Rozdział 19

391 40 8
                                    

Michael's POV

- Obudź się złotko.. No już Kochanie, zrób to dla mnie - szeptałem siedząc przy szpitalnym łóżku Marty.
Delikatnie trącałem ją w rękę i całowałem.

- Martuś..- zacząłem bardziej się stresować, Marta leżała nieprzytomna, choć lekarze zapewniali że zaraz wszystko wróci do normy, szczerze w to wątpiłem. Leżała w śnieżnobiałej pościeli podłączona do wielu medycznych sprzętów, na sam ich widok robiło się słabo. Jej delikatne włosy opadały falami na poduszkę.
Miała zamknięte oczy, przez co nie mogłem ujrzeć jej pięknych niebieskich tęczówek.
Modliłem się w duchu aby wszystko było dobrze.

W pewnym momencie cos zaczęlo pikać, nie w taki sam spokojny sposób jak przedtem, były to przerażające dźwięki. Coś na jednym z ekranów zaczęło migać na czerwono.
Wystraszyłem się nie na żarty.
Zawołałem lekarza który prędko zjawił się przy Marcie.

Zaczął z lekkim przerażeniem wołać resztę personelu.
Nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje, sale wypełniły po chwili pielęgniarki.

- Co się z nią dzieje?!- pytałem przerazony ale nikt nie chciał udzielic mi odpowiedzi.

- Pan tu jeszcze jest?! W tej chwili proszę na korytarz!- wykrzyczała nagle jakaś wysoka pielęgniarka.

Nie mogłem już wydusić z siebie ani słowa, po chwili zostałem prawie że wypchnięty na korytarz.
Czułem wielki strach, nie miałem nawet pojęcia co działo się z moją ukochaną.

Usiadłem bezradny na poczekalni i schowałem twarz w dłoniach, z nadmiaru emocji po prostu po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

Minęła wieczność.. A przynajmniej ja to tak czułem.
Z sali wyłonił się lekarz w podeszłym wieku.
Prędko do niego podbiegłem

- Doktorze co się stało? Kiedy Marta się obudzi? Obiecywał Pan że wszystko będzie dobrze!- rzucałem słowa w pośpiechu patrząc w oczy lekarza, widziałem w nich ból.

Zaraz.
Jak to ból?

- Doktorze? Niech Pan mi wszystko powie? ...- gadałem jak najęty.

Starszy facet spojrzał na mnie ze współczuciem.

- Co się działo w sali?- spytałem nieco spokojniej.

- Pani Marta wybudziła się... Na chwilę- zaczął lekarz - tylko na chwilę

- A kiedy wybudzi się znowu?! Mogę ją zobaczyć?- pytałem jak najęty chcąc kierować się już do drzwi sali.

- ... Nie wybudzi się- powiedział spokojnym tonem lekarz, patrzył na mnie ze współczuciem i troską.

- Ale... Co .. Jak.. To.. Nie- zacząłem dopiero wszystko analizowac i przyjmowac do wiadomości

- Pani Marta nie żyje- zakonczył lekarz z bólem w głosie

Cały świat zaczął wirować, kręciło mi się w głowie nie wiedząc nawet kiedy, po prostu straciłem przytomność.
Zdążyłem wydać z siebie tylko ciche
- Mój Boże, nie....
*
- Nieeee!!!! - wrzasnąłem przerażony zrywając się z łóżka.
Przy okazji zerwałem kołdrę również z Marty...

Zaraz. Co???

- Marta! O mój Boże! Jesteś!- krzyczałem jak opętany i złapałem ją na ręce.

- Mike obudziłeś mnie !- krzyknęła Marta z oburzeniem. Ale po chwili na jej twarz wkradł się piękny uśmiech.

- Czemu krzyczałeś?- zapytała spokojnie.

- Sen.. Nie ważne.. To byl tylko sen..- wyszeptałem i mocno ją do siebie przytuliłem.

- Sny czasem bywają przepowiedniami- szepnęła mi na ucho Marta, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego co mogło mi się śnić.

Poczułem ucisk w żołądku po jej słowach, które ona powiedziała kompletnie nieświadoma i niewinna.

Przytulaliśmy się dość długo, pocałowałem Martę w czoło.

- Cieszę się że jestes Martuś- powiedziałem jej na ucho, ona na to lekko się zarumieniła i złączyła nasze usta w pocałunku.

###
Ok nie bede Was nudzić..xd
Do next'a !
Bajo ;*

Place With No NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz