Rozdział 1

290 25 4
                                    

Alice POV

Promienie słońca przyjemnie muskają moją twarz. Temperatura na zewnątrz jest idealna dlatego wybraliśmy się całą gromadą na plażę. Siedzimy sobie tak na malutkim kocyku a każdy z nas jest pogrążony w innym zajęciu. Calum nie może oderwać wzroku od jego ukochanej dziewczyny Ivy, Ashton właśnie poszedł "grać w siatkówkę", ale wszyscy i tak wiemy, że poszedł tam tylko ze względu na przeciwną drużynę złożoną tylko i wyłącznie z pięknych pań, Mikey natomiast zajęty jest jakaś nowo kupioną książką i ciągłym sprawdzaniem czy czasem nie dostał SMS'a od "koleżanki", z którą rzekomo robi projekt na chemię. Natomiast ja i Lukey gramy w karty. Jak widać tylko nam zależy na utrzymywaniu jakichkolwiek relacji międzyludzkich. Hemmings i ja jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi od pieluchy, wszystko robimy razem. Łączy nas niesamowicie mocna więź. I szczerze mówiąc nie potrafię do końca słusznie ocenić jakiego typu jest ta więź, ponieważ ostatnio coś się zmieniło.

- Idziemy się przejść? Tu zaraz jest świetna budka z lodami. - powiedział Luke odkładając karty na bok.

- Jasne. - powiedziałam z wymalowanym uśmiechem na twarzy a następnie otrzepałam ubranie z wszechobecnego piasku.

O tej porze na plaży w Sydney jest niemal jak w niebie. Woda mieni się w blasku zachodzącego słońca a oceaniczne fale są teraz o wiele spokojniejsze.

Podążam tuż za Lukiem w kierunku małych straganików i budek znajdujących się tuż przy wejściu na plażę.

- Jakie chcesz? - spytał uśmiechając się uroczo.

- Waniliowe. - powiedziałam równocześnie odwzajemniając uśmiech.

- Zaczekaj tu na chwilkę, już przyniosę. - powiedział na odchodne.

Odwróciłam się twarzą w stronę oceanu. W tym samym momencie poczułam zimną, morską bryze wiejącą prosto w moją stronę. Objęłam się pocierając dłońmi o ramiona tak aby zapewnić sobie troszkę więcej ciepła. Chwilkę potem poczułam lekkie klepnięcia w ramię.

Odwróciłam się a moim oczom ukazał się Hemmings z ogromnym bukietem czerwonych róż.

- Alice, od dawna chciałam Ci coś powiedzieć. - zaczął ze speszonym uśmiechem na twarzy - Nie, źle... Jezu, źle zacząłem.

Stałam jak wryta tępo wpatrując się w morsko błękitne oczy chłopaka.

- Jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką. - mówił plącząc sobie język - Boże, jestem beznadziejny.

- Oh, zamknij się w końcu! - powiedziałam jednocześnie wpijając się w jego usta.

Luke był tak zaskoczony, że aż wypuścił piękny bukiet z rąk. Objął mnie teraz wolnymi ramionami i odwzajemnił pocałunek. Nie był on zachłanny czy agresywny. Każde muśnięcie ust Luka było nadzwyczaj delikatne. Nasz pocałunek uwolnił wszystkie emocje, które tak długo w sobie trzymaliśmy. Po chwili w końcu oderwałam swoje usta od ust Hemmings'a.

- Czyli mam rozumieć, że zostaniesz moją dziewczyną? - spytał z buntowniczym uśmieszkiem na twarzy.

Pokiwałam tylko twierdząco głową a Luke przytulił mnie jeszcze mocniej i położył głowę w zagłębieniu mojej szyi.

Chwilę potem doszły do nas okrzyki zadowolenia i oklaski ze strony naszych przyjaciół, którzy widzieli zaistniałą sytuację.

- No nareszcie, Hemmings! - zawołał Mike.

- W końcu! - Hood i Ivy zawołali chórem.

Odwróciliśmy się w ich stronę ciągle wtuleni w siebie.

- Luke! - krzyknęłam jednocześnie gwałtownie podnosząc się z łóżka.

- Spokojnie, Ashton przy nim jest. - powiedział Mike chwytając mnie za rękę.

- Gdzie on jest?! - spytałam podniesionym tonem głosu. - Mikey, ja muszę go zobaczyć.

Clifford spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem i podał mi rękę by pomóc mi wstać. Chwyciłam jego dłoń i ruszyłam za nim. Przemierzaliśmy szpitalny korytarz aż dotarliśmy do ogromnych drzwi z napisem "Intensywna Terapia".

- Który numer? - pytam szybko.

- 21 - powiedział a ja ruszyłam biegiem w poszukiwaniu sali.

W końcu dobiegłam do szukanej przeze mnie sali i prędko otworzyłam drzwi.

Luke leżał bezwładnie podpięty do aparatury. Jego klatka piersiowa poruszała się w równym tempie. Na krześle obok łóżka Hemmings'a siedział Ash z głową ukrytą w dłoniach. Ale gdy wkroczyłam do pomieszczenia od razu zerwał się na równe nogi.

- Boże Alice, nic Ci nie jest? - spytał przerażony.

- Nic mi nie jest Ashton, nie przejmuj się. - powiedziałam rzucając mu lekki uśmiech.

Odwróciłam się od niego i powoli podeszłam do łóżka nie przytomnego Luka. Przyklękłam tuż przy nim i chwyciłam jego lodowatą dłoń. Od razu zaczęłam ją pocierać swoimi dłońmi by ją ogrzać.

- Luke, kochanie. - powiedziałam a do moich oczu zaczęły napływać łzy - Obudź się proszę.

Delikatnie uniosłam jego dłoń i przyłożyłam ją sobie do ust mówiąc:

- Proszę Lukey, nie rób mi tego. - mówiłam zalana łzami.

Wstałam by nachylić się nad nim i kilkakrotnie potrząsnąć jego ciałem.

- Luke! Proszę! - zaczęłam krzyczeć i szarpać go za ramiona - Obudź się!

Po chwili czyjaś dłoń na objęła mnie mocno w talii i odciągnęła od Hemmings'a. Zaczęłam się szarpać i jeszcze głośniej krzyczeć jego imię. Ale uścisk dalej był tak samo silny jak wcześniej i skutecznie odciągnął mnie od mojego chłopaka. Do sali wszedł lekarz a za nim dwie pielęgniarki.

- Proszę ją stąd wyprowadzić! - zarządził doktor.

- Dobrze, przepraszamy za całe zajście. - powiedział Ashton i wyprowadził mnie na korytarz.

- Cholera, Ash! - krzyknęłam.

Chłopak rzucił mi smutne spojrzenie i powiedział:

- To nic nie da Alice. - zaczął - Mi też jest cholernie ciężko. Hemmo to mój najlepszy przyjaciel i tak samo mi na nim zależy jak tobie. Nie możesz tak reagować!

Bez chwili zastanowienia wyciągam ramiona i objęłam nimi w pasie Irwin'a. Chłopak "schował" mnie w swoich ramionach a ja poczułam chwilową ulgę.

- Przepraszam. - powiedziałam cicho ciągle łkając.

- Damy radę. Luke za niedługo się wybudzi i wszystko wróci do normy. - powiedział opierając szczękę na mojej głowie jednocześnie wzmacniając uścisk - Przetrwamy to razem.

- Razem. - powiedziałam.

_____________

Cześć wam!
Jak się podoba pierwszy rozdział?
Czytających proszę o komentarze i głosy, które bardzo motywują i sprawiają, że się uśmiecham. :)
Z góry dziękuję! :*
Do następnego!

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Where stories live. Discover now