Yuu, nareszcie Cię uratowałem przed ludźmi!

4.4K 269 114
                                    

Z przerażeniem patrzyłem jak Yuu cierpiał. Ludzie znów zaczęli swoje eksperymenty na ludziach. Rana zadana mieczem nie chciała się goić, a ja czułem jak z sekundą na sekundę tracę siły. Patrzyłem na Yuu, leżącego po środku wielkiej kałuży krwi. Poczułem silną falę nienawiści. Spojrzałem na kobietę obejmującą Yuichiro. Ludzie to bezczelne istoty, pragnące jedynie władzy. Nie ważne jakim kosztem. Miałem już dość, ale nie mogłem się poddać. Yuu przez te wszystkie lata nie poddał się. Opierając się o własną broń, powoli wstałem. Nagle kątem oka dostrzegłem odbijający się wprost na moją twarz promień słońca. Zrobiłem krok do tyłu i delikatnie przymrużyłem oczy. Oniemiałem. Zauważyłem snajpera siedzącego na dachu budynku, ale to nie to było najgorsze. Z przestrachem spojrzałem za siebie. Zza budynków wychodziło mnóstwo ludzkich żołnierzy, wszyscy uzbrojeni. Nagle dało się słychać huk wystrzeliwanego pocisku. Ale to nie we mnie celowano. Na celowniku był Ferid, Siódmy Protoplasta. Został całkowicie otoczony przez ludzi, myślę, że nie byli to kadeci. Tylko wykwalifikowani żołnierze do walki z wampirami.

Niech to szlag... -Pomyślałem. - Jest źle...

Szybko spojrzałem na Yuu. Wciąż leżał nie przytomny w objęciach tej śmiertelniczki. Podszedłem do nich i mocno odepchnąłem dziewczynę. Poleciała kilka metrów w tył, zdzierając sobie skórę z kolan. Spojrzała na mnie zdziwiona i przerażona.

-E-ej, co ty robisz! Zostaw Yuu! - Krzyknęła przestraszona, a w jej oczach pojawiły się łzy. - Zostaw go! J-Ja wiem co chcesz z nim zrobić! Jesteś ranny i chcesz odzyskać siły, prawda?! Zostaw go w spokoju, wypij krew ze mnie!

Westchnąłem. Kobieta zaczęła już teraz mocno łkać.

-Zabieram Yuu ze sobą. Nie chcę, żeby dalej cierpiał przez ludzi -powiedziałem cicho. - O wszystkim wiedziałaś, ale i tak nic nie zrobiłaś, prawda?

-T-t-to nie tak! Ja o niczym nie wiedziałam! Zostaw Yuu! On nie chce iść z tobą! - Łkała dziewczyna, podchodząc coraz bliżej.

Kucnąłem i delikatnie podniosłem Yuichiro. Cały oddział kampanii walczył z wampirami. Jedynymi osobami, które nie walczyły byłem ja, Yuu oraz ta dziewczyna. Było tu bardzo niebezpiecznie, więc postanowiłem przenieść Yuu w bezpieczniejsze miejsce. Nie mogłem stracić rodziny, którą dopiero odnalazłem! Jeszcze nie. Szybko ogarnąłem wzrokiem pole bitwy. Wszędzie widziałem walczące wampiry. Wyglądały jakby tańczyły śmiertelny taniec z ludźmi. Gdy się otrząsnąłem, uznałem, że muszę znaleźć naszego przywódcę.

Kiedy wreszcie odnalazłem Bathory'ego, od razu do niego podszedłem. Walczył razem z Crowley'em przeciw kapitanowi Księżycowej Kompanii. Widząc mnie, Ferid szepnął coś swojemu kompanowi i podszedł do mnie, po drodze zabijając kilka ludzkich żołnierzy.

-O proszę, jednak ratujesz swoją księżniczkę? -Powiedział rozbawiony lord. - To co Mika, chcesz wcielić mój plan w życie? Zamieniam go w wampira i wszyscy żyją długo i szczęśliwie?

-Tknij go, a cię zabiję - wywarczałem przez zaciśnięte zęby. - Idę z Yuu do podziemi. Trzeba go wyleczyć i...

-On jest niebezpieczny. Co zrobimy jeśli przemieni nam się w podziemiach? -Przerwał już całkiem poważny. -Krul nam by się wściekła, a moje szanse u niej znowu by zmalały.

-Ale on potrzebuje medyka! Ktoś musi go obejrzeć!

-To oddaj go ludziom - prychnął. -Jestem z tobą dość mocno związany, ale tego nie mogę zrobić. Toż to żywa broń!

Poprawiłem Yuu w ramionach i pożegnałem się z Protoplastą. Zignorowałem słowa Ferid'a i popędziłem do "domu". Mknąłem przez ciche, zniszczone miasto. Odgłosy walki zostawiłem daleko w tyle. Spojrzałem w niebo. Słońce coraz bardziej chowało się za horyzontem. Za niedługo będzie już całkiem ciemno.

Kiedy w końcu udało nam się dotrzeć w okolice wejścia do podziemi, słońce całkowicie się schowało. Nad nami świecił ogromny, jasny księżyc. Podczas podróży, Yuu tylko kilka razy coś niezrozumiale mruknął. Nic więcej. Zacząłem się szczerze martwić. Nie byłem w stanie już poruszać się tak szybko jak na początku. Samemu może i by mi się udało lecz z drugą osobą w ramionach zadanie okazało się nie łatwe. Sapiąc ze zmęczenia, położyłem Yuu na dachu przewróconego wieżowca i usiadłem obok niego. Odgarnąłem jego czarne włosy z czoła. Jego brudna twarz błyszczała potem, więc sięgnąłem do kieszeni po szarą chustkę. Ostrożnie starłem cały brud i pot z twarzy Yuu i wyrzuciłem chustkę. Patrzyłem jak powoli opada w dół do momentu, gdy pochłonęły ją ciemności. Jedyne co słyszałem to cichy oddech Yuu i szmer chłodnego wiatru. Ściągnąłem płaszcz i okryłem nim Yuu. Co jak co, ale noc była całkiem chłodna, ale poczułem to dopiero po zatrzymaniu się i dłuższym odpoczynku. Moje rozgrzane ciało zaczęło tracić temperaturę. Byłem bardzo zmęczony i nie wiem ile jeszcze mógłbym przejść. Każdy ma przecież jakieś ograniczenia.

-No dobra Yuu, poszukamy jakieś kryjówki i prześpimy się. Wybacz, ale zmęczony jestem. Chyba nie dam rady więcej przejść - powiedziałem zachrypnięty.

Po tych słowach zarzuciłem chłopca przez ramię i skoczyłem w ciemność. Minęła chwila nim moje nogi opadły na coś twardego i dało się słyszeć ciche "łup". Po krótkich poszukiwaniach, udało mi się znaleźć szczelinę pod wielkim stosem gruzu, w której spokojnie zmieściło by się  parę osób. Ułożyłem Yuu na ziemi. Podczas moich poszukiwań, zrobiło się jeszcze zimniej i ciemniej. Lekko drżąc z zimna, poszedłem szukać drewna na opał. Chodziłem w ciemnościach, szukając w miarę suchego drewna. Wkrótce znalazłem naprawdę ogromne drzewo. Miało chyba z pięć metrów wysokości i jego gałęzie były tylko na górze. Westchnąłem. Co jeszcze będzie mnie czekać? Gruz nas przysypie? Jeździec Apokalipsy zaatakuje? Ludzie pójdą odbić Yuu? Wyciągnąłem miecz i rzuciłem nim w najchudszą, ale za to najdłuższą gałąź. Ostrze wbiło się w nią i po chwili spadło na dół omijając moją stopę o centymetry. Za drugim rzutem gałąź spadła wraz z wbitym w nią mieczem. Wyszarpnąłem broń i pociągnąłem konar za sobą do naszego obozu. Na miejscu poćwiartowałem drewno i rozpaliłem małe ognisko. Położyłem Yuu przy ognisku, żeby nie przemarzł.

-Oh, Yuichiro... Naprawdę się cieszę, że cię znalazłem - uśmiechnąłem się.

Czułem radość, której nie czułem od bardzo dawna. W końcu odnalazłem jedynego członka mojej rodziny. I nawet był całkiem żywy. W ciszy patrzyłem na jego powoli opadającą i wznoszącą się klatkę piersiową. Ognisko dawało dużo ciepła, co sprawiło że poczułem się śpiący. W ramach bezpieczeństwa zakryłem wejście kilkoma kamieniami i położyłem się obok Yuu. Poprawiłem płaszcz służący za przykrycie i powoli poddałem się kojącemu snu.

Yuiitsu no sentaku wa yoidesuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz