- W takim razie my możemy jechać! - powiedziałem, gdy spojrzałem na zagarek na moim nadgarstku. Wstałem i wsunąłem swoje krzesełko. - Chodź Louis.
W korytarzu Eva z Louisem żegnali się dość długo.
- Dobra gołąbeczki. Starczy tej miłości, idziemy.
*** Oczami Evy ***
Louis puścił mnie niechętnie ze swoich objęć.
- Dzwoń do mnie jakby cokolwiek ci się działo. I idź do lekarza jak ci mówiłem - spojrzał na mnie.
- Dobrze Lou. I tak ty będziesz dzwonił do mnie ze sto razy. Leć już - zaśmiałam się i pozwoliłam by razem z Harry'm opuścili moją posesję.
- No i zostałyśmy same - powiedziała Marlena.
- Będzie mi dziwnie.
- No.
- Tyle czasu z nimi i tak nagle zrobi się cicho...
- Racja.
- Mar, idź przyprowadź Dianę, niech weźmie kilka rzeczy, ty też. Będziemy sobie we trzy mieszkać. Nie chcę, żeby coś sobie niedaj Boże zrobiła.
- Już lecę.
*** Oczami Marleny ***
Weszłam do domu i od razu skierowałam się do pokoju Diany. Weszłam do środka, nie było jej.
- Diana? - zapytałam głośno, zanim nacisnęłam klamkę drzwi do łazienki. Odpowiedzi nie dostałam. Zajrzałam do łazienki, nie myśląc, że może w niej być.
Ale była.- Diana! - podleciałam do niej. Siedziała na kafelkach z żylektą w dłoni a z drugiej ręki lała się strumieniami krew. Była przytomna. - Odbiło ci?! - jak najszybciej przyłożyłam do ran ręcznik, starając się to jakoś zatamować. - Po co ci to było? - zapytałam bandażując nadgarstek.
- Nie chcę już żyć. Nie daję już sobie z tym rady. Chcę umrzeć - nie patrzyła na mnie.
- Dobrze. Jeszcze o tym porozmawiamy. Jeśli zestawię cię tu na pięć minut samą, nic sobie nie zrobisz? - zapytałam.
- Nie.
Zostawiłam ją tam samą z ciężkim sercem i jak najszybciej spakowałam kilkanaście ciuchów, nawet nie wiem co dokładnie, bo wkładałam jak leciało. Do pokoju Diany nawet nie wchodziłam, dam jej swoje ciuchy, mamy podobne rozmiary.
- Jestem - zeszłam do niej. Na szczęście nic sobie nie zrobiła, tak jak obiecała.
- Jak widzisz, żyję - powiedziała niemrawo.
- I bardzo dobrze. A teraz idziemy.
- Gdzie?
- Do Evy. No chodź.
Wyszłyśmy. Dom zamknęłam na cztery spusty i po kilku minutach spaceru dotarłam z Dianą do domu przyjaciółki.
- Możesz jej nie mówić?
- Co?
- Nie mów Evie, że chciałam ze sobą skończyć - złapała mnie za rękę i mocno ścisnęła.- Nie. Nie mogę tak tego zostawić. Uwierz mi.
- Ale...
- Nie. Wchodzimy.
Wepchnęłam ją delikatnie do domu. Eva była w kuchni i zapewne robiła obiad, bo na kuchni stały dwa garnki, z których ulatywała mocna para.
- Jesteśmy! - powiedziałam i rzuciłam torbę pod ścianę.
- To świetnie! Niedługo będzie obiad - powiedziała radośnie, ale widząc Dianę i jej zmarnowaną postać, uśmiech zniknął z jej twarzy szybciej niż się pojawił. - Diana, zjesz coś? - zapytała ją.
![](https://img.wattpad.com/cover/51677389-288-k430705.jpg)