- No tak. A co tam gotujesz?
- A obiad.
- A jaki?
- Normalny. Dowiesz się jak zrobię.
- Oj no powiedz mi - nie pozwoliłem się jej odwrócić.
- Nie.
- Powiedz.
- Nie powiem.
- No powiedz - poprosiłem ładnie, całując ją w szyję.
- Ugh. Sałatka, zimniaczki i pierś z kurczaka. Zadowolony?
- Bardzo - jeszcze raz ją pocałowałem. Kurczę, mógłbym ją tak całować cały czas!
- No, a teraz uciekaj, bo nie mam czasu! - wygnała mnie z kuchni.
Rozłożyłem się wygodnie na kanapie i zacząłem oglądać jakiś program rozrywkowy. Nie za bardzo kumałem z czego oni tak się śmieją, ale ok.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.- Louis, otworzysz?! - zawołała z kuchni Eva.
- Okej, już idę! - wstałem ocieżale z kanapy i poszedłem otworzyć. Po otworzeniu, zobaczyłem Malika. - Cześć Zayn.
- Siema Lou.
Wszedł do domu i przwitał się z Evą.
- No, jak tam? Kacyk męczy? - zapytał mnie chłopak, gdy usiedliśmy w kuchni.
- Rano trochę był.
- Eva szybko się go pozbyła? - zapytał i uniósł jedną brew. Dostał od Evy za to po plecach ścierką. - Ej! Za co?!
- Ja tu jestem Zen. I sobie wypraszam.
- Przepraszam - uniósł dłonie w geście poddania. Zaśmiałem się z niego. - No, to ja lecę na górę po moje ciuchy.
- Zostaniesz na obiad? - zapytała go.
- Nie. Podobno Perrie coś tam gotuje...
- Nie no,okej.
Zayn pozbierał swoje rzeczy i wyszedł. Zostaliśmy sami. Akurat Eva podała obiad, który jak zwykle jest pyszny.
- Pyszne kotku.
- Dziękuję - odpowiedziała, gdy ją cmoknąłem w te malinowe usteczka.
Po obiedzie przekonałem ją żebyśmy pograli w XBOX-a.
- Ej Lou, to nie fair! Zwaliłeś mnie z kanapy!
- Na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone - przyciągnąłem ją do siebie i znalazła się na mnie.
- A w miłości? - zapytała, patrząc mi w oczy.
- Również - pogładziła mnie po lekko już zarośniętym policzku. W tym momencie pragnąłem, by była cały czas przy mnie. Wpadłem na pomysł.
- Eva?
- Tak? - położyła głowę na moją klatkę piersiową.
- A może by tak...- zamyśliłem się.
- Nawet o tym nie myśl - ostrzegła.
- Ale co? Ja nawet o TYM nie pomyślałem! A ty tylko o jednym! - zaśmiałem się, gdy ona się zaczerwieniła.
- Mam plan.
- Co to za plan?
- A może gdybyś tak... Nie musiała się wyprowadzać?
- Co? Louis co ty gadasz? Zatrułeś się wczoraj, czy co? - dotknęła mojego czoła.
- Niczym się nie zatrułem. Chodzi mi o to, żebyśmy nadal sobie razem mieszkali, tylko na doczepkę z " moją nową dziewczyną ".
- Że co? I jakby to wyglądało?
- Normalnie. My do niej nic nie mamy, ona do nas i żyjemy sobie w przyjacielskich stosunkach.
- W sumie to... Nie wiem. Nie wiem nawet kim ma być moja zastępczyni.
- A co to za różnica? Kocham tylko ciebie.
- Nie wiem Lou. Nie wiem. Trzeba to na spokojnie przemyśleć.
- Ale podoba ci się?
- No nie jest zły...
Już miałem coś powiedzieć, ale rozbrzmiała piosenka mojego telefonu. Wygrzbałem go jakos z kieszeni i odebrałem.
- Halo?
- Louis, za dwie godziny wychodzicie z Evą do parku czy tam gdzie i się kłócicie. I wracacie osobno do domu. Jasne?
No i mój świetny humor poszedł się jebać. O to ostro.
- Tak.
Rozłączył się a ja przeciągle westchnąłem.
- Co się stało?- zapytała, nadal leżąc na moim torsie.
- No cóż, misiu, idziemy na spacer.
![](https://img.wattpad.com/cover/51677389-288-k430705.jpg)