Mika, dasz radę.

2.1K 208 24
                                    

~~~~~~~~~~~~

I... nadszedł rozdział 3! :3

Mam nadzieję, że spodoba wam się :D

~~~~~~~~~~~~


Leżałem na ziemi, wijąc się z przeraźliwego bólu. Miejsce w którym wbił się sztylet bolało mnie tak bardzo, że powoli traciłem przytomność. Przez dłoń położoną na ranie ściekała szkarłatna krew. Ciężko dysząc patrzyłem na stojącego nade mną Mikę. Patrzył się na mnie z szeroko otworzonymi oczami. Stał i patrzył. Próbowałem coś powiedzieć, lecz mój głos nie chciał opuścić krtani. Moje usta poruszały się bez dźwięku. Powoli zaczynałem tracić przytomność. Zamroczony począłem powoli pełznąć bliżej brata. Za sobą zostawiałem krwawe ślady, a podrażniona rana bolała jeszcze mocniej, o ile to możliwe. Doczołgawszy się, odsunąłem rękę od rany i zakrwawionymi palcami zacząłem pisać na ziemi. Krwawe znaki powoli łączyły się w słowa, a te jeszcze wolniej stawały się całymi zdaniami. Mika coraz bardziej przerażony kucnął obok mnie. Z niedowierzaniem przyglądał się mojemu dziełu. W końcu powoli kiwnął głową i z oczami pełnymi łez oparł mnie o kamień. Otępiały patrzyłem na jego smutne, niebieskie oczy. Zatapiałem się w ich głębię, a w ustach czułem metaliczny posmak. Chwilę później już czułem spływającą po brodzie ciecz. Powoli płynęła z ust, po to, żeby połączyć się z mymi łzami. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęły lecieć. Z wysiłkiem podniosłem rękę i złączyłem ją z ręką Miki. Kiedy nasze palce się połączyły, poczułem ulgę. Byłem szczęśliwy. Odnalazłem rodzinę, którą opuściłem.

-Yuu... to moja wina -zaczął łkać Mika. - Gdyby nie ja... nic by się nie stało! Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, PRZEPRASZAM!

Jego cierpienie chwilami bolało mnie bardziej, niż zadana nożem rana. Miałem ochotę powiedzieć, że wszystko jest w najlepszym porządku, ale nie mogłem. Z sekundy, na sekundę byłem coraz słabszy. Wkrótce moja ręka bezwładnie opadła na ziemię, w kałużę krwi, a ja nie miałem siły jej podnieść. Nawet oddychanie sprowadzało zmęczenie. Ostatkiem sił udało mi się wykrztusić jedynie parę słów:

-M...Mika... khe, khe...dasz... khe, khe, khe... ra...- zanim zdążyłem dokończyć, z moich ust wylał się strumień jeszcze ciepłej krwi, a metaliczny posmak stał się jaszcze bardziej wyrazisty.

Moim ciałem wstrząsnęły spazmy. Byłem na skraju wytrzymałości; nie miałem sił, żeby dokończyć zdanie. Zaklinałem się w duszy, że jestem taki słaby.

-Nic już nie mów. Będzie dobrze - powiedział drżącym głosem Mika. -O... o nic się nie martw.

Chciałem się do niego uśmiechnąć, lecz nawet a to zabrakło mi sił. Mikę zaczęła przysłaniać mi mgła. Mrugając próbowałem ją rozwiać, ale ona stawała się jeszcze bardziej widoczna. W końcu już nic nie widziałem. Jakby z oddali słyszałem cichy płacz. Ku mojemu zdziwieniu nawet ból zelżał. Ogarnął mnie spokój, jakiego jeszcze nie czułem. Już o nic się nie martwiłem. Nagle oślepiło mnie białe światło. Ponownie otworzyłem oczy. Leżałem na białej podłodze. Zewsząd spływały delikatne obłoczki. Kilkanaście metrów ode mnie stała mała postać. Jej długie włosy powiewały na wietrze. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nic mnie nie boli, więc powstałem i nieco chwiejnym krokiem podszłem do Asuramaru.

-O, widzę, że wstałeś -rzekł ten, patrząc się w dal.

-Co się ze mną stało? Czy ja już nie żyję? -Zapytałem.

Asuramaru niechętnie spojrzał na mnie.

-Życie jest pojęciem względnym. Wszystko zależy jak na to patrzeć - wzruszył ramionami.

-Czyli mogę jeszcze żyć, Asuramaru? Mam jeszcze szansę?

Asuramaru pokręcił głową.

-Nie wiem. Zależy od ciebie. Część ciebie właśnie teraz umarła, ale ta druga część ma szansę jeszcze żyć. Jeszcze nie wszystko stracone.

Odetchnąłem z ulgą. Może jeszcze powitam nowy świt.

Yuiitsu no sentaku wa yoidesuWo Geschichten leben. Entdecke jetzt