...::⁞⁞Rozdział 2⁞⁞::...

6K 317 30
                                    


...::⁞⁞Clary⁞⁞::...


Stojąc przed szafą, przeglądałam ubrania, próbując wybrać odpowiedni na spotkanie w gabinecie ojca bądź jego zasad. Trudno jest mi zająć się taką błahostką, gdy po głowie chodzi mi tysiąc myśli, a ja zadaje sobie pytanie: Co takiego zrobiłam? Mimo iż młody Herondale również ma się, tam stawić czuję, że jest to związane z moją niesubordynacją. Innego wyjaśnienie nie widzę.

Ostatnia kara dana mi przez ojca śni mi się do tej pory, czasem będąc sama, słyszę krzyki pełne furii oraz jadu skierowane do mnie, tłuczone szkło, łamiące się drewno, widzę te czarne oczy zdolne do morderstwa i czuję na plecach ból po ostrzu, jakie się wbiło w akcie kary za moje nieposłuszeństwo. Valentine może kiedyś był kochającym mężczyzną, ale odczułam na własnej skórze jego ciemną stronę.

Po dłuższej chwili poddałam się i wyjęłam plisowaną błękitną sukienkę przed kolano ze złotym paskiem oraz beżową marynarkę. Włosy jedynie rozczesałam i pozwoliłam im swobodnie spływać po moich ramionach.

Po zapięciu paseczków jasnych sandałków na obcasie byłam gotowa. Wychodząc z pokoju, czułam, jak serce mi wali a oddech przyspiesza. Byłam zestresowana. Za chwile mogło wszystko się zdarzyć. Byłam tego pewna i wiedziałam, że mój ojciec nie cofnąłby się przed niczym.

Idąc korytarzami, słyszałam jedynie odgłosy obcasów uderzających o marmurowe Posadzki.

Przed drzwiami do gabinetu stał Jace ubrany w czarne spodnie i równie ciemną koszulę z odpiętymi dwoma guzikami u szyi. Nieład, jaki panował na jego głowie, dodawał mu jedynie uroku.

- Hej – mruknęłam, spoglądając niepewnie na chłopaka.

- Hej. – Jego wzrok lustrował całą moją sylwetkę, aż w końcu zatrzymał się na oczach. – Ślicznie wyglądasz. – Byłam pewna, że moje policzki przyozdobiła purpura, mimo iż śmiałam się w duchu. To taki oklepany tekst. – Wiesz w takich sytuacjach ludzie zazwyczaj, odpowiadają, dziękuję lub ty też.

Był inny, niż sądziłam, ale czułam, że bawi się ze mną w jakąś grę. Tylko pytanie brzmi jaką? Słyszałam, że jest niesamowicie zakochany w sobie czy też to, iż miał więcej dziewczyn od Casanovy. Ponoć jest jednym z najlepszych Nocnych Łowców w historii, ale nie sądziłam, by tak było.

W jego towarzystwie zaczynałam się czuć dość nieswojo. Nie wiedziałam, czy to jego przyczyna, czy świadomości, że mu zazdroszczę. Może opuścić ten dom, kiedy mu się podoba tak jak Jonathan. Mój brat tak naprawdę robi, co mu się podoba. Nie podlega surowym regułą, bo nigdy go nie ma w domu. Ostatnio dostałam od niego ognista wiadomość, że jest we Francuskim Instytucie i prędko nie zamierza wracać. Czuję w kościach, że to może być spowodowane jakąś dziewczyną.

- Zapraszam do środka – oznajmił Valentine, wyłaniając się zza dębowych drzwi prowadzących do gabinetu.

Weszłam pierwsza do środka a zaraz za mną Jace. Fala bolesnych wspomnień niespodziewanie uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Krążyłam wzrokiem od macho nowego biurka po półki pełne książek i gablotę z bronią. Niepewnym krokiem podążyłam za ojcem do foteli stojących przy oknie. Zasiedliśmy na nich. Mojej uwadze nie uszedł fakt, iż blondyn zajął miejsce obok mnie.

Spojrzałam niepewnie na chińską porcelanę a zaraz po tym na ojca, który skinął głową, rozumiejąc moje niewypowiedziane pytanie. Drżącymi rękoma nalałam do trzech filiżanek białą herbatę. Po czym upiłam łyk, delektując się jej aromatem i niesamowitym smakiem.

Dary Anioła - Inna HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz