Rozdział 8

181 22 3
                                    

Alice POV

Kolacja w domu matki Luka ciągnęła się w nieskończoność. Wiele razy powtarzał jak bardzo mnie kocha i jak ważna dla niego jestem. Za każdym razem jego słowa powodowały większy ból przez, który coraz mocniej ściskałam rękę Ashtona. Cały smutek maskowałam naklejonym na twarz sztucznym uśmiechem.

- My będziemy się już zbierać. - powiedział Ashton.

- Zostańcie jeszcze. - prosił Luke.

- W odróżnieniu od ciebie my mamy jutro szkołę. - powiedział Clifford wstając od stołu.

Wszyscy pożegnaliśmy się z Lukiem a po chwili wyszliśmy.

- Źle się czuję. - zaczęłam - Przejdę się, może mi przejdzie.

- Pójdę z tobą. - powiedział Ash.

Reszta pojechała autem więc w końcu będzie okazja żeby porozmawiać.

Ale jak na razie szliśmy już jakiś czas w ciszy a każde z nas bało się rozpocząć rozmowę.

- Co tak w ogóle jest między nami? - spytał w końcu Ashton zatrzymując się tuż przede mną tarasując mi drogę.

Przeczesałam dłonią rozczochrane przez wiatr włosy i odwróciłam wzrok z głupią nadzieją, że jeśli to zrobię nie będziemy musieli wracać do tej rozmowy.

- Alice, spójrz na mnie. - powiedział lekko chwytając mnie za brodę zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego oczy - Czy ty w ogóle coś do mnie czujesz? - spytał smutno.

- A nie widzisz? - zaczęłam - Tak, czuję coś cholernie silnego! - wykrzyczałam dając upust swoim emocjom - Nie widzisz co się ze mną dzieje? Zakręciłeś mi w głowie! Nie ma dnia, godziny czy nawet minuty, w której o tobie nie myślę. To pieprzone uczucie niszczy mnie od środka! - dalej krzyczałam a łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu - Ono mnie zabija, Ashton. Zabija mnie myśl, że zakochuję się w tobie, każdego dnia mocniej a nie mogę z tobą być!

O Boże, powiedziałam to.

Ashton stał jak wryty pod wpływem mojego wyznania.

- Alice. - zaczął podchodząc bliżej a następnie kciukiem delikatnie otarł spływające po moim policzku łzy - Odkąd pamiętam w moim życiu liczyłaś się tylko ty. - powiedział a po mojej twarzy swobodnie popłynęło kilka łez - Każdego dnia widziałem cię w jego ramionach, widziałem jak cię całuje, widziałem jak trzyma cię za rękę, widziałem jak był powodem twojej radości i widziałem jak pocieszał cię gdy było ci przykro. - powiedział nie odrywając wzroku od moich oczu - Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem być na jego miejscu. Każdego dnia modliłem się o to żebyś odwzajemniła moje uczucie.

Jak mogłam tego nie zauważyć? Przecież to on był przy mnie kiedy najbardziej potrzebowałam wsparcia. To w jego ramie wyplakiwałam się po kłótniach z Lukiem. To on zawsze odwiedzał mnie gdy moja słaba odporność dawała o sobie znać i kiedy miesiącami nie wychodziłam z łóżka. To on spełnił moje największe marzenie. To on był przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki w samodzielnym życiu. To on zawsze mnie bronił w szkole.
Tylko on.

- Alison Rose Foster. - zaczął wmawiając moje pełne imię - Kocham cię od dnia, w którym pierwszy raz cię zobaczyłem i chciałabym żebyś dała nam szansę. - powiedział a moje serce na jego słowa zabiło mocniej.

- Na razie nie mogę powiedzieć Ci tego samego. - powiedziałam szeptem - Ale chcę spróbować bo czuję do ciebie coś czego nie czułam jeszcze do nikogo. Chcę się przekonać co to.

- Zaczekam. - powiedział po czym złożyło delikatny pocałunek na moich ustach.

- Ale Luke narazie nie może się dowiedzieć. - powiedziałam - Dowie się gdy tylko wydobrzeje.

- Od razu gdy wydobrzeje. - powiedział i ponownie złączył nasze usta.

***

Jak zawsze ponownie wykorzystałam Ivy, która ponownie przywiozła moją leniwą dupę do szkoły.

Na korytarzu kilkukrotnie minęłam się z Ashtonem ale nie mieliśmy nawet czasu spokojnie porozmawiać bo każde z nas pędzło na swoją lekcję.

Jednocześnie jestem najszczęśliwszą a zarazem najbardziej zagubioną osobą na całej planecie. Czuję się okropnie. Cała sytuacja jeszcze bardziej się pogorszy kiedy Luke wydobrzeje i ponownie zamieszka z chłopakami. Muszę mu w końcu powiedzieć ale nie mam pojęcia kiedy.

Nagle ktoś pociągnął mnie w zaułek szkolnego korytarza trzymając mnie lekko za nadgarstek.

Blondyn delikatnie przyparł mnie do lodowatej ściany i złożył pocałunek na moim czole.

- Cześć kochanie. - powiedział Irwin na co od razu się uśmiechnęłam.

- Cześć. - powiedziałam cichutko a na moich policzkach pojawiły się dwie czerwone plamy.

Mogę się założyć, że wyglądam teraz jak burak.

- To z mojego powodu się tak zarumieniłaś? - spytał z buntowniczym uśmieszkiem na twarzy, który słowo daję zaraz zerwę mu z tej ślicznej buźki, nie będzie się ze mnie nabijać!

- Chciałabyś, Irwin. - powiedziałam obojętnym tonem głosu.

- Oj nie denerwuj się tak. - powiedział a następnie pochylił się by złączyć nasze usta.

- Ashton. - powiedziałam pomiędzy pocałunkami - Bo ktoś nas zobaczy. - powiedziałam niechętnie lekko go odpychając.

- Za późno. - powiedział Clifford, który stał tuż obok nas.

O kurwa.

--------------------------

Cześć kochani!
Wybaczcie, że taki krótki!
Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina ale poprawię się, obiecuję!
To jak? #Aliton czy #Luice? Dajcie znać w komentarzach! I nie zapomnijcie o oddaniu głosu! Zapraszam również na "relief." o Ashtonie!
Do następnego! :*

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz