Rozdział 15.

3.2K 176 37
                                    

CLARY


Kolejne dni przeszły w tym samym rytmie. Pobudka, śniadanie, trening, obiad, pomoc tacie w organizacji przyjęcia (uparłam się i go tym męczyłam, po jakimś czasie w końcu uległ.), Kolacja i czas wolny.

W końcu nadszedł dzień balu. Strasznie się denerwuje. Mam wrażenie, że odkąd się obudziłam coraz bardziej to po mnie widać. Szkoda, że Jace'a zobaczę dopiero na przyjęciu. Na pewno umiałby mnie uspokoić, przynajmniej skuteczniej od Izz.

- Weź, się ogarnij, bo stąd słyszę łomotanie twojego serca. - Tak to wygląda w wydaniu mojej przyjaciółki. - Ale tak poważnie nie wiem co mam założyć.

Zaczęłyśmy się rozglądać po garderobie. Ja wcześniej wybrałam zwiewną błękitną jak niebo sukienkę sięgającą ziemi, bez ramiączek i kremowe buty na obcasie. Tata przyniósł mi naszyjnik z SZAFIREM MOJEJ MAMY. Miała go na sobie podczas swojego balu zaręczynowego. Niestety jest to beznadziejna tradycja rodu Morgensternów. Do tego dobrałam kolczyki, które są w rodzinie od pokoleń i moją ulubioną bransoletkę. Wychodzi na to, że cała biżuteria jest z szafirami i małymi diamencikami. Włosy upnę w warkocza dobieranego idącego znad lewego ucha na prawą stronę głowy. Sądzę, że całość będzie wyglądać idealnie.

- Naprawdę nie mogę się zdecydować. - Zaczęła jęczeć. Pokazując mi dwie sukienki. Jedna czerwona bez ramiączek z dłuższym tyłem ciągnącym się po ziemi i różowa z ramiączkiem po jednej stronie. Ta druga sięga do połowy ud.

-Czerwona. Zdecydowanie. - Pokiwała głową.

Dziewczyna dobrała do sukienki sandałki na obcasie i kolczyki wraz z naszyjnikiem w kształcie serduszek. Włosy zaczęła upinać w warkocz dobierany po jednej stronie na tle loków, które wcześniej zakręciła.

Cały dzień tak spędzamy na szykowaniu się. W sumie nikt by mnie nie wypuścił z pokoju. Spotkanie Jace'a przed zaręczynami i ślubem podobno przynosi pecha. Idiotyczny przesąd. W sumie to bardziej tradycja, ale kto ich tam wie.

Około południa poszłam na górę trochę porysować. Przez okno mogłam zobaczyć, jak są robione ostatnie poprawki. Na moście nad strumykiem w grodzie dostrzegłam blondyna w garniturze. Wygląda dość niedbale, ale uroczo. Po dłuższym przyglądaniu zorientowałam się, że to mój ukochany wpatruje się w wodę, opierając się o barierkę. Wygląda na lekko skołowanego lub zdenerwowanego, ale jest możliwość, że intensywnie się nad czymś zastanawia.


JACE


Dzisiaj wstałem ze świadomością, że ten dzień jest jednym z najważniejszych w moim życiu. Od razu wziąłem prysznic i niedbale włożyłem czarny garnitur. Nie mogę uwierzyć, że za kilka godzin praktycznie będzie moja.

Wychodzę z pokoju, aby trochę odetchnąć. Kieruje się po schodach na dół.

- Proszę pana. - Przedrzemaną staje jedna z pokojówek. - Pan chce pana widzieć. - Lekko dyga i znika za zakrętem.

Ciekawe czego chce Valentine. Skoro muszę, to zbaczam ze ścieżki wcześniej przez siebie wyznaczonej i idę do jego gabinetu. W końcu docieram na miejsce. Przez kilka ostatnich dni, dobrze poznałem to miejsce. Przestałem się czuć nieswojo i w ogóle. Pukam w ogromne drzwi i wchodzę do środka. Mężczyzna siedzi za dużym, mocnym biurkiem. Chyba mahoniowym. Pokój jest dość duży. Na ścianie za nim widnieje duży obraz z o ile wiem Jocelyn. Jest też kilka regałów z książkami, foteli i okrągły stolik. Pomieszczenie jest dość przytulne.

Dary Anioła - Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz