26.

7.5K 619 40
                                    

Od południa Wattpad przechodził aktualizację, a ja czekałam z napisanym już rozdziałem dostając szału, haha :D Taki upał, głowa boli, czy tylko ja wolę, jak jest trochę.. Chłodniej?

Do tego słuchanie NRJ One Direction i te wszystkie stare kawałki... No po prostu TO ZA DUŻO JAK NA JEDEN DZIEŃ *płacze*

Nie wiem co będziecie myśleć po przeczytaniu tego rozdziału, bo jest poważniejszy... Więc ostrzegam, haha x 

Ily x

Słońce świeciło tamtego dnia mocniej niż zwykle. Wszyscy cieszyli się dobrą pogodą i korzystali z okazji lżejszego ubioru. Jednak dla mnie, tamten dzień zwiastował początek trzyletniego koszmaru.

Był to pierwszy dzień szkoły. Nie miałam w planach zawierać przyjaźni, ale raczej przeżyć te lata bez podpadania nikomu. Po tym, jak ojciec wyjawił mi prawdę o odejściu mamy nie byłam dobrze nastawiona do ludzi. Miałam kochającego mnie tatę i to mi wystarczało. Czułam nienawiść do matki i przysięgłam sobie, że jeśli kiedykolwiek ją spotkam, będę traktować ją jak obcą osobę. Koniec końców i tak nie wiem nawet jak wyglądała.

W miasteczku od zawsze wszyscy plotkowali. O tym jak potwornie się ona zachowała. Jednak najgorsi byli moi rówieśnicy, którzy zwyczajnie odnajdywali radość z żartowaniu o niej.

Przekroczyłam próg szkoły, od razu ruszając w stronę swojej szafki, której numer miałam napisany na karteczce z regulaminem. Dostrzegłam grupkę chłopców, których znałam z wcześniejszych lat. Louis Tomlinson, Zayn Malik, Harry Styles. Z westchnieniem, udając, że ich nie widzę zaczęłam otwierać szafkę w celu wyciągnica potrzebnych książek.

Pamiętam, jakby to było wczoraj, te wredne uśmiechy Louisa i Harry'ego, gdy podeszli do mnie po raz pierwszy.

– Co tam u twojej mamy? – spytał Louis, na co Zayn i Harry zaczęli chichotać.

Zacisnęłam usta. Nie miałam zamiaru odpowiadać. Zatrzasnęłam szafkę i ruszyłam korytarzem.

– Hej, zaczekaj! – krzyknął Styles, a ja spięłam się.

Zaraz za nim podążał również Louis i Zayn.

– Nie porozmawiasz z nami?

– Nie wstydź się!

– W życiu nie widziałem tak rudych włosów.

– Marcheweczko...

– Raczej sierotko!

Odwróciłam się na pięcie, oddychając głęboko.

– Zamknij się. – warknęłam na Tomlinsona i to był pierwszy raz, gdy mu odpyskowałam. Uśmiechnął się z wyższością i tak zaczęła się wojna.


Było mi ciepło. Nie... Było gorąco. Miałam wrażenie, że trące grunt pod nogami. Usta Harry'ego zassały moją górną wargę, tylko po to by zacząć się poruszać. Delikatnie otworzyłam swoje, chcąc wydać z siebie jakiś dźwięk, ale zamiast tego on pogłębił pocałunek.

Zatkany nos, bolące gardło, temperatura i Harry.

Byłam wściekła, moje dłonie zacisnęły się na jego koszulce, gdy chciałam go odepchnąć, ale zamiast tego z wyczerpania straciłam wszystkie siły. Moje nogi ugięły się, a ja osunęłam na ziemie i zapewne zaliczyłabym potworny upadek gdyby nie ramiona Harry'ego. Kucnął razem ze mną i wciąż trzymając mnie w objęciu oparł o ścianę.

– Sara? – spytał, a ja oddychałam głęboko ze wciąż rozchylonymi ustami. Moje serce waliło w piersi, gdy próbowałam pozbierać myśli. Byłam pewna, że moje policzki są czerwone. To był pierwszy pocałunek w moim życiu. Dlaczego musiałam przeżyć go z Harrym? Dłonią dotknęłam wargi, na której wciąż mogłam poczuć miękkość i ciepło.

– Ty... Ty... – zaczęłam wściekle, ale czułam się taka osowiała. Moje nogi zdawały się być pokryte ciężarkami.

– Wiem, jeszcze raz przepraszam. – powiedział cicho, uśmiechając się nieśmiało.

– Nie dotykaj mnie – jęknęłam, próbując wyswobodzić się z jego ramion. Jednak mój głos brzmiał tak, jakbym właśnie przebiegł maraton.

– Posłuchaj mnie... – zaczął, puszczając uścisk, i unosząc moja głowę.


– Nie powinnaś zamykać wszystkiego w sobie. – powiedział mi tata, siadając przy stole, na którym widniała już ugotowana przeze mnie kolacja.

– Nie zamykam. – zaprzeczyłam od razu.

– Może powinnaś z kimś się zaprzyjaźnić. – zaproponował, a ja westchnęłam. – Wiem, że odkąd mama...

– Czy możemy o tym nie rozmawiać? – mruknęłam, siadając.

Tata spojrzał na mnie z bezradnością.

– Wszystko jest w porządku.


– Nie możesz tłumić wszystkiego w sobie. – powiedział, a ja spojrzałam na niego niechętnie. Zaczęłam wpadać w panikę. A gdy oczy mi się zaszkliły, zamknęłam je od razu. Musiałam się uspokoić.

– Nie tłumię. – powiedziałam cicho, zaciskając pięści.

Patrzył na mnie w ten sam sposób, w jaki patrzył na mnie ojciec kilka lat temu. Nie lubiłam tego spojrzenia. Czułam się pod nim winna i zagubiona.

– Harry proszę. – sapnęłam. – Puść mnie.

Styles westchnął, a jego kąciki ust uniosły się do góry.

– To ty mnie trzymasz, kochanie.

Na te słowa otworzyłam szeroko oczy i zdałam sobie sprawę, że obie moje dłonie zaciskają się na koszulce na jego ramionach. Oprzytomniałam. Natychmiast poczułam na nowo ból gardła, głowy, pot na moim ciele i łzy w kącikach ust.

– Nie powinieneś był tego robić.- warknęłam tak srogo, jak tylko mogłam. – Zakazuję ci kiedykolwiek powtarzać ten gest.

Harry oblizał usta, zagryzając wargę by stłumić uśmiech. Chwycił moje biodra i pomógł mi wstać, a kiedy tylko znalazłam się na własnych nogach odepchnęłam go. Mierzyliśmy się spojrzeniami.

– Mam ochotę skopać ci tyłek.

– Skopiesz go, jak wyzdrowiejesz. – powiedział, wskazując głową w stronę salonu. – Chodź, położysz się, a ja zrobię coś dobrego do picia.

Westchnęłam i musiała minąć chwila, zanim w końcu powlokłam się do salonu i opadłam na kanapę.

– To nic nie znaczy. – mruknęłam, gdy on podał mi koc, a ja opatuliłam się nim.

– Nic, a nic. – potwierdził.

Gdy krzątał się po kuchni, wciąż miała przed oczami jego minę. Wyglądał jakby odczuł ulgę. Odwróciłam się na bok i myśląc o tym jak potraktuję go gdy tylko odzyskam siły, usnęłam. //

Garden // h.sWhere stories live. Discover now