05.

8.6K 694 44
                                    

weekend...!

Mija tydzień. Wszystko zdaje się wracać do normalności. Louis wciąż mi dokucza, jednak wydaje się lekko spokojniejszy. Harry natomiast nie podejmuje prób rozmawiania ze mną, za co dziękuję Bogu. Przyłapuję go co prawda na bezczelnym wgapianiu się we mnie, jednak po prostu to ignoruję, powstrzymując ochotę wystawienia środkowego palca.

Jest piątek, kiedy kończę lekcje wcześniej i wybiegam uradowana ze szkoły. Dwa dni spokoju, dwa dni możliwości pracy w ogródku i wreszcie… dwa dni bez widywania tych irytujących gęb.

Jak zwykle udaje się w stronę przeciwną niż mój dom, by odwiedzić babcię. Dziś piątek, dlatego pomagam jej w zakupach, na marginesie, uwielbiam to robić.

Ku mojemu zaskoczeniu, gdy podchodzę pod drzwi frontowe jej małego domku, są one zamknięte. Marszczę brwi, rozglądając się. Na pewno nie ma jej w ogródku, ponieważ nie zamykałaby domu. Musiała gdzieś wyjść.

Jęczę przeciągle, gdy uświadamiam sobie, że musiała pójść na zakupy beze mnie. Ruszam w stronę jej ulubionego sklepu spożywczego i z ulgą dostrzegam jak wychodzi z niego, z dwoma siatkami w ręce. Przyspieszam.

– Babciu! – sapię, przebiegając przez ulicę, jednak zatrzymuję się, gdy widzę, jak za nią wychodzi młody chłopak, niosący najwyraźniej pozostałe siatki.

– Ah! – babcia uśmiecha się, przerywając rozmowę z nim. – Sara! Wybacz kochanie, potrzebowałam na gwałt mąki, więc stwierdziłam, że wyjdę na zakupy wcześniej.

Złość we mnie buzuje. Jednak nie dlatego, że babcia postanowiła dziś poradzić sobie bez mojej pomocy. Wszystko rozumiem. Tylko nie to, że młody chłopak, który pomaga jej z zakupami i z którym tak wesoło gawędziła to nie kto inny niż Harry Styles.

Pieprzony Harry Styles rozprzestrzenia się jak wyjątkowo szkodliwy wirus. Mierzę go zirytowanym spojrzeniem.

– Ten kochany młodzieniec zaoferował mi pomoc. – uśmiechnęła się szeroko babcia, spoglądając na Harry’ego. – Moje jabłka rozsypały się po całym sklepie.

Uśmiecham się do niej krzywo, schylając i biorąc od niej pozostałe siatki. Nie mogę się odezwać, ponieważ wiem, że wtedy dostrzegą moją złość. Cóż, Styles ją już pewnie zauważył, bo jego postawa spięła się lekko kiedy tylko podeszłam.

– Cóż, już sobie poradzimy. – mruczę, zaciskając dłonie i próbuję odebrać od niego pozostałe rzeczy.

Przygląda mi się skoncentrowany, po czym uśmiecha się lekko.

– Daj spokój, to będzie dla mnie przyjemność odprowadzić waszą dwójkę. – mówi, na co moja babcia jeszcze bardziej rozwesela się.

Wygląda jakby była w siódmym niebie. Klnę w myślach i w ciszy podążam za nimi, przysłuchując się ich rozmowie. Miałam przez kolejne dni nie musieć oglądać jego twarzy, a teraz? Proszę, to nie mógł być zwykły zbieg okoliczności, prawda?

– Sara, więc chodzicie do tej samej szkoły?! – krzyczy babcia, a ja niechętnie przytakuję. – Czemu mi nic nie powiedziałaś?

– Nie ma o czym. – burczę, a babcia patrzy na mnie zdezorientowana, po czym wzdycha. I już wiem, że będzie chciała poruszyć ten temat, kiedy tylko zostaniemy same.

Dochodzimy pod dom, a ja odczuwam ulgę. Idź stąd, precz, nie chce cię widzieć.

– Harry, może wstąpisz na jakąś kawę czy herbatkę? – uśmiecha się babcia, otwierając kluczami drzwi.

Styles przenosi swój wzrok na mnie, a ja w tym samym momencie posyłam mu ostrzegawcze spojrzenie. Nawet nie próbuj się zgadzać. W jego oczach widzę jakieś iskierki rozbawienia, a jednocześnie zaskoczenia, gdy tak przypatrujemy się sobie.

– Z wielką chęcią. – mówi, nie odrywając ode mnie wzroku, a ja cała się stroszę.

Właśnie rozpętałeś wojnę, Styles. O wiele większa wojnę niż tą, która toczy się w szkole.

Kochani, zapraszam serdecznie na profil @its_pink (link zewnętrzny). Myślę, że warto zaglądnąc na jej pracę, może się Wam spodoba! ^^ x

Garden // h.sWhere stories live. Discover now