- Witaj w domu, Sasuke. Nie usłyszałem, jak wchodziłeś, zapewne przez ten hałas w kuchni. -cicho się zaśmiał, po czym puścił braciszka i spojrzał na jego twarz. Nagle jego uśmiech został zastąpiony zmartwieniem i troską. -Sasuke? Czy coś się stało? -wytarł jeszcze ciepłą łzę z twarzy brata.

- Nic się nie stało. -odsunął się od niego. Wzrok wlepił w podłogę, starając się na niego nie patrzeć.- Idę do pokoju.- dodał jak zawsze swoim oschłym głosem wypranym z uczuć.

Ruszył w kierunku schodów, nawet nie odrwacając się i nie obdarzając brata spojrzeniem.

W prawie błyskawicznym tempie znalazł się na górze. Zobaczył cztery pary drzwi. Jedne po lewej, jedne na wprost, oraz dwie po prawej. Zaczął zaglądać do wszystkich po kolei. Gdy wybrał potencjalnie najlepszy dla niego pokój, wszedł do niego. Mógł się założyć, że pokój obok niego ma Itachi. Naprzeciwko nich, największym pokojem była stara sypialnia ich rodziców, ale oni nie żyli od wielu lat, a naprzeciwko schodów była toaleta. Gdy tylko wszedł do pokoju, od razu położył się na łóżku na brzuchu i wtulił twarz w poduszkę. Nigdy nie sądził, że w ciągu jednego dnia spotka go tyle dziwnych rzeczy.

  -Sasuke! - do jego uszu dotarł słabo słyszalny krzyk z dołu, zagłuszany najpewniej zamkniętymi drzwiami i szumem w kuchni. - Gadałem z mamą, wraca dzisiaj szybciej!

Te kilka słów sprawiło, że Sasuke natychmiast otworzył oczy, oraz wprawiły jego serce w szybsze obroty. Rodzice? Oni też żyją? Ten świat był zdecydowanie dziwnym miejscem. Brunet przewrócił się na plecy. Zaczął wpatrywać się intensywnie w sufit, przytulając poduszkę.







-Szybciej! Tato, potrzebujemy wielkiego garnka! - wrzeszczał Naruto, rozglądając się po kuchni. Pochylał się przy stole, pisząc coś na kartce.

-Garnek? Już się robi! -Minato wbiegł z salonu do kuchni i wyciągnął spod zlewu największy garnek, jaki mieli w domu.Był on na tyle wielki, że Naruto mógłby do niego wejść, usiąść i prawie by go nie było widać. -Taki może być? -spojrzał na syna, podnosząc naczynie w rękach.

-Tak tato, ten jest idealny! No to teraz... idź na zakupy. -uśmiechnął się wrednie, wsadzając ojcu karteczkę do ręki.

-Ej, dlaczego jaaa~?! -spojrzał na syna zmarnowanym wzrokiem.

Kushina słysząc hałas, postanowiła zejść na dół. Spostrzegła, że przy stole w salonie siedzi Karin głaszcząc małego liska, a w kuchni Naruto i Minato coś tworzą. Jak typowej kobiecie, nie spodobało jej się to, że ktoś naruszył jej teren. Samo wtargnięcie do kuchni nie jest na tyle złe, co robienie w niej czegoś poważniejszego niż jajecznica na śniadanie.

-Hej, co robicie? - spytała, będąc na ostatnich schodkach.

-RAMEN! -wrzasnęli równocześnie.

-No idź po te zakupy!- Naruto nadal próbował wcisnąć listę ojcu.

-Ale ja nie chce~!

-Ej, ja idę do sklepu, więc... -Kushina próbowała wtrącić się do rozmowy.

-Naprawdę? - Minato wyrwał nagle listę synu i podarował ją żonie.- Kocham Cię! -pocałował ją w policzek. - Ratujesz mi życie!

-Nie martw się, jakoś mi to odpłacisz. -uśmiechnęła się złośliwie, ściskając w garści świstek papieru. -Możesz pozamiatać, umyć gary... -zaczęła odliczać na palcach.

- Tak, tak...- mężczyzna odszedł zrezygnowany. Ruszył w kierunku kanapy i usiadł na niej powoli, przygotowując się psychicznie do sprzątania, które na niego czeka. Żona widząc jego reakcję, głośno się zaśmiała.

- A jeśli chodzi o Ciebie. - wskazała palcem na syna, który aż podskoczył. - Nie waż się zbliżać do kuchni, aż nie wrócę z zakupów. Rozumiemy się?

-Tak! -pisnął, po czym pobiegł jak najszybciej do góry.

Karin wzięła Kuramę na ręcę i ruszyła wolnym krokiem na górę prosto do pokoju kuzyna, do którego weszła bez zbędnych ceregieli. Prawie popłakała się ze śmiechu, widząc, że Naruto nawet nie wie jak trzymać telefon. Chłopak naciskał wszystkie możliwe przyciski do naciśnięcia po boku urządzenia, a gdy ekran się podświetlił, od razu wyrzucił telefon, który upadł na podłogę.

-Oi, głąbie. Uważaj trochę. - podeszła bliżej i podniosła z ziemi telefon. Usiadła na łóżku obok Naruto i odetchnęła z ulgą, widząc, że szybka się nie zbiła.

Postanowiła pokazać mu wszystkie przydatne opcje telefonu, POWOLI tak by wszystko zrozumiał i by taka sytuacja się więcej nie powtórzyła. Jak się dzwoni, czym się dzwoni, co to w ogóle jest dzwonienie do kogoś... Pokazała mu też gry, sms'y, aplikacje, i inne, mniej ważne duperele. Gdy tylko skończyła, kuzyn pełen wdzięczności rzucił jej się na szyję dziękując.

Gdy Karin skończyła swój instruktaż, opuściła pokój, tłumacząc się nieodrobioną pracą domową, po czym zostawiła kuzyna samego. Ten pierwsze co zrobił, to wybrał numer do Sasuke, nawet nie podejrzewając, że ten wciąż może nie wiedzieć, do czego służą telefony.

***  

  Brunet leżał na łóżku z rękoma ułożonymi nad głową. Był bliski zaśnięcia, jednak głowę zaprzątało mu wiele różnych spraw. Jego rozmyślania przerwał dźwięk naciskanej klamki. Sasuke momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął intensywnie wpatrywać się drzwi. W końcu był ninją, zachowywał czujność w każdej sytuacji.

Westchnął z ulgą i opadł z powrotem na łóżko, gdy spostrzegł, że to tylko Itachi zakłócił jego spokój. Zasłonił dłonią oczy, przymykając je. Kątem oka widział swoją twarz, a bardziej jej kawałki. Policzki i nos. Światło, które okalało jego twarz, w pewnym momencie jednak zniknęło, co sprawiło, że zaciekawiony tym faktem Sasuke odsunął dłoń tylko po to, by dostrzec Itachiego pochylającego się nad nim. Ich spojrzenia skrzyżowały się.

-Czego chcesz? -odezwał się po dłuższej chwili oschłym tonem.

-Martwiłem się.

Młodszy Uchiha zakrył z powrotem twarz, próbując ignorować brata, jednak po chwili poczuł, jak łóżko w jednym punkcie się obniża. Itachi Usiadł.

-Dlaczego?

-Płakałeś.

Sasuke poczuł, jak jego twarz oblewa intensywna czerwień, która na tle jego bladej cery była aż nazbyt widoczna.

-Nie interesuj się.

-Nie mógłbym być na to obojętny. Przecież jesteś moim braciszkiem...

"Przestań tak mówić... -pomyślał Sasuke, przekręcając głowę na bok.- Wcale nim nie jesteś. Prawdziwy Itachi... Nie żyje."

-Odpuść. Nie potrzebuję twojego wsparcia.

Sasuke poczuł, jak Itachi wsadził dłoń pod jego głowę i podniósł go bliżej siebie. Przytulił go. Przez chwile nie wiedział, jak ma zareagować. Przecież to nie prawdziwy Itachi! Jednak... tak ciężko mu było w to uwierzyć... Najważniejsze w tym momencie było to, że jego brat po prostu tu jest i go kocha. Że cała rodzina żyje. Po chwili trwania w bezruchu odwzajemnił uścisk.

-W taki razie... -wyszeptał mu do ucha.- Nigdy więcej nie chce widzieć twoich łez, jasne? Mimo że masz piętnaście lat, nadal możesz mówić mi o wszystkim. Nadal jesteś moim młodszym braciszkiem. Nie ważne co się stanie, zawszę będę przy tobie.

"Zawszę będę przy tobie?- Sasuke mocno wtulił się w ramie brata.- Mam deja vu... czy on mi już tego kiedyś nie powiedział? -teraz w jego myślach pojawiła się walka z Kabuto, odejście Itachiego i jego ostatnie słowa. - Więc wtedy mówiłeś prawdę? Dziękuję..."  

W innym świecie [w trakcie edycji]Where stories live. Discover now