Rozdział 3

16.4K 646 23
                                    

Z rana obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Półprzytomna odebrałam, mrucząc do słuchawki na powitanie.

- Tu Beck. Jeszcze śpisz? - spytał tym słodkim głosem.

- Mam prawo. Co chcesz? Czego tak wcześnie dzwonisz? - wysyczałam, nie kryjąc swojego podirytowania.

- Szykuje się impreza. Właśnie czytam plakat.

- I co z tego?

- No i idziesz ze mną.

- Zapomnij! - Prychnęłam.

- No weź Mel...

Wow. Poczułam się trochę dziwne. Beck nigdy nie nazywał mnie w skróconej wersji.

- Nie daj się prosić.

- Dużo osób ze szkoły będzie?

- Nie wiem.

- Dobra, głupie pytanie, to impreza szkolna tak?

- Nie!

- To jaka!?

- W klubie Paoma.

- Ah no tak...

- Załóż coś, co będzie krótkie i seksi.

- Ok... CO!? Beck czekaj!

Nie zdążyłam. Rozłączył się, a ja byłam zbyt leniwa, by oddzwonić. Z drugiej strony zezłościłam się. Nie miałam żadnej odpowiedniej sukienki na taki wypad. Musiałam poświęcić swój czas, zgarnąć Megan i iść razem z nią do jakiegoś sklepu z sukienkami. Problem w tym, że nie chciało mi się cholernie latać po sklepach.

Po południu, 5 dni do imprezy

Miałam szczęście, że w poniedziałek skończyłam zajęcia wcześniej. To pozwoliło mi wydłużyć mój czas na ogarnięcie paru spraw. Wybrałam się do salonu z sukienkami, ale nie znalazłam nic, co spełniałoby oczekiwania Beck'a. Oczywiście nie ubieram się tam dla niego. Ma być wygodnie, dość ładnie, żeby można było czym podbijać parkiet. I ewentualnie z kim.

Po zakupach (podczas których nic nie kupiłam) wróciłam do domu i zabrałam się za odrabianie historii. Nie znosiłam tego przedmiotu, nienawidziłam go wręcz! Niestety czekał mnie ważny sprawdzian, z którym mogłam wystartować z dobrą oceną na nowe półrocze. Niestety otworzywszy książkę na odpowiedniej stronie zbladłam. Miałam do wykucia 5 cudownie długich i łatwych tematów, jednak trudnych na sprawdzianach. Te zadania, które nam dała pani Clark były strasznie niezrozumiałe. Oczywiście mowa tu o wcześniejszych sprawdzianach z histerii.

Dokładnie z HISTERII!

Przez najbliższe dwie godziny studiowałam książkę, byłam skupiona tak bardzo, że nawet nie zareagowałam na dzwoniący telefon, dźwięki nieodebranych połączeń i co chwila przychodzących SMS-ów. Nic nie było mnie w stanie odciągnąć od nauki. Przynajmniej nie w tamtym momencie.

Kiedy skończyłam swoją naukę na dziś, czyli wyczerpałam limit wpajania czegokolwiek do łba, pokusiłam się i sięgnęłam po biały smartfon.

<Od: Beck

Usiądź jeżeli stoisz, siedź jeżeli siedzisz. To cię zwali z nóg.
Styles NASZYM WYCHOWAWCĄ!!!!>

Pierwsze słowa nieco mnie omotały, nie bardzo wiedziałam co miał na myśli. Dopiero druga część wiadomości zszokowała mnie.

To żart? Pomocy!!!

~*~

Z uwagą przyglądałam się Stylesowi (tak nazywam rzeczy po imieniu, chociaż Styles rzeczą nie jest) podczas zajęć. Nawet nie raczył nas poinformować o tym, że od dzisiaj to u niego będziemy mogli zwalniać się i będzie nam bliższy, niż którykolwiek z nauczycieli. Byłam wściekła i jednocześnie szczęśliwa, że Styles - ten młody mężczyzna-przystojniak, jak to nazwała go Megan, będzie bliżej nas. Oczywiście tutaj w znaczeniu takowym, iż będę widywać go zdecydowanie częściej i znajdę okazję na to, aby podziwiać jego nieziemską urodę. Pan Styles naprawdę wyróżniał się na tle innych nauczycieli płci męskiej. Być może to ze względu na jego młody wiek (jak dobrze słyszałam, ma dwadzieścia parę lat). Świeżo upieczony student? Pewnie tak.

- Idziemy do kawiarenki? - szturchnął mnie Tony.

- Mhm. - mruknęłam, ocknąwszy się.

- Niech zgadnę... Styles? - spytał, kiedy zatrzymaliśmy się przy automacie, by zakupić jeszcze coś do picia.

- Mhm.

- Czekoladę?

- Mhm.

- Cholera, mówić nie umiesz? Tylko "mhm"?

- A co ci przeszkadza moje mhm?

- Traktuję to jako nijaką odpowiedź.

- Że jaką odpo...

- Oh taką obojętną no.

- Dobra weź odbierz ten napój, bo też chcę skorzystać. - żartobliwie trąciłam go łokciem.

Wraz z gorącymi czekoladami udaliśmy się do pomieszczenia obok, gdzie zasiedliśmy na czarnej kanapie przy czerwonym stoliku.

- Słyszałeś tego rzekomego newsa od Beck'a? - zagadałam.

- Nom.

- Styles naszym wychowawcą, phi! - wzięłam łyka, przez po poparzyłam się lekko. W myślach przeklnęłam.

- Coś ty taka na niego cięta?

- Ja? Niby czemu?

- Ja cię nie rozumiem. Masz wąty o byle gówno do nauczyciela, którego znamy zaledwie tydzień. To nie jego wina, że przydzielono mu naszą klasę, on tu jest tylko na zastępstwie. Naprawdę co masz do niego?

- Nic, eh... - westchnęłam.

Bo tak naprawdę nic nie mam do jego osoby. Nawet nie zdążyliśmy poznać bliżej naszego nowego wychowawcy. Mam wrażenie, że albo zbliża się okres i tak emocjonalnie podchodzę do tego tematu albo to wina Megan i jej codziennych przytyków i pytań, kiedy nasza klasa da popalić Stylesowi.

Wybieram to drugie. Brzmi zdecydowanie wiarygodniej. Okres skończył mi się 2 dni temu.

- Na pewno? To widać.

- W porządku. Po prostu taka jestem. Znaczy... Megan naopowiadała mi różnych głupstw i nie słyszałam nic innego. Po prostu tak to na mnie oddziałuje.

- Nie słuchaj jej. Albo czekaj, czekaj... AAAAaaa! Już wiem! Ty masz okres!

- Co?

- Masz okres! - klasnął.

Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem

- Kobieta zmienna być nie zawsze wtedy, kiedy mieć okres. - mrugnęłam.

- Że co? A prościej się nie da?

- Nie mam okresu. A teraz... - spojrzałam na zegarek. - Chodźmy na te pieprzone zajęcia ze Stylesem. - odparłam entuzjastycznie.

- No i znowu zaczynasz! - uniósł ręce do góry Tony.

Jak ja kocham osoby, które akceptują mnie taką, jaką jestem ♥

Former teacher || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz