Dla ciebie, kretynie

1K 110 28
                                    

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I na 12 rozdziale pierwotnie chciałam zakończyć serię.

Ale jak zwykle się nie wyrobiłam... ;--;

Ehh, cała ja xD

D_M_Williams, dzięki za tytuł xDD

~~~~~~~~~~~~~~~~~

-J-j-jak to? - Zapytałem przestraszony.

Chłopak jeszcze raz spojrzał za siebie.

-No normalnie. Nikogo tam nie ma. Jesteśmy tu sami.

Dlaczego on ich nie widzi?! Wtuliłem głowę jeszcze mocniej w jego pierś. Yuu objął mnie ramieniem i cicho mnie uspokajał.

-Ej, będzie dobrze. Zaraz stąd wyjdziemy. Powiedz gdy tylko będziesz gotowy.

Delikatnie przytaknąłem głową.

-Yuu? - Zapytałem, usiłując powstrzymać drżenie głosu.

-Tak?

-Dlaczego ich widzę? - Spojrzałem w jego oczy.

Mój brat zamyślił się na chwilę.

-Nie mam pojęcia, ale gdy tylko wrócimy do ludzi...

-Nie chcę wracać do ludzi! Oni cię zabiją, zrozum to w końcu! - Krzyknąłem potrząsając chłopakiem.

-To ty musisz coś zrozumieć! Ja mam tam rodzinę. Czekają na mnie.

-Yuu, ja też jestem twoją rodziną, a ty moją. Ucieknijmy razem. Gdzieś daleko, gdzie nie będzie ani ludzi ani wampirów - proponowałem z nadzieją, że może się zgodzi.

Niestety, moja nadzieja okazała się próżna.

-No przecież mówię ci, że ich nie zostawię! Jeśli już byśmy mieli uciekać to z nimi!

Westchnąłem. Czułem, że dalsze przekonywanie nie ma sensu.

-Yuu... nie mogę cię stracić... tylko ty mi pozostałeś... - wpatrzyłem się w podłogę, starając się nie zwracać uwagi na śmiechy dochodzące zza pleców Yuu.

Chłopak pogładził mi włosy. Czułem piekące łzy.

-Hah, ostatnio ciągle płaczę... - zaśmiałem się, ocierając oczy.

Chłopak zachichotał.

-Haha, rzeczywiście. Mięczak z ciebie.

-A z ciebie głupek.

Zaczęliśmy się cicho śmiać. Jednak nasza chwila radości nie trwała długo, bowiem głosy znów zaczęły mnie nawoływać. Aż dreszcz przeszedł mi po plecach. Yuu najwyraźniej to zauważył, bo momentalnie przestał się śmiać.

-Chodź. Idziemy stąd - pociągnął mnie w górę.

-Ale nie idziemy do ludzi?

-Idę ratować swoją rodzinę. Skoro twierdzisz, że ludzie są źli, to musimy ich uratować - powiedział chłopak.

-No nie wiem...

Yuu złapał mnie za ramiona i obrócił ku sobie. Teraz patrzyłem w jego bystre, zielone oczy.

-Zamknij oczy - gdy usłuchałem, kontynuował. - Dobrze, teraz otwórz usta.

Zdziwiony lekko otworzyłem oczy. Gdy Yuu to dostrzegł, uśmiechnął się.

-Nie oczy, głupku. Usta.

Niechętnie zacisnąłem powieki i rozwarłem usta. Chwilę później czułem jak coś zostaje mi wpchnięte do buzi.

-Jeszcze nie otwieraj - usłyszałem głos Yuu.

Co on mi dał?! Strukturą przypominało oślizgłą trawę. Prędko to przełknąłem.

-Fuj - skrzywiłem się. - Co to jest?

-A takie coś, co dostałem od Krul - odparł z rozbawieniem chłopak.

Gdy otworzyłem oczy, twarz Yuu był tak blisko mojej, że prawie się zachłysnąłem.

-Jak będziesz niegrzeczny, dostaniesz tego więcej - uśmiechnął się szelmowsko. - A teraz znowu zamykaj oczy.

-Eh, mógłbyś mi chociaż powiedzieć, co chcesz zrobić - żachnąłem się i zamknąłem oczy.

-Szerzej - powiedział Yuu.

-Ale szerzej nie mogę. Nie wiem co chcesz zrobić.

-Jezu, same kłopoty z tobą - westchnął chłopak.

Zaśmiałem się i otworzyłem usta jeszcze szerzej. Głupio się czułem, stojąc tak z rozdziawioną szczęką.

-Długo jeszcze mam tak stać? - Zapytałem zniecierpliwiony.

-Sekundka... ok, możesz zamykać.

Ostrożnie zacząłem zamykać szczękę. Nie wiedziałem czego się spodziewać, bo Yuu miewa naprawdę dziwne pomysły. Nagle moje kły napotkały na przeszkodę. Poradziły sobie z nią bez problemu. Usłyszałem cichy odgłos przekłuwania, a później jakaś ciecz zaczęła spływać mi do gardła. Gwałtownie otworzyłem oczy. Przede mną stał uśmiechnięty Yuu. Idiota władował mi rękę do ust. Natychmiast oderwałem się od niego.

-Zwariowałeś?! -Krzyknąłem oburzony.

-Może - odpowiedział wymijająco i znów wcisnął rękę między moje zęby.- Łyknij sobie. Dobrze ci zrobi.

Chciałem zaprotestować, ale przez Yuu nie mogłem nic powiedzieć.

-No, na co czekasz? -Zapytał i nie czekając na odpowiedź drugą ręką zacisnął moje szczęki. Kły znów przebiły jego skórę. - A teraz masz pić.

Nie zbyt chętnie połknąłem krew. Po pierwszym łyku poczułem jak bardzo byłem spragniony.

-Dobry chłopiec - pochwalił mnie Yuu. - Musisz się najeść, bo nie będę cię wiecznie ratować z opresji.

Trudno było się z nim nie zgodzić. Nie mogłem wiecznie polegać tylko na bracie. Upiłem kolejną porcję krwi. I kolejną. A później jeszcze jedną. I jeszcze następną. Nie chciało mi się już pić, ale Yuu nalegał, żebym jeszcze trochę wypił. Ostatecznie lekko odepchnąłem od siebie chłopaka.

-Już dość - powiedziałem, tłumacząc swoje zachowanie.

Yuu spojrzał na mnie z uśmiechem.

-To chodź. Czas uratować naszą rodzinę! - Krzyknął z entuzjazmem.

-A co masz takie parcie na ten ratunek? Wcześniej jakoś ci się tak nie spieszyło - stwierdziłem.

-Bo teraz się o czymś dowiedziałem.

-W końcu chcesz przyznać, że ludzie są źli? - Zapytałem z nadzieją w głosie.

-Częściowo. A teraz idziemy! - Złapał mnie za rękę i wyprowadził z pokoju.

Szliśmy pustymi korytarzami. Yuu szedł przodem i z całej siły ściskał moją dłoń, jakby bał się, że zaraz ucieknę.

-Zniknęli - stwierdziłem po dłuższym milczeniu.

-Hm? - Zapytał zaskoczony chłopak.

-Oni zniknęli.

-To po tym ziele co ci dałem - odparł Yuu.

I znowu szliśmy w milczeniu. Skręcaliśmy co chwilę w jakieś ciemne uliczki. Zauważyłem, że minęliśmy ostatnie wyjście na zewnątrz w promieniu kilku kilometrów.

-Ej, gdzie my idziemy? - Zapytałem.

-Pożyczyć jakieś dziewczęce ciuszki - powiedział chłopak.

-Dla kogo? - Zapytałem ze zdziwieniem. - Dla tej fioletowo włosej?

Yuu zaśmiał się.

-Jasne, że nie. Dla ciebie, kretynie.

Yuiitsu no sentaku wa yoidesuWhere stories live. Discover now