Obudziłam się z bólem brzucha i natychmiastowo pobiegłam do ubikacji. Kiedy oprozniłam już swój żołądek weszłam pod prysznic. gorąca woda uspokajała drżące ciało. Tak bardzo się denerwuje. Dziś zakończę to co w ogóle nie powinno się zacząć...
Moje myśli przerwał trzask. Otworzyłam oczy i przetarłam zaparowane drzwi.- Beau !! wyjdź z tąd !- krzyknęłam na widok swojego chłopaka. Lecz ten otworzył drzwi i wszedł do środka. Momentalnie zasłoniłam piersi rękami i splotłam nogi.
- Kochanie nie wstydź się mnie - odsunał moje ręce i położył na swoich policzkach. Moje za to przybrały kolor buraka. Przysunął swoją twarz do mojej i pocałował.
***
Po skończonym prysznicu który trwał godzinę bo Beau się wygłupiał (do niczego nie doszło) powedrowalismy do kuchni. Beau zauważył że źle się czuję więc zabrał się za robienie śniadania. Z niecierpliwością czekałam na kuriera z małą paczuszką dla mnie. spojrzałam na zegar 11:56 . Powinien być o 12..
- Misiu - spojrzałam na zielonookiego
- Tak ? - wymusiłam uśmiech
- Jak skończę zjemy i ja muszę wyjść - przewrócił naleśnika
- Okay... Gdzie ?
- To jest niespodzianka - puścił mi oczko
- Mowilam Ci ze nie lubię niespodzianek - założyłam ręce na piersiach.
- Ta Ci się spodoba - położył przede mną talerz z kilkoma nalesnikami.
- Smacznego - pocałował mnie w czoło i usiadł obok. - Wzajemnie- uśmiechnęłam się i zaczęliśmy jeść.
***
- Papa - krzyknął do mnie, pomachalam mu i Beau wyszedł. Padłam na kanapę i włączyłam tv. Leciał program o samochodach więc postanowiłam zostawić i oglądać. Kiedy już się wciągnęłam w starego Mercedesa usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam leniwie i udałam się w stronę drzwi.
- Dzień dobry - kurier przywitał mnie uśmiechem i wręczył mi paczkę. Podpisałam dokument odbioru i wróciłam do środka. Z nerwów rozbolał mnie brzuch. Udałam się do kuchni i sięgnęłam do szafki po nóż. Otworzyłam paczkę i wyjęłam zawartość. Po przeczytaniu ulotki wyjęłam dwie tabletki. Łzy napłynęły mi do oczu i się rozkleiłam. Za chwilę mam pozbyć się życia które we mnie rośnie. Nie chcę tego robić ale muszę. Jestem za młoda na dziecko a na dodatek to dziecko mojego Ojca. Gdybym je urodziła to do końca życia nie pokochałabym go i nie umiałabym z nim żyć. Mój płacz przerwał trzask drzwi. Szybko schowałam tabletki i ulotkę z powrotem to pudełka.
- Czesć, jak tam ? - Jai otworzył lodówkę i wyjął sok. Gdy na mnie spojrzał uśmiech zszedł z jego twarzy.
- Cat, co się stało ? - podszedł do mnie i chwycił za dłonie. Odsunęłam je i wyjęłam tabletki.
- Jai ja muszę t..to skończyć - zanosiłam się płaczem.
- Co ty....O Boże Cat - po jego minie stwierdziłam, że nie wie co ma powiedzieć.
- Jai... nie osądzaj mnie proszę - wstałam i nalałam wody do szklanki, wyminęłam przyjaciela i wzięłam do ręki tabletki. Dziwne ale przy Jai'u nabrałam tak jakby odwagi. Nie patrząc na niego drżącymi dłońmi wyjęłam tabletki. Jai chwycił mnie za rękę i skinął głową.
- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie - pojedyńcza łza spłynęła po jego policzku. W tym momencie nabrałam wątpliwości...
![](https://img.wattpad.com/cover/35144886-288-k991128.jpg)
YOU ARE READING
Don't leave me
FanfictionPROLOG: " - Mówiłeś, że nigdy nie pozwolisz, aby ktoś mnie skrzywdził, żebym płakała. Tymczasem to ty zraniłeś mnie najmocniej i płacze dzięki tobie - krzyknęłam cała zapłakana ...." "Do czego zdolny jest człowiek kedy nie da sie uciec przed swoim...