Rozdział 11

206 21 7
                                    

Alice POV

- Czy ja muszę budzić cię, każdego dnia? - spytał Ashton wchodząc do pokoju - Gdyby nie ja nie chodziłabyś do szkoły?

- Wynocha! - zawołałam przykrywając się kołdrą po sam nos.

Chłopak podszedł do okna i odsłonił zasłony tak, że po przed chwilą ciemnym pokoju rozeszła się fala rażącego w oczy słońca na co wydałam z siebie żałosny jęk.

- Zasłoń to idioto! - warknęłam i rzuciłam w niego poduszką.

Blondyn ruszył w moją stronę i położył się na mnie przygniatając mnie swoim ciężarem mówiąc:

- Jak mnie nazwałaś? - zaśmiał się głośno.

Ashton ma ponad metr osiemdziesiątpięć wzrostu, jest też bardzo umięśniony co za tym idzie jest też dość ciężki.

- Złaź ze mnie! - krzyknęłam po czym wybuchłam śmiechem próbując zepchnąć go z siebie co oczywiście nie było takie łatwe.

- Jak mnie ładnie przeprosisz. - powiedział z buntowniczym uśmiechem.

- Przepraszam. - powiedziałam ciągle się śmiejąc.

- Ładniej. - powiedział wskazując policzek palcem i znacząco się uśmiechając.

Jękłam zrezygnowana i uniosłam głowę by złożyć mały całus na jego policzku lecz Ashton szybko odwrócił głowę tak, że moje usta spotkały jego. Chłopak niespodziewanie zamienił całus w namiętny pocałunek, który po chwili odwzajeminłam. Wplotłam dłoń w jego blond włosy a on pogłębił pocałunek. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i obróciłam go tak, że teraz ja byłam na nim. Złożyłam ostatni pocałunek na jego ustach i zaskoczyłam z łóżka.

- Takie przeprosiny to ja rozumiem. - powiedział szczerząc się jak jakiś matoł - Wiesz ile razy w życiu nazwałaś mnie idiotą? - zaśmiał się głupio - Musimy nadrobić wszystkie przeprosiny.

- Chyba śnisz. - powiedziałam podchodząc do szafy i sięgając po "koszulkowatą" sukienkę w szarym kolorze, która sięga mi do połowy uda, wyciągłam też ciemno zieloną flanelową koszule i zgięłam się po czarne trampki leżące na dnie szafy.

- Fajny tyłek, Foster. - rzucił siedzący na skraju łóżka Irwin.

Odwróciłam się w jego stronę mierząc go surowym spojrzeniem po czym powiedziałam:

- I tak nie pomacasz, Irwin. - pokazałam mu środkowy palec i uśmiechnęłam się zwycięsko widząc wyraz jego twarzy po czym weszłam do łazienki zatrzaskując za sobą drzwi.

Zrzuciłam z siebie ubrania, w których spałam i pośpiesznie założyłam na siebie wcześniej wybraną sukienkę a koszulę obwiązałam sobie wokół pasa. Rozczesałam moje długie blond włosy, umyłam zęby i twarz a następnie wyszłam z pokoju.

Ashton oczywiście był już pewnie na zewnątrz. Zgarnęłam czarny plecak i wybiegłam z pokoju. W połowie drogi przypomniałam sobie o butach, które zostawiłam w łazience. Tylko Alice Foster jest taką sierotą. Ponownie pobiegłam do łazienki i chwyciłam leżące obok wanny trampki. Zniecierpliwiony Ashton zaczął trąbić chcąc mnie pospieszyć co w sumie się mu udało. Gdy zobaczyłam, która godzina wybiegłam boso jak ostatnia idiotka trzymając parę butów w lewej ręce. Szybko wskoczyłam do auta chłopaka na miejsce obok kierowcy i zamknęłam za sobą drzwi.

- Gdzie ty masz buty? - zapytał starając się nie wybuchnąć śmiechem.

Pomachałam mu obuwiem tuż przed twarzą po czym chłopak ruszył z miejsca a ja starałam się utrzymać przy życiu, ponieważ agresywny i gwałtowny styl jego jazdy i moje niezdarne ubieranie butów to nie jest dobre połączenie.

What if I fall asleep? (Irwin & Hemmings)Where stories live. Discover now