Rozdział 28

3.6K 181 10
                                    

Jeżeli jeszcze nie czytałeś/czytałaś rozdziału 27 - zapraszam serdecznie!

PS: Wattpad znowu nawala, przez co publikacja rozdziału nie miała miejsca o godzinie 21. Rozdział pisałam w większości na nowo i dość szybko, więc wszelkie błędy w treści proszę mi zgłaszać :)

Wszystko się już wyjaśniło. Harry oddzwonił do mnie po kilkunastu minutach i poinformował, że jeżeli to coś ważnego, to wyjaśnimy sobie wszystko na dzisiejszej wieczornej kolacji, na którą rzecz jasna mnie zaprosił. Zgodziłam się bez wahania, uspokajając się przy okazji. Byłam zdenerwowana, bo przez myśl przeszedł mi moment, kiedy Harry wypytuje mnie, dlaczego nie jestem w szkole. Na całe szczęście nawet nie poruszył tego tematu, a ja odetchnęłam z ulgą.

Usiadłam na ławce pod blokiem i wyciągnęłam z torebki mały notatnik. Miałam tam zapisane wszystkie adresy i numery kontaktowe do klubów, jakie podczas swojej pracy zdołałam poznać. Każdy z nich oferował wygodę na różnym poziomie w zależności od ceny i własnych zachcianek. Wiem to, ponieważ zdarzyło mi się pracować w tych klubach, chociaż przygoda z nimi była krótka. I teraz tego żałuję, bo niektóre kluby były naprawdę fajne.

Chwilę później poczułam chłód na całym ciele. Zerwał się silny wiatr, zaczął padać deszcz, a ja nie byłam przystosowana do takiej pogody. Weszłam do klatki schodowej, by nieco uchronić się przed nieprzyjazną aurą. W tym samym czasie otrzymałam smsa od Tony'ego. Poinformował mnie, że jest właśnie po godzinie wychowawczej ze Stylesem, a nasz wychowawca nie jest zadowolony. Kiedy spytałam, co się stało, Tony rozłączył się, a kilkanaście sekund później, chcąc dodzwonić się do niego kolejny raz, usłyszałam sekretarkę.

Nie zastanawiając się dłużej, zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam nią do szkoły. Nie myślałam oczywiście o tym, jak Harry zareaguje na moja nagłą obecność w szkole. Teraz chciałam wszystko wyjaśnić. Nieważne gdzie i jak. Tym razem nic nie mogło mi przeszkodzić. A w szczególności moje tchórzostwo.

Po kilkunastu minutach stania w korku wreszcie udało nam się dojechać. Taksówkarz niedługo przed moim wyjściem rzucał przeróżnymi epitetami, od których uszy więdły. W ten sposób wyraził swoje niezadowolenie na panujące na drogach korki.

~*~

Stałam oparta o ścianę pod klasą, w której Styles miał obecnie lekcje. Nie chciałam mu przeszkadzać, ba! Nie chciałam też, by zobaczył mnie właśnie teraz. Chciałam odbyć z nim szczerą i spokojną rozmowę, w której wszystko sobie wyjaśnimy. Mogłabym z nią poczekać do wieczora, ale wolałam zrobić to teraz. A dokładnie za trzy minuty, bo tyle zostało do końca lekcji.

Jak udało mi się dowiedzieć, Harry prowadził lekcję biologii. Przez drzwi zdołałam usłyszeć parę słów, najprawdopodobniej przypominał uczniom strukturę DNA. Na koniec zadał im jakieś zadanie domowe, a w momencie, kiedy usłyszałam szuranie krzeseł oddaliłam się od drzwi u siadłam na ławce po drugiej stronie gabinetu. Uczniowie zaczęli wychodzić i nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Uff...

Kiedy klasa opustoszała niepewnym krokiem weszłam do niej i zbliżyłam się do biurka Harry'ego. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie twarzą do mnie, a na jego czole natychmiast pojawiły się charakterystyczne zmarszczki niezadowolenia.

- Cześć... - Wyjąkałam. Niemal kompletnie odebrało mi mowę. Znowu stchórzę, no nie!

Harry minął mnie po czym podszedł do drzwi i zamknął je, nie przekręcając kluczyka. Ponownie odwrócił się do mnie przodem, włożył ręce do kieszeni i oparł się o ścianę. Niezadowolenie malujące się na jego twarzy nie zniknęło, przez co ja czułam się poddenerwowana i zdezorientowana.

- Co tutaj robisz? - Odezwał się w końcu. Niemiły ton uderzył we mnie, nie wiedziałam co zrobić.

- Przyszłam porozmawiać.

- O czy, do cholery my mamy rozmawiać?! - Wrzasnął łapiąc się za włosy i ciągnąc je u nasady.

- Harry, coś się stało? Nigdy się tak nie... zachowywa...

- A co cię to kurwa obchodzi?! Przez ciebie mam teraz mętlik w głowie! Okłamałaś mnie! A w zasadzie okłamywałaś i nadal to robisz!

- Harry, ja... chciałam ci to powiedzieć wcześniej, ale bałam się twojej reakcji. To dość... kompromitujące i wstydliwe.

- Oh, doprawdy?! Co jest w tym takiego kompromitującego i wstydliwego? Żeby jeszcze własną matkę okłamywać i nic jej nie mówić?!

- Ja naprawdę chciałam...

- Gówno chciałaś! - Wrzasnął tym razem najgłośniej. Bałam się, że ktoś z nauczycieli zaraz się tu zjawi. Na całe szczęście nikt się nie pojawił.

- Wiedziałam, że mnie nie zrozumiesz! A ja mimo wszystko już miałam zdobyć się na odwagę i... - W tym momencie się kompletnie poddałam. Harry w międzyczasie odsunął się od drzwi, a ja wykorzystując ten moment wybiegłam z klasy z płaczem, zasłaniając twarz dłońmi. Biegłam praktycznie na oślep, czasami spoglądając między palce, czy aby na pewno na nikogo nie wpadłam. Z pewnością swoim zachowaniem wzbudziłam małe zainteresowanie wśród uczniów, ale nie miałam ochoty tego teraz rozpatrywać. Na całe szczęście klasa, w której Harry miał ostatnią lekcję mieściła się na parterze, a ja bezproblemowo mogłam szybko opuścić budynek i w zasadzie teren szkoły.

Zatrzymałam się kilkadziesiąt metrów za szkołą, pod wielkim dębem by złapać oddech. Teraz nie pozostało mi nic innego, jak wrócić do miejsca, w którym zaczęłam swoją przygodę i którą będę musiała zakończyć. Dość już wycierpiałam się przez striptiz w klubach: straciłam przyjaciółkę, Harry'ego i zapewne rodziców. Nie mogę teraz wrócić do domu, boję się ojca i jego czynów, a zapewne wzmocnił się kolejną porcją alkoholu.

Kiedy mój oddech się unormował pobiegłam dalej. Na końcu ulicy był przystanek i kursowały tramwaje. Postanowiłam skorzystać z tego rodzaju komunikacji i w kilka chwil znaleźć się tylko przecznice od mojego klubu, w którym obecnie pracuję. Na całe szczęście tramwaj był nieco przeładowany a ja uniknęłam kontroli biletów.

~*~

Wybiegłem za Melody rzucając wszystko. Nawet nie zamknąłem klasy i nie poinformowałem niego o moim nagłym wyjściu. Podczas biegu nie mogłem odpędzić od siebie myśli, że Melody mogła coś sobie zrobić. To jak minęła mnie w klasie i wybiegła zw szkoły było dla mnie szokiem. Nie chciałem jej zranić, po prostu się o nią martwię. Z rozmowy z jej matką wywnioskowałem, że ma niemałe problemy rodzinne, a fakt, że nie zwierzała się z problemów szkolnych matce zaniepokoiło mnie.

Jednak nurtuje mnie to jedno pytanie: dlaczego Melody twierdziła, że ta sytuacja jest kompromitująca i wstydliwa? Ja tu nie widzę nic wstydliwego a tym bardziej kompromitującego. Jeżeli Mel ma problem, trzeba jej pomóc. Nie można jej ignorować.

Zdołałem dobiec do najbliższego przystanku tramwajowego, ale nie udało mi się dotrzeć tutaj na czas. Melody już dawno odjechała, nie wiadomo dokąd. A ja najbliższy tramwaj mam dopiero za dziesięć minut. I co tu robić?

Mogłem zaryzykować i podążać jej śladem, który w pewnym momencie zgubiłem, ale miałem też inną opcję, bardziej korzystniejszą. Tylko, czy to mi się uda?

Czy Tony zechce mi wszystko wyjaśnić? A może on też o niczym nie wie?

Usiadłem na ławce i wyciągnąłem z tylnej kieszeni mojego czarnego, nieco zniszczonego iPhone'a. Otworzyłem aplikację z notatkami, gdzie kilka miesięcy temu zapisałem numery telefonów do całej mojej klasy. Cyfry zapisane pod nazwiskami, które mądra aplikacja ułożyła według kolejności alfabetycznej pozwoliły mi na szybkie odnalezienie odpowiedniej osoby. Teraz tylko trzymać kciuki, by Tony odebrał wiadomość głosową i jak tylko ją odczyta, niezwłocznie się do mnie zgłosił.

To chyba jedyny sposób, by pomóc Melody w problemach, o których tak naprawdę nic nie wiem. A może raczej powinienem powiedzieć, że to jedyny sposób, aby dowiedzieć się czegoś o dziewczynie, której wbrew pozorom w ogóle nie znam?

...
Hej, hej! Jutro kolejny rozdział! Cieszycie się? Również w następnym rozdziale umieszczę małą informację dot. Tego ff. To od was będą zależały dalsze losy!

Kissy! Xx.

Former teacher || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz