wpleść w zdanie tak, żeby ten okropny wyraz nie rzucał się jakoś bardzo w oczy.

Podsumowując - Crowley najchętniej nigdy nie posuwałby się do tej niemalże zbrodni. Czuł się, jakby zdradzał swoje państwo i poddanych. Jakby zdradzał siebie.

Najgorszy był jednak fakt, że jeśli chciał mieć choć niewielką szansę na zwycięstwo ze swoją beznadziejną córką, to nie było innej opcji niż bratanie się z tymi skrzydlatymi frajerami.

Słowem - tragedia.

Wahał się z wysłaniem listu tak długo, aż sytuacja była podbramkowa, i teraz musiał przyznać, że szybka odpowiedź ze strony Nieba jest konieczna, bo zwlekał zbyt długo i robi się nieciekawie. Z każdą godziną miał coraz mniej demonów, wywiad nie posiadał żadnych informacji, a Silat rosła w siłę.

Było bardzo, bardzo źle.

Crowley dokładnie przeanalizował swoje odczucia i uświadomił sobie, że do irytacji doszedł lęk i poczucie upokorzenia.

Bardzo, bardzo źle.

Na tyle źle, że zaraz wykorkuje.

Nagle drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Crowley obrócił się gwałtownie na pięcie i gniewnym wzrokiem zmierzył jakiegoś swojego podrzędnego, demonicznego sługusa, który stał w progu i dygotał.

- Czego? - zagrzmiał Władca Piekła. - Mówiłem, żeby mi nie przeszkadzać. - Z jakiegoś tylko sobie znanego powodu zadarł głowę i wlepił wzrok w wiszący nad nim kryształowy żyrandol. Chwilę przyglądał mu się z uwagą. - Kontempluję nad sensem... różnych spraw. - Spojrzał z powrotem na podwładnego, mrużąc oczy. - No? - ponaglił ze znudzeniem.

- Panie - zagrzechotał zębami demon. - Przyszła wiadomość... z Nieba. - Wyciągnął drżącą rękę trzymającą zwój pergaminu w kierunku swojego pana.

Crowley miał ochotę doskoczyć do kartki jak wygłodniała hiena do padliny, jednak jakoś się powstrzymał i podszedł powolnym, dumnym krokiem do demona. Stanął naprzeciw niego i popatrzył w jego przepełnione lękiem oczy.

- Dziękuję. - Zabrał mu kartkę. Pod palcami poczuł szorstki papier i niemal zadrżał z ekscytacji i nerwów.

Poddany skłonił się, trzęsąc się już trochę mniej. Już miał wyjść, ale nagle Crowley zatrzymał go ruchem ręki.

Córka Demona || SPN (2)Where stories live. Discover now