Prolog.

5.8K 371 107
                                    

     Walka się zakończyła. Wszystko się zakończyło. Przyjaźń, nienawiść... W jednym momencie obróciło się to w niwecz.

    Było już po walce, która miała zakończyć spór między byłymi towarzyszami. Miała rozstrzygnąć, który z nich jest silniejszy. Jednak wszystko poszło nie po ich myśli. W momencie, gdy Rassengam i Chidori zderzyły się, ninja stracili ręce, którymi owe techniki wykonywali. Upadli, a z ich rąk zaczęła płynąć krew, jednak byli zbyt osłabieni, by coś z tym zrobić. Po prostu leżeli i wpatrywali się w niebo, czekając na śmierć. 

    Do momentu, gdy utracili przytomność.

       - Kakashi-sensei! - żeński głos rozbrzmiał echem wśród otaczających ciała skał. Różowo włosa niemalże natychmiast znalazła się obok byłych kompanów.- Znalazłam ich! - rozglądała się, wzrokiem szukając nauczyciela.

     Nim wzrokiem udało jej się wyhaczyć mężczyznę, ten jak gdyby nigdy nic, pojawił się tuż obok niej, na co kobieta, lekko podskoczyła, wyraźnie zaskoczona. 

    Obaj spojrzeli na leżące ciała i wstrzymali oddech. Nie minęła chwila, a pod Sakurą ugięły się kolana. Uklęknęła, patrząc pustym wzrokiem na ciała przyjaciół. Nie zwróciła nawet uwagi, gdy po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy, których z każdą sekundą było coraz więcej.

    Zaczęła szlochać.

    Zdawała sobie sprawę z tego, że może ich stracić. Wyruszali przecież na wiele niebezpiecznych misji. Wiedziała o tym, jednak mimo to odsuwała te myśli na dalszy plan, Wyrzucała to z podświadomości. 

    Nawet w najgorszym scenariuszu nie przewidywała, że odejdą tak szybko. Do tego w taki sposób. Byli przyjaciółmi, kompanami. Sakura nie mogła pogodzić się z myślą, że to właśnie oni zabili siebie nawzajem. Przez głupią dumę i chęć rywalizacji.

    Poczuła namiastkę spokoju dopiero w momencie, gdy Kakashi położył dłoń na jej ramieniu.

  - Spróbujesz ich uleczyć?

     Powoli skinęła głową. Wytarła łzy, by następnie zmienić pozycję. Ukucnęła pomiędzy ciałami, zupełnie ignorując fakt stania w ich krwi. Wyjęła dwa bandaże i wycięła sobie ze spódniczki dość spore kawałki materiału. Zaczęła od Sasuke, który był po jej prawej stronie. Zgięła materiał kilka razy, by był grubszy, by następnie przyłożyć go do rany. Zaczęła owijać je bandażem. Krew lekko przebijała przez wszystkie warstwy materiału, jednak mimo to, krwawienie było definitywnie zatamowane. Po chwili to samo zrobiła z ręką Naruto.

    Położyła dłonie na ich klatkach piersiowych, po czym, skupiając się, rozpoczęła proces leczenia, a wokół jej dłoni zebrała się zielona mgiełka.

  - Ich stan się pogarsza... - wyszeptała. - Mają coraz mniej chakry... Będę ich leczyć, aż nie stracę sił, lub nie zemdleję. Mam nadzieję jednak, że przed tym wróci im przytomność.

  - Musisz być przygotowana na najgorsze. Nie możesz pomagać, jeśli to będzie zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu. Jeśli ich stan się nie polepszy, będziesz musiała zaraz przestać.

  - Nie zgadzam się! - zacisnęła pięści, jakby w ten sposób chciała pokazać swoją dezaprobatę. - Nie pozwolę im tak umrzeć... - dodała szeptem. Poczuła, że jej dłonie lekko zaczęły się trząść. Traciła siły. Oddawała za dużo chakry na leczenie. To ją wykańczało.

  - Sakura. Wiem, że oni są dla ciebie ważni, ale nie przeceniaj swoich możliwości!

    Zamknęła oczy, tym samym ignorując jego słowa. Krople potu na czole, trzęsące się dłonie... Wiedziała, że długo nie pociągnie, ale nie chciała przerywać. Kontynuowała aż do momentu, w którym poczuła, że to już nie ma sensu, że to koniec. Sasuke i Naruto nie mieli już ani krzty chakry.

    Nie żyli.


  - N - Nie... - powiedziała pod nosem, nie dowierzając w to, co się dzieje. Dopiero co zatrzymane łzy znów zaczęły wypływać z jej oczu jedna po drugiej. Spojrzała na nauczyciela. - Kakashi... sensei. Oni... Oni nie mogą tak umrzeć... Nie zgodzę się na to! - krzyknęła z rozpaczy na całe gardło. - Musi być jakiś sposób, by ich uratować... Na pewno jest...!

  - J - Ja... Eh... Mam pewny zwój, który może ich uratować, jednak dla mnie to zupełny pic na wodę... - odwrócił wzrok

    Sakura spojrzała na niego w ciszy, co raz trzepocząc rzęsami. Nie była w stanie wydusić z siebie już żadnego słowa. Była w szoku, że Kakashi ukrywał As'a głęboko w swoim rękawie. Dlaczego od razu nie odpowiedział? Dlaczego nie wyjął tego zwoju, gdy jeszcze żyli? Czy wtedy nie byłoby większych szans na uratowanie ich?

  - Ten zwój przekazał mi Minato, gdy jeszcze byłem jego uczniem. Nie powiedziałem tego wcześniej, ponieważ technika działa tylko na martwe ciała. - Mówiąc to wyjął zwój, a ten mimowolnie rozwinął się i dotknął ziemi. - Muszę rozwinąć go na ciałach i ułożyć odpowiednie pieczęcie. Nie jest to bardzo skomplikowane. Jeśli to co mówił Minato jest prawdą, powinni oni stąd zniknąć.

    Sakura przekrzywiła lekko głowę na bok.

  - Zniknąć..? - wyszeptała, czując, że robi jej się momentalnie, ponownie, słabo. - I co się z nimi stanie...?

  - Może to zabrzmi głupio, ale podobno do innego wymiaru... - odwrócił wzrok, zażenowany tym, jak idiotycznie musiało to zabrzmieć. - Ten zwój zniknie razem z nimi i pokaże im jak wrócić

  - Rozumiem. - skinęła głową. - Musimy jeszcze poinformować Tsunade.

  - Nie mamy czasu. Ta technika działa tylko do godziny po śmierci osoby, na której się ją wykonuje.

  - A zadziała na dwie osoby?

  - Zobaczymy.

    Sakura wciągnęła głęboko powietrze. Przerażał ją ten pomysł. Czy jeżeli będzie to prawdą, to gdzie oni trafią? Co się z nimi staną? Czy będą bezpieczni? Przetrwają?

  - Zgoda. - odparła po chwili, a w jej głosie nad wyraz wuczuwalna była niepewność. -- Proszę, użyj tej techniki.

  - Postaram się to zrobić jak najlepiej.

    Ostrożnie położył otwarty zwój na klatkach piersiowych Sasuke i Naruto. Oddalił się o krok od nich i wykonał szybko pieczęcie w następującej kolejności: Ptak-Koń-Ptak-Pies-Ptak-Szczur-Ptak-Baran-Pies. Haruno mimowolnie zapatrzyła się w jego ruchy. Mężczyzna trwał jeszcze chwile w bezruchu, aż w końcu opuszczając bezwładnie ręce, głośno westchnął. Sakura wstała i podbiegła do niego.

  - Kaka...

  - Nie udało się. Niestety musisz się poże...

    Nie dokończył.

    Rozległ się głośny huk, a otoczenie spowił dym. Kakashi i Sakura zaczęli głośno kaszleć, odgarniając dłońmi dym. Mała, dość uciążliwa mgła na szczęście szybko zniknęła.

  - Sensei...Oni... - wskazała na kałuże krwi. -Zniknęli...

W innym świecie [w trakcie edycji]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz