1.8

2.8K 224 10
                                    

Nie nie nie. To nie może być prawda. To się nie dzieje naprawdę.
-Co się mu stało?- zapytałam przerażona
-Wpadł pod samochód. Parę siniaków i złamana ręka.
-Boże co za niezdara... Kiedy będe mogła go odwiedzić?-spytałam z nadzieją w głosie
-Myślę, że jutro już dojdzie do siebie po szoku. Proszę wziąć jakies dokumenty brata i najpotrzebniejsze rzeczy.
-Dobrze. Dziękuję.

Zobaczyłam stojącego za sobą Florka z grobową miną.
-Jasiek.... On.. jest w szpita....- nie zdążyłam dokończyć. Wybuchłam płaczem.
-Nie martw się. Wyjdzie z tego. Znając jego szczęście parę siniaków. Pojedziemy do niego jutro, co Ty na to?- mój przyjaciel zachował pogodę ducha i starał się mnie pocieszać.
-E.. tak. To dobry pomysł.
-Chcesz coś do picia?- zapytał ciepłym głosem
-Herbatę. Poproszę.

Trzymając ciepły i parujący napój w dłoniach, otulona ciepłym kocem oglądałam Kac Vegas. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Przysięgam, jeżeli znowu coś się komuś stało i jest w szpitalu to wyskoczę przez okno.
-Zuza, tak mi przykro z powo....- usłyszałam głos Filipa
-Filip, mój brat nie umiera na raka, niezdara nabiła sobie parę siniaków.- zaśmiałam się.
-Okej okej. Mam pomysł. Chciałbym odwiedzić tą niezdarę w szpitalu. Masz adres gdzie jest?- zapytał
-E, tak.- odpowiedziałam. Florek, Smav i Jasiek razem w szpitalu. Wiedziałam, że jutrzejszy dzień nie będzie nudny.
-Świetnie. Odbierz mnie o 10:13 z Centralnego, dzięki.- rzucił szybko i się rozłączył.

-Ej, musimy jutro odebrać jeszcze Filipa z Centralnego o 10:13.- krzyknęłam w stronę Skkfa.
Chwilę później zasnęłam z pilotem i filiżanką w ręce.

-No i gdzie on jest....- siedzieliśmy na ławce od 20 minut i czekaliśmy na naszego przyjaciela.
Nagle usłyszałam zapowiedź pociągu Filipa. Podniosłam się z ławki.
-Nie masz co wstawać. Jeszcze przynajmniej 10 minut- usłyszałam głos Florka.
Chwilę później na peron wjechał pociąg. Przypomniało mi się, że gdy byliśmy mali, razem z Jankiem liczyliśmy wagony.
Byłam przy 14, gdy pociąg zwolnił. Z 11 wysiadł nasz przyjaciel. Podbiegłam do niego i przytuliłam go jakbym nie widziała go 10 lat.
-No to idziemy zobaczyć Twojego brata łamagę?- zaśmiał się Filip

Zatrzymaliśmy się w recepcji. Wodziłam wzrokiem po ogromnej tablicy. Na którym dziale go zostawili?
Podeszłam do recepcji.
-W czym mogę pomóc?- zapytała pielęgniarka miłym głosem
-Szukam mojego brata, Jana Dąbrowskiego.
-Niezdary!- usłyszałam krzyk Filipa
Zobaczyłam uśmiechnięta twarz kobiety. Zaśmiałam się.
-Znajdziecie go na pierwszym piętrze, sala 163.

Wbiegałam z łatwością, pokonując kolejne stopnie. Dobiegłam jako pierwsza na piętro. Widziałam jak chłopcy z trudnością wspinają się po schodach.
-No, musicie poprawić kondycję.- powiedziałam, śmiejąc się

Weszliśmy do sali. Moim oczom ukazał się mój brat z gipsem na ręku, podrapaną twarzą i podkrążonymi oczami. Biedny.

-Jasiek!- podbiegłam do niego i przytuliłam.
-Jesteś na mnie mocno zła?- zapytał ze skruchą w głosie
-Normalnie byłabym za to, że nie powiedziałeś mi gdzie idziesz, że zostawiłeś mnie samą na noc, że tak się o Ciebie martwiłam, ale już mi przeszło kaleko- odpowiedziałam, uśmiechając się.
-Filip, Florek, moglibyście wyjść? Chciałbym pogadać z Zuzą- zwrócił się do chłopaków, głową wskazując drzwi.
-Ee. Jasne.- powiedzieli pod nosem i opuścili salę.

-Zuziu, mam prośbę.- zaczął. Oho. Gdy mówił do mnie Zuziu, wiedziałam że chodzi o coś poważniejszego.
-Tak, Jasiu?- odpowiedziałam dziecięcym głosem. Zaśmialiśmy się w tym samym momencie.
-Mogłabyś zastąpić mnie przez mój pobyt w szpitalu? Wiesz, posty i te sprawy....

Osłupiałam.

starszy brat | jd [EDYCJA]Where stories live. Discover now