1.12

2.3K 202 9
                                    

-Ee..
-No? Wpuścisz mnie?- denerwowała się mama.
-Jaś... je..
-Zuza! Czemu gadasz z drzwiami?- usłyszałam głos Kiśla. O nie. Zaraz się zacznie.

-Kto to jest?!- mama siłą otworzyła drzwi na oścież. Wpadła do salonu. Jej oczom ukazał się wielki bałagan. Leżące banknoty z Monopoly, pionki od chińczyka, plansza od warcabów, kartypuszki po energetykach, pudełka po pizzy, papierki, okruszki, nawet zauważyłam zmięty w kulkę t-shirt rzucony w kąt, skarpetki, a wszystko wieńczyła zbita doniczka. Mam się bać?
-Co tu się stało?- krzyknęła. Podeszła do kanapy. Śpiący Filip razem z Florkiem obok siebie nie wróży dobrej opinii mojej rodzicielki.
-Proszę pani. My wczoraj tylko graliśmy w gry.- zaczął tłumaczyć Kiślu, ale moja mama tylko przeleciała go wzrokiem od stóp do głów i machnęła ręką.

-To się teraz gry nazywa? Nie wierzę wam. Nie chcę nawet wiedzieć, co tu się działo. Gdzie jest Jaś?!- denerwowała się coraz bardziej.
-E.. To pani nic nie wie? W szpitalu.- odezwał się Filip rozespanym głosem.
-Co do cholery!?- 'pani' wpadła w szał.

Chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, która wpadła mi pod rękę. Puszka. Będzie boleć. Chwilę później wylądowała na twarzy mojego przyjaciela konfidenta.
-Ała!
-Należało Ci się, konfidencie.- uśmiechnęłam się pod nosem.

Wszyscy siedzieliśmy przy stole. Mama piła już drugą herbatkę na uspokojenie. Biedna.
-Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć?
-Nie chcia... Nie chciałam, żebyś się martwiła. Wiem, jakbyś zareagowała. Zabrałabyś mnie znowu do Legnicy. A ja nie chcę. Odkryłam, że pasuję do tego miasta. Jest mi tu dobrze, mam znajomych i brata. Nie niszcz tego. Nie zabieraj mnie do domu.- mówiłam prawię płacząc.
-Przykro mi kochanie. Nie możesz zostać sama. Nie jesteś jeszcze dorosła.- powiedziała z przykrością.

-Ale.... Nie zostanę sama. Moi kochani przyjaciele z chęcią spędzą ze mną ten tydzień.- oznajmiłam, doniośle akcentując słowa kochani, przyjaciele i chęcią.
-Coo?- usłyszałam jednogłośne zdziwienie ze strony męskiej i mojej mamy.

-No co. Jestem siostrą Jana Dąbrowskiego. A jako, że to Wasz przyjaciel i nie chcecie zostać przez niego zamordowani, pocięci na kawałki, wrzuceni do słoików i zamknięci na 100 lat w piwnicy to zostaniecie tutaj ze mną. A i Rafałku kochany, pozbieraj ten hajs z ziemi, chyba że masz ochotę znowu dostać książką w głowę.- uśmiechnęłam się.

Mama poszła w moje ślady. Usłyszałam cichą zgodę z ich strony i po kolei wszystkich przytuliłam. Kochane wredoty.

Z przyjemnością wręczałam każdemu z nich worki na śmieci. Z jeszcze większą przyjemnością patrzyłam jak zbierają wszystkie śmieci. Usiadłam na kanapie i zaczęłam przedrzeźniać moją mamę.

-Filipie, tu leży papierek. Czy Ty jesteś ślepy? NO LEŻY 20 CENTYMETRÓW OD CIEBIE NO. Przestańcie dzieci tyle przesiadywać czasu przed komputerem. Florianie. Jeżeli się nie mylę, to miałeś wyrzucić wszystkie puszki. Dobrze. A czy wiesz, że je też się zgniata? Idealnie. O to właśnie chodzi. Oszczędność kochani! Rafał! Raaaafaaał! Nie podjadaj nic z lodówki. Niebawem będzie obiad.- zaśmiałam się.

-No ale maaaamo.. Ja głodny jestem...-powiedział z udawanym smutkiem Kisielek.

Obudziłam się w środku nocy. Znowu. Czy mnie ktoś obserwuje? A może to tylko urojenia? Usłyszałam hałas z balkonu. Cicho przeszłam z mojego pokoju, gdzie spał Kiślu na podłodze, do salonu. Na szczęście nie obudziłam Skkfa. Gdzie Filip?

-Czemu przyszłaś?- usłyszałam głos z balkonu. Filip?
-Obudziłeś mnie. Zrzuciłeś coś może przypadkiem?- uśmiechnęłam się.

-Niee, tylko jakąś butelkę.

Usiadłam obok niego na małej ławce.
-Coś się stało?- zapytałam

-Nie. Lubię czasem wyjść w nocy, przewietrzyć się. Pozwala mi to odświeżyć umysł.

-Co Cię gryzie? Od czasu... Wypadku Jasia jesteś jakiś... Inny...- wyszeptałam.

-Wydaje Ci się.- prychnął, ale wiedziałam, że kłamie.

-Filip, mam prośbę.
-Tak?- natychmiast poderwał się z siedzenia.

-Opowiedz mi, jaki jest Jaś... W stosunku do przyjaciół, firanek, wiesz o co mi chodzi?

***

starszy brat | jd [EDYCJA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz