Rozdział 13

133 19 5
                                    

Alice POV

Dziś nadszedł dzień balu maturalnego. Stoję przed lustrem tępo wpatrując się w swoje odbicie. Poprawiam sukienkę a następnie sięgam po szczotkę i lekko przeczesuje pokręcone włosy a następnie delikatnie gładzę dłonią szyję.

Czegoś tu brakuje.

Podchodzę do szuflady i wyciągam z niej małe brązowe pudełko. Gdy tylko je otwieram na twarzy maluje mi się lekki zarys uśmiechu. Odgarnęłam dłonią gęste włosy a po chwili moja szyja spotykała się z zimnym naszyjnikiem. Lekko zaciskam w dłoni metalową zawieszkę w kształcie litery "A".

- Gotowa? - spytał Luke, który właśnie wszedł do pokoju.

- Tak.  - powiedziałam zmuszając się do uśmiechu - Możemy iść.

Hemmings po tym wszystkim fizycznie całkiem dobrze zebrał się do kupy. W zasadzie prawie całkowicie wrócił do dawnej formy. Może dziś jest odpowiedni moment, żeby powiedzieć mu o wszystkim?

Chłopak chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy z domu. Na zewnątrz czekali na nas nasi przyjaciele w tym Ashton i Kelsey. Piękna blondynka ubrana była w białą sukienkę z rozkloszowanym dołem co idealne podkreślało jej szczupłe nogi. Nie oszukujmy się, Kelsey jest przecudowna i mogę zaryzykować stwierdzenie, że jest jedną z najpiękniejszych dziewczyn jakie widziałam.

Więc postawcie się w mojej sytuacji...

- Chodźmy. - powiedział Calum otwierając drzwi do ogromnej limuzyny - Panie przodem. - zaczął wskazując na wejście do pojazdu - Nie krępuj się Lukey. - powiedział a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

- Bardzo śmieszne. - powiedział Hemmings sztucznie się uśmiechając.


***


Bal trwa już od około dwóch godzin i jak na razie jest w porządku. Tłum pięknie ubranych znajomych kręci się po parkiecie w rytm szybkiej muzyki. Ludzie na prawdę bawią się bardzo dobrze. Szkoda, że nie wszyscy... Siedzę znudzona podpierając głowę ręką i wpatruję się w rozbawionych kolegów. Ja i Ashton nie odezwaliśmy się do siebie jeszcze ani słowem. Może to i lepiej? Blondyn całą swoją uwagę skupia na swojej pięknej towarzyszce. Jest w nią wpatrzony jak w obrazek a mnie nie raczył nawet obdarzyć choć krótkim spojrzeniem.

- Mogę na chwilę porwać twoją towarzyszkę. - spytał Mike nachylając się tuż pomiędzy mnie a Hemmingsa.

- Jasne. - powiedział blondyn a ja chwyciłam dłoń Clifforda i ruszyliśmy razem na parkiet.

Jak na moje nieszczęście nagle z głośników dobiegły pierwsze dźwięki jakiejś wolnej ballady. Mike objął mnie swoim ramieniem i zaczęliśmy tańczyć. Wiem, że w przeciwieństwie do mnie chce porozmawiać. 

- Co się dzieje. - spytał czerwonowłosy.

- Dobrze wiesz co się dzieje. - powiedziałam opierając głowę o zagłębienie w jego szyi - Ja już nie mogę tak dłużej, Mike.

- Wiem. - powiedział wyrozumiale - Ale on musi się w końcu dowiedzieć.

- Luke musi się dowiedzieć. - powiedziałam patrząc mu w oczy  - Teraz. 

Już po chwili oderwałam się od przyjaciela i zostawiłam go na środku parkietu. Przemierzałam przez tłum w poszukiwaniu Luka. Chłopak dalej siedział na swoim miejscu. Blondyn napotkał moje spojrzenie i od razu posłał mi piękny uśmiech. Teraz albo nigdy. Gwałtownie przyśpieszyłam tępa i ruszam w stronę chłopaka chcąc wyjawić mu całą prawdę.

- Muszę Ci coś powiedzieć. - spojrzałam w jego stronę i ujrzałam jego wyczekujący wzrok.

- O co chodzi? - spytał lekko chwytając mnie za rękę a następnie wstając ze swojego miejsca.

- Bo... - zaczęłam pewna tego co chcę powiedzieć lecz po chwili zobaczyłam jak Ashton tańczy wtulony w drobną blondynkę - Powinniśmy zatańczyć. - powiedziałam i pociągnęłam chłopaka na środek parkietu.

Od razu wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka tak aby nikt nie zauważył łez, które powoli zaczęły napływać do moich oczu. Hemmings objął mnie silnym ramieniem i po chwili już poruszaliśmy się w rytm wolnej melodii.

Już byłam gotowa mu wszystko powiedzieć... Ale nie mogłam. Widok Ashtona tańczącego z Kelsey i wiążąca się z tym zazdrość zapanowała nad moim umysłem. Nie mogę tego znieść. Cokolwiek bym nie zrobiła Ashton coraz bardziej się ode mnie oddala. Boli mnie to, że wykorzystuje w ten sposób Luka ale moje serce po prostu pęka gdy widzę ich razem.

Wolną ręką otarłam wolno spływające po moim policzku łzy. Po chwili otwarłam przed chwilą mocno zaciśnięte powieki i od razu tego pożałowałam. Stanęłam jak wryta i bez słowa oglądałam jak blondynka oplata swoje drobne ręce wokół karku Ashtona i składa delikatny pocałunek na jego policzku. 

I w tym momencie coś we mnie pękło. Nie mogłam się ruszyć. Po prostu stałam i patrzyłam. Mocne ukłucie w sercu wyrwało mnie z transu po czym uwolniłam się z objęć Hemmingsa. Po chwili już przeciskałam się przez tłum bawiących się ludzi i szybkim krokiem, a tak na prawdę biegiem skierowałam się do wyjścia.

- Alice! - Luke wybiegł za mną krzycząc moje imię - Zaczekaj! - Wołał ale ja nie odwracałam się za siebie.

Zatrzymałam się tylko na chwilkę żeby ściągnąć buty na wysokim obcasie i pobiegłam dalej. Po chwili mocny wiatr zmierzwił całe moje włosy a po moim ciele przeszła fala dreszczy spowodowana wszechobecnym zimnem. Skręciłam w pierwszy lepszy zaułek, który prowadził do parku z nadzieją, że zgubię chłopaka. I tak też było, nawoływanie mojego imienia powoli cichło i zatracało się w głuchej ciszy. Szłam przed siebie a moje stopy przyjemnie gładziła pokryta rosą trawa. Po chwili usiadłam na mokrej ziemi wpatrzona przed siebie.

Czego ja oczekiwałam? Że raz będę z Lukiem potem Ashtonem a on będzie na to obojętny? Że będzie na mnie czekał? Że wszystko się w końcu ułoży.

Przecież życie to nie jest w końcu jakaś pieprzona bajka, tak?

Wszystko posypało się w jednym momencie i już tak na prawdę nie wiem co powinnam zrobić żeby zebrać to wszystko do kupy.

Może wszystko byłoby lepiej gdyby było jak dawniej?

Nagle do moich uszu dotarła melodia oznajmiająca nadchodzące połączenie. Spojrzałam na telefon i ujrzałam wyświetlone na nim imię. Chwilę prowadziłam małą bitwę we własnej głowie po czym przejechałam kciukiem po ekranie akceptując połączenie od Ashtona.

- Alice! - wzdrygam się gdy tylko usłyszałam jego głos w słuchawce - Musimy porozmawiać, to nie tak jak myślisz.

- Nie wiesz co myślę, Ash. - zaczęłam podnosząc głos - Kocham Cię ale to nie może tak wyglądać. - przeczesałam dłonią włosy, które rozwiał mi wiatr - Dobranoc. - powiedziałam naciskając na czerwoną słuchawkę.

Gdy kolejny raz dzisiejszego dnia dotknęłam pięknego łańcuszka od Ashtona po moim policzku spłynęło kilka samotnych łez, które od razu otarłam. 

- Alice? - cała podrętwiałam kiedy usłyszałam za sobą znajomy głos.


______________________________


Cześć! Wiem, wiem rozdział to tragedia ale jest tylko przejściowy i następny będzie lepszy, obiecuję!

Dziękuję wam wszystkim za czytanie i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca!

Proszę o głosy, komentarze a najlepiej o modlitwę o wenę dla mnie, przyda się! :*

Do następnego!

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Where stories live. Discover now