Rozdział 4

205 24 3
                                    

Alice POV

Dzięki Bogu nadszedł upragniony weekend. Ale jeśli myślicie, że choć na chwilę uwolniłam się od moich upierdliwych przyjaciół to jesteście w błędzie. Do mojego pokoju właśnie wkroczył Ashton oczywiście robiąc przy tym dużo hałasu.

- Czas wstawać panno Foster! - zawołał Irwin tuż nad moim uchem przez co prawie ogłuchłam.

- Kto cię tu do cholery wpuścił?! - zaczęłam zaspanym głosem - A zapomniałam... Kiedyś popełniłam najgorszy błąd w moim życiu i pokazałam Ci gdzie chowam klucze. - powiedziałam po czym schowałam głowę pod poduszką.

- Wiesz jaki jest dzisiaj dzień? - zapytał a ja niechętnie podniosłam się i spojrzałam na wiszący nad komodą kalendarz z zakreśloną w kółko dzisiejszą datą.

- Dzień, który miał być najlepszym dniem mojego życia. - zaczęłam po czym uderzyłam zrezygnowana głową w poduszkę.

Dziś miał być dzień, w którym spełnią się moje marzenia. Dziś odbywa się festiwal w Melbourne, na który zawsze chciałam pojechać. Luke miał nam kupić bilety ale zostały już dawno wyprzedane. Teraz to i tak by nie miało większego znaczenia skoro w tej sytuacji nie miałabym z kim jechać.

- I będzie. - powiedział po czym ponownie podniosłam głowę z nad poduszki i spojrzałam na Irwina z niezrozumiałym spojrzeniem.

- O czym ty mówisz? - spytałam zdezorientowana.

- Mam dwa bilety. - powiedział wyciągając z kieszeni dwa papierowe kartoniki.

Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka i bez zastanowienia pod wpływem szczęścia wskoczyłam na Irwina, zawieszając się mu na szyi.

- Jezu! Ashton! - krzyczałam ze szczęścia - Kocham Cię! Kocham Cię! Kocham Cię!

- Złaź bo taka znów lekka nie jesteś. - powiedział a ja pocałowałam go w policzek i zrobiłam to o co poprosił - A teraz spakuj się. Jedziemy do Melbourne.

Ponownie zaczęłam piszczeć ze nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałam i pobiegłam do szafki po czym wyciągam z niej ubrania na kilka dni a następnie wrzuciłam je z impetem do walizki, którą właśnie wyciągam z pod komody. Potem pobiegłam do łazienki i zabrałam z niej kosmetyczkę i inne potrzebne rzeczy, które również wylądowały w walizce. Następnie wzięłam torebkę do, której włożyłam pieniądze i jakieś dokumenty i oczywiście telefon.

- Jestem gotowa! - zawołałam.

- Dobry czas, Foster. - powiedział Irwin po czym wyszliśmy i ruszyliśmy do auta.

***

Właśnie wstałam po tym jak rzuciłam się do łóżka w jakimś hotelu po 8 godzinnej drodze do Melbourne z Irwinem, któremu gębą nigdy się nie zamyka. Jestem za razem najbardziej wykończoną jak i szczęśliwą osobą na tym świecie.

- O której jest pierwszy występ? - spytałam Ashtona, który zajmował łóżko na przeciwko.

- 21. - powiedział a ja spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i gdy zobaczyłam, która godzina gwałtownie zerwałam się z łóżka.

- Cholera! Ash, jest 20:50! - wykrzyczałam po czym pobiegłam do chłopaka i chwyciłam go za rękę chcąc wycisnąć go z łóżka.

Wraz z dotykiem po moim ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła, która od razu zignorowałam.

Co to do cholery było?

Natychmiast wypuściłam rękę Ashtona i nie chcąc dać po sobie znać dziwnego zachowania odwróciłam wzrok w drugą stronę i przysporzyłam kroku.

- No rusz się, bo się spóźnimy. - zawołałam odwracając głowę w stronę podążającego za mną chłopaka.

Ten podbiegł do mnie i od tamtej pory dotrzymywał mi kroku. Aby dojść na miejsce musieliśmy tylko przejść przez drogę. Festiwal odbywał się na najlepszym z możliwych miejsc czyli na plaży. Niestety gdy doszliśmy wszystkie miejsca pod sceną były już dawno zajęte a my staliśmy z samego tyłu co w sumie by mi nie przeszkadzało gdyby Bóg obdarował mnie jeszcze kilkoma centynetrami. Niby 165 cm wzrostu to nie jest mało ale gdy centralnie przede mną stoi grupa mężczyzn, którzy najpewniej urwali się z drużyny koszykarskiej to jednak czuję się po prostu jak karzeł.

Było tu na prawdę cudownie. Z każdej strony dobiegł do mnie szum morskich fal a widok coraz większej liczby osób ruszającej do rytmu spokojnej muzyki rękami z zapalniczkami w dłoniach był niesamowity.

Szkoda tylko, że tak na prawdę jedyne co widziałam to rozłożone ręce kilku tysięcy osób a o widoku na scenę mogłam sobie tylko pomarzyć.

- Dzięki Irwin, po prostu wszystko widzę. - powiedziałam sarkastycznie.

- No dobra. - powiedział po czym wskazał na swoje ramiona - Wskakuj na barana.

- Zwariowałeś? - spytałam zupełnie poważnie - Chcesz żebym ci kręgosłup połamała?

Ashton rzucił mi zniecierpliwienione spojrzenie i powiedział:

- Siadaj zanim się rozmyślę.

- A co mi tam. - powiedziałam a Ashton przykucnął tak abym mogła bezpiecznie usiąść.

Założyłam na niego obie nogi po czym cały swój ciężar położyłam na jego ramionach. Chłopak powoli uniósł się do góry tak abym nie wylądowała na ziemi.

- Podaj mi ręce. - zaczął - Nie chcę cię mieć na sumieniu jeśli spadniesz.

Po jego słowach od razu pisałam mu obie dłonie a on splótł je razem ze swoimi. I kolejny raz dzisiejszego dnia jego dotyk spowodował fale gorąca przechodzącą przez moje ciało.

Co się ze mną do cholery dzieje?

Muszę pomyśleć o Luku, wsłuchać się w szum morza lub zająć się ludźmi występującymi na scenie, których w końcu świetnie widziałam.

Ale nie mogę...

Jedyne na co patrzę przez całą noc to nasze splecione dłonie dzięki którym moje serce nabiera niewyobrażalnej prędkości a ciało pochłania cudowne ciepło, którego jeszcze nigdy nie czułam.

-----------------------------------

Witam!
Jak się wam podoba? Zostawcie wasze opinie w komentarzach :)
Oczywiście proszę także o głosy, za które z góry dziękuję!
Do następnego! :*

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Onde as histórias ganham vida. Descobre agora