Nowy początek

4.7K 355 142
                                    

     Powoli wstawał nowy dzień. Ptaki w oddali śpiewały swą piękną, dźwięczną pieśń, a lekki wiatr wprawiał gałęzie drzew w ruch. Wschodzące słońce dawało znać, że już pora wstać. Między innymi jego promienie trafiły na Sasuke, który czując światło przebijające się przez powieki, zmuszony był otworzyć oczy. Ukazał mu się oślepiający błękit nieba oraz pojedyncze chmury. Po obróceniu głowy w lewą stronę ujrzał czysty błękit pięknych oczu, które były kilka centymetrów przed nim. Mimowolnie zapatrzył się, nie zdając sobie do końca sprawy, jaki widok się przed nim jawi.


-Sasuke? Co się stało? - spytał po chwili Naruto.

-Co się sta...- powtórzył pod nosem, po czym, zdając sobie sprawę z tego, co powiedział leżący przed nim Uzumaki, natychmiast wstał i potrząsnął głową. -Nic. Zamyśliłem się...

-Co to za ciuchy?- blondyn nagle złapał go za rękaw. Sam też usiadł i zaczął intensywnie wpatrywać się w ubrania towarzysza.

Uchiha spojrzał w dół. Miał na sobie czarne obcisłe dżinsy, białą koszulę dopiętą na przedostatni guzik, odpiętą, czarną bluzę, a na jego szyi wisiał krawat. Przeniósł wzrok na Naruto. Jego strój był niemal identyczny. Różnica polegała na tym, że jego dżinsy były luźne, miał trzy odpięte od góry guziki koszuli oraz brakowało mu krawata. Sasuke wstał i zaczął lepiej przyglądać się swoim ubraniom.

- Te spodnie są... -pomachał odruchowo jedną nogą. -niebezpiecznie ciasne! Nie jestem przyzwyczajony do takich ubrań. Strój ninja powinien być luźny, bo inaczej będzie utrudniać mu to wykonywanie misji!. -Naruto prychnął, wdzać jego załamanie.- Nie ważne. Bardziej zastanawia mnie inna rzecz. - pociągnął go za prawą dłoń, przez co Uzumaki prawię się przewrócił. - Dlaczego mamy ręce? Przecież je straciliśmy!

- Ja mam rękę? - dla pewności spojrzał na swoją prawą dłoń i poruszył palcami. -Ja mam rękę! Jaka schiza'ttebayo!

-Przed chwilą cię za nią pociągnąłem, debilu. Jezu... -chwycił go za ramię i nim potrząsnął.- Ogarnij się młotku! Musimy się dowiedzieć, gdzie jesteśmy! -zaczął się rozglądać na boki. Byli w środku lasu.

-Kurama...- głos Naruto zadrżał.

-Kurama? Co z nim? - spytał, nie do końca rozumiejąc przerażenie kompana.

-Ja... Nie wyczuwam go.

-Słucham? - spojrzał na niego jak na wariata. - Żartujesz, prawda?

Podczas gdy Naruto stał załamany, a Sasuke nie dowierzał w to, co słyszy, do ich uszu doszedł szelest z krzaków rosnących tuż obok nich. Uzumaki usłyszawszy to, odskoczył na bok, piszcząc jak mała dziewczynka i ustał na jednej nodze w pozycji obronnej, Sasuke za to spojrzał na niego jak na kompletnego debila i ostrożnie zbliżył się do źródła hałasu.

-Uważaj! Bo wyskoczy gdy mrugniesz i Cię zje! - ostrzegł go.

-Połknie w całości.

Hałas nasilał się z każdą chwilą. Nawet Sasuke poczuł ciarki na plecach, nie wiedział przecież, co w tych krzakach może być! Był w zupełnie nowym, obcym mu, miejscu. Jednak ku ich z dziwieniu z krzaków wyskoczył mały lisek. Uchiha, widząc to, w myślach, zarzenowany swoim niepotrzebnym strachem, wymierzył sobie mentalnego policzka. Naruto, gdy ujrzał małe, rude stworzonko, od razu do niego podbiegł, a w jego oczach niemal można było dostrzec gwiazdki.

Bez namysłu złapał stworzenie w ręce i piszcząc coś pod nosem, zaczął je głaskać i przytulać. Zwierze, widocznie niezadowolone ze zbędnych czułości, ugryzło blondyna w nos.

-Zostaw mnie, idioto! - warknęło niezbyt przyjaźnie nastawione zwierze.

Blondyn wyraźnie zaskoczony słowami lisa, bez słowa puścił zwierzę. Już chciał krzyknąć, jak to możliwe, że to zwierze mówi, jednak to nie byłby pierwszy zaobserwowany przez niego taki przypadek.

-Naruto... Co tu się dzieje? -odezwał się maluch, rozglądając na boki. -Gdzie my, do licha, jesteśmy?!

- My też nie wiemy, Kuramo. -wtrącił Sasuke.

-Kuramo? - blondyn spoglądał na przemian na Sasuke i Lisa.

-Chyba tylko ty jesteś w stanie nie rozpoznać swojego Bijuu... -Uchiha złapał się za czoło, wyraźnie załamany jego głupotą.

-Każdy mógłby się pomylić, draniu! Przecież ON-wskazał dłonią na Kyuubiego -wcale nie przypo... No dobra, jak tak teraz się przyglądam to może i jest podobny. -dodał szybko.

- Nigdy nie przestaniesz mnie załamywać... -powiedział Sasuke ledwo słyszalnie.

- Mówiłeś coś?

- Co? -podniósł wzrok i spojrzał na niego. - Nie, skądże. -ruszył kilka kroków do przodu w stronę Kuramy i ukucnął przy nim.

-Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić, dlaczego nie jestem w ciele Naruto? -odruchowo przeniósł wzrok na blondyna stojącego za Uchihą. -Przecież nikt nie chciałby, żeby wielki i potężny Bijuu latał luzem!

-Jak by to ująć... Nie jesteś ani wielki, ani potężny. Nie teraz.

-Widzę, że nie wszyscy znają pojęcie sarkazmu, Sasuke. Mniejsza! Zauważyłem, że w tym świecie nie ma chakry. Wiecie, gdzie możemy być?

-Nie mam pojęcia. - odparł szybko brunet. -Naruto też nie wie.

-Zobaczcie co mam! - krzyknął blondyn jak na zawołanie, gdy z ust Sasuke wyszło jego imię. Nikt nawet nie zauważył, kiedy poszedł zwiedzać okolicę. Rzucił w stronę Uchihy zamknięty zwój, który chłopak bez problemu złapał i otworzył.

Naruto po zakończeniu trzy-metrowego maratonu opadł brodą na ramie Sasuke, ciężko dysząc, w międzyczasie przyglądając się powoli otwieranemu zwojowi.

- Co tam piszę? -spytał, gdy już wyrównał oddech.

- Tą są chyba jakieś żarty... -powiedział drżącym głosem Sasuke.- Miałem nadzieję, że to nam pomoże dostać się do domu. Zamiast tego mamy przepis na ramen! - cisnął zwojem w ziemie.

-Że co?! - Naruto tylko usłyszawszy te słowa, szybko wstał i dosłownie przeskoczył nad Sasuke, by zdobyć drogocenny zwój. Gdy już mu się to udało, usiadł po turecku, rozwinął go i zaczął czytać zawartość. -Jedna łyżka oleju do smażenia, sto mililitrów pasty miso, pięćdziesiąt mililitrów japońskiego sosu sojowego... -przytulił mocno zwój i zaczął lekko się kołysać. -Teraz mogę zrobić swój własny, przekozacki ramen'ttebayo!

Sasuke wstając, głośno westchnął i przeczesał palcami włosy. Ukradkiem zerknął na radosnego blondyna ściskającego zwój.

-Zwiń to i weź na ręce Kuramę. Idziemy się rozejrzeć.

Jedyne co było w zasięgu ich wzroku to drzewa i zarośla. Las wydawał się rozciągać w nieskończoność. Szli bardzo długo, nim ujrzeli ścierzkę, którą postanowili się udać. Było to zdecydowanie lepsze wyjście niż błądzenie bez sensu. Kilka godzin zmierzali jedną drogą bez celu. Im dłużej szli, tym większej kurwicy dostawał Sasuke, co chwile słysząc z ust Naruto "Jestem głooodny~". Na szczęście dla bruneta, któremu kończyła się cierpliwość, drzewa zaczęły się rozrzedzać, a odgłos śpiewających ptaków zagłuszany był przez bliżej nieokreślone dźwięki. Obawiali się tego, co może ich czekać poza tym lasem, jednak nikt nie dał po sobie tego poznać. Gdy las dobiegł końca, ujrzeli przed sobą sporą polane. Okrążona była przez drogę, po której jeździły... dość dziwne maszyny. W ich środku byli ludzie. W oddali można było ujrzeć ogromne budynki. Niektóre miały nawet ponad 15 pięter! Im dłużej się rozglądali, tym więcej było widocznych ludzi. Na polanie, w samochodach... jednak najwięcej było ich wśród ogromnych budynków. Teraz byli pewni tego, że jest to zupełnie inny świat.

-Saaasuke~! -chłopak, usłyszawszy swoje imię, odruchowo odwrócił się. Naruto lekko speszony, schował, niezadowolonego z tego pomysłu Lisa, do bluzy.

Ujrzeli machającą w stronę Sasuke bardzo dobrze znaną im osobę. Była to czerwonowłosa dziewczyna, z okularami na nosie, podkreślającymi jej kształt twarzy. Wraz z nią szło dwóch chłopaków. Jeden wysoki, umięśniony i rudowłosy, drugi drobniejszy, o śnieżnobiałych włosach i dość... ostrym uśmiechu.

Karin uśmiechnęła się szeroko do wpatrującego się w nich Sasuke. Gdy już do nich podeszła, wraz ze swoją świtą, Suigetsu pierwszy zabrał głos.

-Sasuke? Co ty tu robisz? Do tego z nim... -spojrzał zdziwiony na Uzumakiego. -Przecież wy się nie znosicie. - prychnął, wskazując na blondyna palcem. Szybko został skarcony przez Karin, zupełnie jakby naruszył temat tabu.

-Nie znosi...-zaczął Naruto, jednak Sasuke w porę zasłonił mu usta dłonią.

-Tak... no wiesz, to długa historia. Można powiedzieć, że się pogodziliśmy. -spojrzał na dwójkę chłopaków przed sobą. -Gdzie zniknęła Karin? - po jego plecach przeszły ciarki, gdy zdał sobie sprawę, że tak po prostu stracił dziewczynę z oczu.

-Jak widzę twoja, spostrzegawczość nadal jest na poziomie zerowym. -zaśmiał się Suigetsu. Sasuke na początku nie miał pojęcia, o co chodzi, jednak po chwili poczuł ucisk w prawym przedramieniu. Spojrzał tam i zamarł. Karin zapewne szybko przebiegła, gdy Uchiha patrzył na towarzysza. Tuliła się teraz do jego przedramienia, jakby było to dla niej coś normalnego. Po chwili namysłu doszedł do wniosku, że to do niej bardzo podobne.

-Nie odzywaj się, pogorszysz tylko sytuację. - wyszeptał Sasuke do Naruto, który jedynie prychnął i zmarszczył brwi.

Gdy udało mu się rozwiązać problem z gdatliwym i wiecznie ciekawskim Naruto, postanowił skupić się na sprawie, którą poczatkowo postanowił zlać. Karin. Jej uścisk stał się za mocny, przez co oczywiste było, że brunet zacznie czuć dyskomfort. Z trudem wyrwał przedramie z jej objęć i udsunął ją na odległość około metra, a Suigetsu chcąc pomóc, złapał ją za przegub, by mieć pewność, że znów do niego nie pobiegnie.

-Dzięki. Tak właściwie, to, co wy tu robicie?

-Właśnie wracamy ze szkoły. - odparł Suigetsu, nadal pilnując dziewczyny. -Tak w ogóle to, czemu was nie było? Czyżby wagary, hę?

"Szkoła? Wagary? -zastanawiał się brunet.- Znają tu wiele słów, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Dobrze, że chociaż mówią w tym samym języku."

-Jutro będziemy, nie martw się.

-Oi, Naruto! - Karin z szerokim, tryumfalnym uśmiechem wyrwała się z uchwytu Suigetsu, po czym podbiegła do blondyna. Spojrzała szybko na zegarek na nadgarstku, po czym pośpiesznie złapała go za nadgarstek. - Musimy się pośpieszyć, bo ciocia nas załatwi jedną ze swoich patelni, albo wałków do ciasta! - rzuciła, po czym mocno pociągnęła go w swoim kierunku.

W innym świecie [w trakcie edycji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz