I don't think so. chapter 20

Magsimula sa umpisa
                                    

Niezła jest.

Nagle usłyszałem za sobą głos.

-Dzięki Nick.-był to Sean.

Wstałem i podszedłem do drzwi rzucając na odchodne ,,Spoko'' i wyszedłem do chłopaków stojących za drzwiami.

Ann

Stanął przede mną i czekał aż coś powiem ale ja tylko patrzyłam wszędzie byle nie na niego. Głupio było mi po tym wszystkim spojrzeć mu w oczy. Sean'owi raczej się to nie spodobało i wyprowadziłam go z równowagi.

-Mogła byś spojrzeć na mnie?-warknął na co pokręciłam przecząco głową.-To było pytanie retoryczne.

Złapał za mój podbródek i skierował go tak abym spojrzała mu w oczy.

-Wiesz po co tu jesteś?-zapytał unosząc brew.

-Skąd miała bym wiedzieć? Przecież na codzień raczej mnie nie porywają.-odezwałam się od niechcenia.

-Widzę, że wyrobiłaś sobie ostry języczek no ale cóż mogłem się tego po tobie spodziewać.

-Możesz kurna przejść do rzeczy?!-warknęłam na co chłopak uśmiechnął się.

Boże z kim ja żyję?

-No więc... początkowy plan jest taki. Sądzę, że twoi koledzy myślą, że uciekłaś więc nie będziemy ich wyprowadzać z błędu. Dam ci teraz twój telefon i zadzwonisz do swojego chłopaka i powiesz mu, że jesteś bezpieczna i rozłączysz się. Nie chcę aby zepsuli nam naszą zabawę zbyt wcześnie. Nie próbuj żadnych sztuczek bo pożałujesz tego i to ostro, nikt tu z tobą nie będzie obchodził się delikatnie. Zrozumiano?

-Po pierwsze nie mam chłopaka a po drugie nie zrobię tego.-powiedziałam odwracając głowę tak aby nie patrzeć mu w oczy. Bardzo łatwo było go zdenerwować a chwilowo tego akurat nie chciałam. Wiem do czego jest zdolny a nie chciałam się w tym bardziej utwierdzać.

-Byłaś ze mną tyle czasu i nadal nie nauczyłaś się, że mi się nie odmawia.-mówiąc to co raz bardziej zbliżał się do mnie czego nigdy nie lubiłam i dobrze wiedział o tym. Po prostu czułam się wtedy dziwnie. Położył jedną rękę na moim udzie i mocno z cisnął na co syknełam z bólu.
Zaczął jechać ręką do góry na co zacisnęłam szczękę próbując nadal obojętnie patrzeć w oczy bruneta który uważnie obserwował każdy mój ruch.

-To co zrobimy tak jak mówiłem czy mam kontynuować?-zapytał.

-Jesteś dupkiem.-warknęłam mu prosto w twarz. Na co on wzruszył ramionami i odwiązał mnie od krzesła. Wcisnął w rękę telefon i stanął pod ścianą opierając się o nią. Udałam, że wybieram numer blondyna klikając na niego i szybko się rozłączając. Zaczęłam mówić do telefonu.

-Luke nic mi nie jest. Jestem u Jess nie martw się o mnie.

Udałam, że się rozłączam i zablokowałam telefon. Brunet podszedł do mnie i wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha czego także nie lubiłam i momentalnie się spiełam.

-No i nie mogłaś tak odrazu?-zapytał ironicznie. Korzystając z okazji kopnęłam go w krocze i zaczęłam biec w stronę drzwi które na szczęście były otwarte.

-Kurwa Ann!-usłyszałam krzyk chłopaka.- I tak nie uciekniesz!

Zignorowałam to biegnąc po korytarzu do drzwi wyjściowych po drodze wymieniając się spojrzeniami z tym idiotą zwanym Nick'iem. Jego mina była niepowtarzalna, wyrażała więcej niż 1000 słów.

Pociągnęłam za klamkę na co drzwi ustąpiły. Na dworze było jeszcze w miarę jasno więc mogłam dojrzeć przez drzewa drogę. Zaczęłam biec w jej kierunku. W biegając trochę w las aby nie ścigali mnie samochodem. Gdy dobiegłam do drogi była ona zupełnie pusta. W oddali zobaczyłam wysokie budynki oznaczające miasto. Tym razem nie miałam wyboru i musiałam biec po drodze. Usłyszałam za sobą ryk silnika co oznaczało, że jechał za mną samochód. Postanowiłam nie odwracać się aby nie stracić prędkości. Samochód zaczął jechać koło mnie moim tempem. Nagle jedna z szyb opuściła się i ujrzałam w niej Nicka.

-Myślałaś, że uciekniesz?-zapytał ironicznie. Postanowiłam nie odpowiadać i przyspieszyłam. Gdy zobaczyłam już, że tym miastem okazał się Nowy York ucieszyłam się w duchu co nie trwało długo ponieważ  samochód zajechał mi drogę i wyskoczył z niego Nick.

Kurwa.

Zaczęłam biec w przeciwnym kierunku co było dla mnie wyzwaniem ponieważ biegłam już 5 kilometr i nie miałam już siły. Nagle poczułam jak ktoś ściska moje ramię i ciągnie mnie do tyłu przez co zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Gdy podniosłam wzrok zobaczyłam zadowolonego z siebie Nick'a.

-No i po co ci to było co?-zapytał próbując podnieść mnie z ziemi. Odepchnęłam go od siebie i zaczęłam czołgać się do tyłu.-Zabawna jesteś wiesz? Wiedząc, że i tak nie uciekniesz nadal za wszelką cenę próbujesz oszukać samą siebie.

-Do czego jestem wam potrzebna?-zapytałam ale wiedziałam, że i tak nic mi nie powie.

-Sądzę, że dowiesz się jak wrócimy. Nie chciał bym być teraz na twoim miejscu. Radzę ci nie zadzierać z Sean'em. Ale żebyś mi nie marudziła przez drogę powrotną to powiem ci, że ta sprawa jest związana z twoimi przyjaciółmi.- powiedział po czym przerzucił mnie przez swoje ramię i wrzucił do samochodu na przednie siedzienie przypinając pasem jak małe dziecko. Okrążył samochód i wsiadł za kierownicę ruszając.

-Widzę, że w końcu zrozumiałaś, że walka i tak nic ci nie da.-powiedział odrywając wzrok od drogi aby na mnie spojrzeć.

-Nie sądzę.-powiedziałam zgodnie z prawdą.

Gdy brunet zatrzymał samochód na światłach odpięłam szybko pas i wyskoczyłam z samochodu biegnąc w stronę domu Luke'a. Na szczęście znajdował się on na tej samej ulicy więc nie biegłam długo. Widzialam kątem oka, że ten sam samochód podąża za mną cały czas więc wbiegłam do parku aby zmylić chłopaka. Po czym pobiegłam szybko do domu blondyna.

Zaczęłam walić w drzwi ale nikt nie otwierał. Pobiegłam szybko na tyły domu i zobaczyłam, że w pokoju Caluma świeci się światło. Nie wiele myśląc wspiełam się na parapet okna znajdującego się na parterze. Po czym stanęłam na antenie telewizyjnej przyczepionej do ściany budynku, z której wybiłam się i w ostatniej chwili złapałam balustrady. Próbując wciągnąć się na balkon Caluma zauważyłam, że w jego pokoju znajdują się też pozostali chłopacy. Gdy Mike zauważył mnie odrazu podbiegł do drzwi od balkonu, otworzył je i pomógł mi wejść. Jak tylko weszłam do pokoju wzrok wszystkich skierowany był na mnie.

-Głusi jesteście czy tępi?!-wydarłam się na nich. Widząc ich zdziwione twarze kontynuowałam.-Waliłam w drzwi i nikt mi nie otwierał! Musiałam się wspiąć po waszej antenie telewizyjnej i ledwie co wskoczyć na balkon! Chcieliście mnie zabić?!-mówiłam cały czas krzycząc.

Nagle poczułam się strasznie słabo na szczęście w ostatniej chwili podbiegł do mnie Luke i mnie złapał nie stety nic więcej nie pamiętam bo dalej widziałam już tylko ciemność.

Luke

Nie wieżę weszła tu przez balkon?!

Ale zajebiście! Jak ja chciałem to zrobić to marudzili, że nie dam rady.

Zaczęła na nas naskakiwać i z każdą chwilą jej głos co raz bardziej się załamywał. Była cała roztrzęsiona. Chciałem się już odezwać by wypytać ją o wszystko ale zauważyłem, że zaczyna opadać na ziemię, więc zerwałem się z łóżka i złapałem ją tuż nad ziemią.

Zemdlała.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Mam do was jedno pytanie.

Chcieli byście maraton polegający na tym, że przez jeden dzień co 2 gwiazdki będę wrzucać nowy rozdział?

Piszcie co o tym myślicie w komentarzach.  Jak będzie dużo pozytywnych to zrobię taki maraton.

3 gwiazdki i 1 komentarz no i next. 

Do następnego :)

Different than the other's.||5SoS|| W TRAKCIE POPRAWYTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon