Zgasły światła. Zgasł prąd. I zgasła pewność siebie Chana.
SKZ rozdzielili się błyskawicznie, jak trenowali tysiące razy – Felix zabrał Han'a przez szyb wentylacyjny. Seungmin próbował uruchomić zasilanie awaryjne. I.N zabezpieczał dane.
Ty i Hyunjin zostaliście uwięzieni w dolnym poziomie – w bunkrze bez okien, bez wyjścia.
– „To nie przypadek,” – powiedział, oddychając ciężko. – „On chciał nas razem. Zamknął nas tu specjalnie.”
Na ścianie rozbłysnął hologram. Twarz Kai’a. Bez maski. Bliska. Zbyt znajoma.
– „Hyunjin… ona i tak wróci do mnie. Nawet jeśli będzie musiała najpierw złamać ci serce.”
Hyunjin rzucił się do projektora. Strzaskał go butem.
Ty stoisz w ciszy, serce wali. Ręce ci drżą.
– „To... nie jest on. Nie ten, którego znałam.”
Hyunjin patrzy ci prosto w oczy.
– „Nie. Ale ty nadal go w sobie nosisz.”
Zbliża się. Cicho. Delikatnie. Jego dłoń dotyka twojej twarzy.
– „A ja… boję się, że jeśli cię stracę, nie zdołam się pozbierać.”
Rozdział 23: Ucieczka przez Ogień
Baza zaczyna płonąć. Cień – Kai – zdetonował ładunki w zewnętrznych skrzydłach. Felix przez radio informuje:
„Musimy się ewakuować. Punkt zbiorczy: stara stacja metra 04.”
Hyunjin łapie twoją rękę i biegnie. Gdyby nie on, pewnie byś się zawahała. Ale jego dotyk mówi: „żyj ze mną”, nawet jeśli jego usta tego nie wypowiedzą.
Przebijacie się przez ogień, dym, ruiny wspomnień. Na ścianach jeszcze wiszą wasze wspólne zdjęcia. Teraz topią się w płomieniach.
Gdy wpadacie na peron stacji metra – Kai znowu się pojawia. Tym razem na żywo, w czerni, maska zakrywa połowę jego twarzy.
– „Zostaw ją,” – mówi Hyunjin.
– „Nie mogę. Ona jest jedyną rzeczą, która jeszcze mnie trzyma w ludzkiej formie.”
Kai wyciąga broń.
– „Ale jeśli muszę, zabiję was obu. I w końcu… będzie spokój.”
Wtedy z tyłu pojawia się Bang Chan. Strzela. Kai pada – ranny w ramię.
– „Nie dziś, bracie.”
Kai zniknął znowu. Ranny, ale żywy. Zostawił po sobie chaos, martwych ludzi i jedno pytanie, które rozdziera ci serce:
Czy można kochać dwóch ludzi naraz – jednego z przeszłości i jednego z teraźniejszości?
Tej nocy w ukrytej kryjówce Hyunjin opatruje ci ramię. Jego palce zatrzymują się na twojej skórze dłużej niż powinny.
– „Gdy myślę, że mógł cię zabić… nie poznaję samego siebie.”
Podnosisz głowę. Wasze twarze dzieli milimetr.
– „Hyunjin…”
Nie kończysz. Bo nie musisz. On już wie. Pochyla się. Usta dotykają twoich powoli, z drżeniem.
To pocałunek bólu, ulgi i potrzeby. I wiesz, że to początek czegoś większego. Prawdziwego. Nie skażonego przeszłością.
Ale gdzieś… na drugim końcu miasta, Kai obserwuje to z monitora.
Jego ręka zaciska się w pięść.
– „Nie skończyłem. Nigdy nie kończę.”
