R5

646 63 8
                                    

* W tej historii Michael jest dosć młody, tak żeby znajomość z Martą wyglądała       " prawidłowo" chyba wiecie o co mi chodzi, prawda? ;))
-----
Zrobiłam krok do tyłu, wyciszyłam muzykę, i lekko przetarłam miejsca pod oczami, bo nawet bez lusterka wiedziałam że wyglądałam jak wiedźma, wycierałam tusz palcami, by chociaż wyglądać w miarę normalnie..
Robiąc to poczułam nagle dotyk na twarzy, ciepły kciuk przejechał mi po skórze pod prawym okiem, ścierając ze sobą resztki tuszu...
- Jeszcze tutaj...- uśmiechnął się słodko, jadąc palcem po moim policzku, czyszcząc go...
Boże co za wstyd, lepiej wygladać nie mogłam.
- Widać że cos jest nie tak, może zechcesz mi opowiedzieć czemu płakałaś? - zapytał miło - tylko nie tutaj, wolałbym z Tobą porozmawiać w mojej ulubionej kawiarni... Co Ty na to?- uśmiechnął się szeroko po raz kolejny. Serce mi zadrżało ...
- Bardzo bym chciała - wyszeptałam.
I po chwili znalazłam się w ogromnym, wygodnym aucie, usiadłam z tyłu wraz z moim " wybawicielem'', On dał znak kierowcy i po chwili ruszyliśmy.
- Jak masz na imię?- odezwał się po chwili milczenia, spojrzałam znowu w te piękne, duże oczy... Jezu, jakie cudne.  - Ja... Ja jestem Marta- odpowiedziałam bardzo cicho, byłam taka zszokowana, pytałam sama siebie czemu nie piszczę, nie rzucam się, myśle że gdyby nie sytuacja z Agathą która zepsuła mi humor i racjonalne myślenie, już bym krzyczała z radości..
- Bardzo ładnie- odparł - Ja Michael
- Nie wiedziałam- powiedziałam głośniej, a na twarz wkradł mi sie zadziorny uśmiech.
Kurczę, sarkazm włączył mi się w nieodpowiednim momencie, cholera.
Michael zaśmiał się cicho.
- Przepraszam, zachowywałaś się tak wyjątkowo aż miałem wrażenie że mnie nie znasz - powiedział ciszej.
- Można by tak powiedzieć, znam Cię z wielu źródeł... Ale nie znam Cię takiego jakim jesteś naprawdę- wypaliłam
Moje słowa chyba bardzo Mu się spodobały, bo uśmiechnąl sie szczerze i popatrzył mi w oczy.
- To sie może zmienić...- zaczął- i bardzo mi się podoba że w ten sposób myślisz, bo po prostu masz rację, nie da się kogoś poznać przez to ze uslyszy sie o Nim parę rzeczy... - powiedział z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech, ale ciągle miałam wrażenie że zaraz się obudzę, że to wszystko: Agatha, Carlos, Michael, Auto i uśmiech.. To sen.
Minęło kilkanaście sekund aż zatrzymaliśmy się przy skromnym, dość starym budynku. Miał białe, lekko pozdzierane ściany, ciemny dach, w dużych oknach wisiały ogromne fioletowe zasłony, było.. Ładnie .
Nagle zauważyłam że Michaela nie ma obok mnie, byłam zdziwiona ale to wszystko minęło, zauważyłam że Michael otwiera przede mną drzwi z uśmiechem.
- No to jestesmy na miejscu- powiedział do mnie z szerokim uśmiechem...

****
No jakoś mamy kolejny <3
Jak się podoba obrót sytuacji to proszę o głosy, i komentarze które są największym motywatorem <33
To do kolejnego :3
Papa :*

Place With No NameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz