Rozdział 7

172 18 4
                                    

Alice POV

Nie śpię już od dobrej godziny ale nie wstaję z łóżka. Najchętniej nie wstawałabym z niego w ogóle. Luke dziś wychodzi ze szpitala. Jego matka zaprosiła nas wszystkich na kolację. Co teraz będzie? Jak ja mu o tym wszystkim powiem? Luke nie zasłużył na to wszystko. Ale to nie moja wina. My ludzie jesteśmy tylko nieidealnymi istotami, tak? Trudno nam zapanować nad naszymi emocjami czy uczuciami. Nie potrafię zaprzeczyć temu co wydarzyło się między mną a Ashtonem, to po prostu się wydarzyło.

Powoli zbieram się z łóżka i kieruję się do łazienki z zamiarem przygotowania się do szkoły. Opłukuję twarz lodowatą wodą i patrzę w swoje odbicie.

Jak można być takim człowiekiem?

W tym momencie nienawidzę siebie z całych sił. Nie wiem co jest ważniejsze? Moje szczęście czy szczęście otaczających mnie ludzi? Kim jestem żeby decydować o życiu innych?

Po względnym ogarnięciu się wychodzę z domu. Ku mojemu zaskoczeniu na zewnątrz czeka na mnie blondyn opierający się o czarne auto. Uśmiecha się do mnie ale ja ignoruję jego miły gest i omijam go bez słowa bo czym wsiadam do jego auta na miejsce tuż obok kierowcy.

- Co się stało? - pyta siadając za kierownicą po czym odpala silnik i rusza bardzo szybko.

- My. - powiedziałam - Ashton, cholera jasna to nie może tak wyglądać! - podniosłam głos i schowałam głowę w rękach.

Ashton nie odzywał się przez całą drogę do szkoły. Tak samo jak i ja, nie mam siły na takie rozmowy.

- Powiemy mu. - zapewnił mnie parkując na szkolnym parkingu.

- Nie rozumiesz?! - wypaliłam - Luke na to nie zasłużył! Nie możemy go tak traktować! - zacisnęłam powieki by zebrać się w sobie - Wczoraj poniosły nas emocje. Musimy to skończyć dopóki nie zaczęło się na dobre. - powiedziałam sprawiając sobie tym samym ból.

- Nie zaczęło się na dobre? - powiedział smutno - Ja się w tobie zakochałem, rozumiesz? I to nie od niedawna, Alice. - moje ciało przeszedł dreszcz - Od zawsze. - powiedział a ja szybko otworzyłam drzwi jego auta i po wyjściu pobiegłam w stronę wejścia do szkoły.

Muszę o tobie zapomnieć. Ale czy to w ogóle możliwe?

Muszę skupić się na Luku. Ale czy w ogóle umiem?

Muszę to skończyć. Ale czy w ogóle chcę?

Idę przed siebie ignorując witających się ze mną ludzi. Wchodzę do klasy i czekam na lekcję.

Boże, niech ten dzień już się skończy.

***

Ashton nie pojawił się na lekcji. Może to i lepiej? Po skończonej lekcji wychodzę z klasy i kieruję się do na stołówkę jednocześnie modle się w myślach z nadzieją, że nie spotkam tam nikogo z moich przyjaciół co niestety graniczy z cudem.

- Alice! - od razu po wejściu słyszę Clifforda wołającego moje imię z drugiego końca sali.

Chłopak macha ręką w moją stronę dając mi znak żebym dołączyła do nic na co ja niechętnie kiwam twierdząco głową. Pierwsze jednak idę wybrać sobie jakieś jedzenie i wydłużam tą czynność do maximum. Kiedy już wiem, że nie mogę stać aż tyle przy ladzie (bo w końcu ile można wybierać jabłko i kanapkę z szynką i serem) kieruję się w stronę grupki moich przyjaciół.

I gdy już jestem przy nich widzę, że zguba się znalazła. Ashton siedzi po drugiej stronie stołu. Nie przypadkiem siadam na miejscu najdalej oddalonym od chłopaka czyli tuż obok Ivy i Mika a następnie witam się z wszystkimi.

- O której idziemy do Luka? - spytał Calum z pełną buzią jedzenia.

- Jego mama zaprosiła nas na 19. - powiedziałam cicho nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi.

- Ja chyba nie pójdę. - powiedział Ashton a sam dźwięk jego głosu rozbrzmiewający w moich uszach spowodował ciarki przechodzące po moim ciele i natychmiastowe przyśpieszenie bicia serca.

- Jak to nie pójdziesz? - spytał zirytowany Mikey.

- No nie pójdę, po prostu. - powiedział zwieszając głowę w dół.

To przeze mnie, na pewno.

- Jak możesz nie iść do kumpla, który właśnie wybudził się ze śpiączki? Podobno Hemmo to twój przyjaciel, tak? - zaczęła Ivy - Powiedz mu coś, Alice. - powiedziała na co ja prawie zadławiłam się kawałkiem kanapki.

- Powinieneś przyjść, Luke się ucieszy. - powiedziałam nie odwracając wzroku w jego stronę.

- No rusz dupę, Irwin. - powiedział wkurzony Hood - Dla kumpla tego nie zrobisz? - zapytał z wyrzutem.

- Dobra, dobra. - zaczął zrezygnowany Ash - Przyjdę.

To będzie długi dzień.

***

Założyłam na siebie czarną sukienkę, która opinała mnie do pasa a potem rozchodziła się wolno tworząc coś na kształt dzwonu. Sukienka nie była wyzywająca, sięgała mi troszkę nad kolano. Złożyłam do niej czarne wysokie szpilki i wyszłam z domu zabierając ze sobą wszystkie potrzebne mi rzeczy. Na zewnątrz stało auto Clifforda, który dzisiaj robi za kierowcę.

- Cześć. - powiedziałam wsiadając na tylne siedzenie tuż obok Ivy, która dzięki Bogu również zajęła tylne miejsca wraz z Calumem.

Po chwili wszyscy również się ze mną przywitali i ruszyliśmy w stronę domu Hemmingsa.

Na samą myśl o spotkaniu z Lukiem serce podchodzi mi do gardła i jak na złość cała podróż do jego domu mija strasznie szybko.

Wszyscy wysiedliśmy z auta Mike'a i ruszyliśmy do domu Luka. Drzwi otworzyła nam pani Hemmings, która o dziwo wyglądała na zadowoloną z naszego przyjścia. Wpuściła nas do środka i wszyscy poza mną i Ashtonem rzucili się na siedzącego przy stole Luka.

Luke przywitał się ze wszystkimi i po chwili dał mi znak dłonią żebym usiadła obok niego na co ja spełniłam jego prośbę ale równocześnie przeklnęłam samą siebie w myślach, że wcześniej nie wybrałam sobie innego miejsca.

- Cześć kochanie. - powiedział gdy zajęłam miejsce obok niego i delikatnie mnie pocałował a ja ponownie nie poczułam nic poza bólem.

- Cześć. - powiedziałam zmuszając się do lekkiego uśmiechu.

Mój stan psychiczny był teraz okropny a jego rozchwianie jeszcze bardziej pogłębił fakt, że z braku miejsc Ashton usiadł akurat obok mnie.

Rozpoczęła się rozmowa kłębiąca się głównie wokół stanu zdrowia Luka. Pani Hemmings podała pyszne dania ale tak się stresowałam całą sytuacją, że nie byłam w stanie nic przełknąć.

- Jak dobrze, że mam taką cudowną dziewczynę. - powiedział Luke wyrywając mnie z zamyślenia.

Pokiwałam głową i lekko się uśmiechnęłam.

Nie wiem co się w tym momencie stało ale chyba wyrzuty sumienia dały o sobie znać. Cała podrętwiałam a moje ciało ogarnęły niekontrolowane fale lekkich ale za to nieprzyjemnych dreszczy. Jestem pewna, że w tym momencie moje oczy nabrały trochę czerwieni, ponieważ mam uczucie, że zaraz się rozpłaczę. Nawet nie wiecie jak bardzo to boli.

Po chwili poczułam jak pod stołem czyjaś dłoń obejmuję moją. Od razu wiem czyja to ręka, ponieważ pod wpływem jej dotyku wszystkie nieprzyjemne odczucia odchodzą w zapomnienie. Jak to możliwe, że zauważył to czego nie zauważył nikt inny siedzący przy tym stole? Ściskam mocniej dłoń Ashtona, lekko odwracam głowę w jego stronę i szepczę ciche "Dziękuję".

_____________________________

Hej! Jak się podoba? Proszę o głosy i komentarze oraz z góry za nie dziękuję! Nie jest was dużo ale jesteście cudowni i za wszystko wam dziękuję! Każdy wasz komentarz lub głos sprawiają, że mam ogromnego kopa do pisania! Do kolejnego rozdziału!

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Where stories live. Discover now