15.

314 22 0
                                    

- Daisy jedziesz ze mną na zakupy? - usłyszałam w telefonie głos panie Cox.
- Oczywiście - zgodziłam się. - Zaraz będę.

Była sobota, a ja siedziałam sama w domu i wpatrywałam się w sufit. Byłam spakowana i tylko czekałam na nocną podróż do Liverpool'u. Szybko zbiegłam pi schodach i udałam się do domu obok. Pani Anne czekała już w aucie, ja tylko się dosiadłam. Udało mi się przytulić matkę Styles'a na powitanie, a po chwili byliśmy w drodze do centrum handlowego.
- Dziękuję, że ze mną pojechałaś. Miło z twojej strony.
- Nie ma sprawy, uwielbiam spędzać z panią czas.
Pogadałyśmy jeszcze o jakiś różnych rzeczach, kiedy pomyślałam, że to ona może udzielić mi jakiś informacji. Nie chciałam tego robić, ale szczerze to ciekawość mnie zjadała od środka.
- Panie Cox, czy Harry... Um? - nie mogłam dobrać słów. - To znaczy... Czy miał może kiedyś dziewczynę o imieniu Haley? - zapytałam.
- Kochanie, nie przypominam sobie. Choć wiesz jak to jest z chłopakami... Kobiecie o takich sprawach mówią rzadko.
- Rozumiem.
- A co z tą Haley? - zapytała.
- To nic takiego. - Kobieta nalegała, żebym wyjaśniła jej sprawę. Skróciłam jej szybko tą sytuację w szkole kiedy zdzirowate lalki gadały przy mojej szafce.
- Skarbie, to są tylko słowa zazdrości. Jesteś piękną dziewczyną. Masz dobre serce, a urodę taką naturalną. Każdego dnia słyszę jak Harry opowiada o tobie, a potem przychodzą chłopaki i to samo. Najczęściej zatrzymują się na twoich oczach. - zarumieniłam się - Harry. Tylko nic mu nie mów - skinęłam głową - wypowiada twoje imię przez sen.
- Naprawdę? - zapytałam głupkowato.
- Tak. Mój syneczek długo zbierał się po ostatniej dziewczynie, ale ostatnio kiedy ty przyjechałaś. Sprowadziłaś go do nas.
- Ja?

Skinęła znacząco głową. Ja przyjeżdżam 'ratuję' Harry'ego, ja cierpię on 'ratuję' mnie. Wkurza mnie to skomplikowanie między nami... Czemu mam z nim taką trudność?! Wiem, że jest idealny dla mnie, a ja? Może czas żebym porozmawiał z Styles'em na poważnie?

Chodziłyśmy po sklepach z panią Cox i świetnie się bawiłyśmy. Harry wysłał jej sms'a z prośbą o kupienie mu nowych bokserek Calvina Kleina. Jednak ja wypatrzyłam o wiele lepsze bokserki niż markowe stringi dla mężczyzn.

- O boże! Daisy?! Lord Vader? - zapytała z nutką zawstydzenia. - Dawaj je!
- Dobry wybór, Pani Cox - wybuchnęłyśmy śmiechem.

*

Wróciłyśmy do domu. Miałam jeszcze chwilkę czasu na pożegnanie się z tatą i mamą. Ojczym Harry'ego miał zawieść nas na dworzec, a reszta chłopaków dojechać. Harry był wkurzony, chyba wiem czym spowodowany.

- Och, lordzie! Przestań się gniewać, chciałyśmy dobrze - powstrzymywałam się od parsknięcia śmiechem. Robin nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Wiedział o co chodzi.

Byliśmy na miejscu, Harry przytulił ojczyma i podziękował za podwózkę, ja uczyniłam to samo.

Weszliśmy do środka budynku i zaczęliśmy szukać tunelu do naszego peronu. Harry miał torbę w prawej ręce i postanowił się do mnie nie odzywać. Kichałam na jego upartość.

- Przestań - kazałam. Nadal był cicho.

Odnalazłam jego lewą dłoń i splotłam palce. Nie odtrącił mnie, zrobił to samo, przy czym ulotnił swój gniew z twarzy.
Po chwili znaleźliśmy się na peronie 4 i dołączyliśmy do grupki przyjaciół. Każdego przytuliłam na powitanie, a Harry z każdym podał sobie rękę.
- Gotowi? - zapytał Zayn.
- Jasne.

Zaczęliśmy wchodzić i zajmować miejsca w przedziale. Przed nami 9 godzin jazdy.

~•~
Witam Was! ♥ I jak się spodobał rozdział? Czekam na wasze komentarze i ★. xx.A

Stars|H.S.Where stories live. Discover now